Komentarze
Poszukiwanie oślicy lub osła

Poszukiwanie oślicy lub osła

Nie wiem, czy pamiętacie Państwo pewną opowieść z dziejów Narodu Wybranego, opisaną na kartach Starego Testamentu, mówiącą o przygodzie Balaama, który miał przekleństwem zmusić Izraelitów do odwrotu i rezygnacji w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej.

Czy to ze strachu, czy też powodowany niemożnością wypowiedzenia czego innego, zamiast przekleństwa błogosławił on plemiona żydowskie. Krótko mówiąc: chciał zaszkodzić, a wyszło co innego. Tak to już w życiu człowieka bywa, że nie zawsze to, co wypowiada, idzie po jego myśli. Przypomniałem sobie postać owego maga biblijnego, gdy przeczytałem w wywiadzie udzielonym przez Jerzego Owsiaka „Gazecie Wyborczej” jego przemyślenia na temat papieża, a właściwie dwóch papieży. Przemyślenia te powstały jednak nie na kanwie znajomości ich nauczania. Twórca Wielkiej Orkiestry ŚP zainspirowany został filmem „Dwóch papieży”, uznając widocznie, jak większość z młodych wolontariuszy, iż przedstawia on „najprawdziwszą prawdę”, a fikcję filmową uznał za przejaw kina dokumentalnego. Cóż, taka to już współczesna mentalność, gdzie najważniejszym argumentem w dyskusji jest stwierdzenie: „A w telewizji powiedzieli…”. Problematyczna wypowiedź pana Owsiaka miała za zadanie pognębić papieża seniora i wywyższyć obecnego następcę św. Piotra.

Pan Owsiak, jak przystało na wytrawnego teologa i znawcę eklezjologii, stwierdził był, iż opozycja pomiędzy tymiż dwoma polega na tym, że Franciszek bliższy jest „normalności” ludu, zaś Benedykt XVI był „zanurzony całkowicie w doktrynie chrześcijańskiej”. Chcąc jednak pognębić Benedykta, pognębił Franciszka. Każdy chrześcijanin wie przecież dokładnie, iż zadaniem papieży jest „umacnianie braci w wierze”, przy czym owa wiara nie oznacza niefrasobliwego przyklepywania każdego pomysłu owieczek, ile raczej wskazywanie im właściwej drogi ku wieczności, gdzie znajduje się nasza ojczyzna. Dlatego od papieża wierzący oczekują właśnie „zanurzenia w doktrynie”, by nie wiódł on szlakiem błędnym, lecz drogą prawdy. Gdyby już nie Pismo Święte, lecz chociażby przaśne „Quo vadis” przeczytał pan dyrygent, to pamiętałby, że św. Piotr bliski „normalności” ludu uciekał przed prześladowaniami, a „zanurzony w doktrynie”, czyli słowach Jezusa, powrócił do Rzymu i dał świadectwo przez swoje męczeństwo. I tak to znowu mamy do czynienia z „syndromem Balaama”, bo przecież o ignorancję w sprawach, w których się wypowiada, nikt pana Owsiaka oskarżać nie śmie (zbyt wiele krzyczy on ostatnio o podawaniu do sądu). W swoich wywodach nie odbiega on zresztą od swoich „pobratymców” politycznych. Szczególnie podobają mi się ci politycy, którzy krzyczą naokoło, iż mamy „słabą prasę” na Zachodzie, powołując się przy tym na artykuły czy wypowiedzi… polskich dziennikarzy w zagranicznych tytułach. Nie dziwnym jednak, że ogół naszych rodaków zdaje się w to wierzyć. Można się do tego jakość przyzwyczaić, szczególnie gdy ma się do czynienia np. z kierowcami, którzy aktualną pogodę sprawdzają w internecie. Pamiętam, jak wdałem się w rozmowę z jednym takim, co to cały kordon innych samochodów ciągnął za sobą, wlokąc się niemiłosiernie. Udowadniał mi on, że jest ślisko. Gdy jednak kazałem mu sprawdzić nogą własną podłoże, wówczas stwierdził, że nie potrzeba, bo on o tym przeczytał w internecie. I taki właśnie mamy klimat społeczny. Balaam w końcu na czymś jechać musi.

 

Mętne wody

Problem jednak w tym, że to właśnie mogą doskonale wykorzystać przeciwnicy naszego kraju. Wystarczy spojrzeć tylko na to, co w mediach wyprawia aparat Putinowski, by zdyskredytować Polskę na arenie międzynarodowej. Idzie mu to łatwo, ponieważ wcześniejsze wojaże naszych opozycjonistów utrwalały obraz Polski jako miejsca najgorszego na ziemi, przy którym Korea Płn. jawi się liberalnym rajem. Trzeba mieć mentalność folwarcznego parobka, by nie przewidzieć, iż takowe eskapady zostaną dokładnie wykorzystane przez naszych przeciwników. A co który z przywódców zagranicznych powyklinał na nasz kraj, to zaraz z merdającym ogonem biegli do niego. Jest oczywiście jeszcze druga możliwość, a mianowicie cyniczne granie kartą naszego kraju, by tylko przywrócić swoje synekury i dobrze płatne stołki. Tylko że jakoś smutno pomyśleć, że taki człowiek może nazywać się rodakiem. Ale jak w serialu mówili: „I Abel miał brata, trudno by za niego przepraszał”. Rozgrywanie Polski przez zagraniczne siły metodą wykorzystywania wewnętrznych polskich tarć i sporów ma w naszej ojczyźnie swoją historię, której nikomu przypominać nie trzeba. Jedno wszak wspomnieć należy, iż chociaż nie zawsze krajowi aktorzy tego dramatu świadomie i za korzyści wpisywali się w podejmowane przez naszych wrogów akcje, to zawsze czynili to pod górnolotnie brzmiącymi hasłami. Deklaracja powołująca do życia konfederację targowicką kończyła się wszak takimi słowami: „Bracia nasi, wołamy do was! Wznosimy ręce nasze do was, za tą wspólną Ojczyzną, która ginie, a którą wy zachować możecie, nie idzie tu o nas tylko, zginiecie i wy, gdy Rzczplta ginąc będzie, pomnijcie, iż gdzie się sadowi tyrania, tam na czas zwlec zgon swój można, ale go nie uniknąć, później czy prędzej wszystko, co tchnie wolnością, pod ciężarem despotyzmu upaść musi.” Na ile dzisiejsze deklaracje niektórych słowa te przypominają, to pozostawiam ocenie czytelników.

 

Ratunek dla Balaama

Ciekawym jest to, że w biblijnej historii to środek lokomocji Balaama ratuje mu skórę. Oślica, której dosiadał ujrzawszy anioła grożącego zabiciem wieszczka, salwowała się ucieczką, przy okazji unosząc jeźdźca. Srożył się on co prawda na nią, lecz to właśnie jej zawdzięczał swoje życie. Niestety, dzisiejsza sytuacja jest cokolwiek inna. Lud, stanowiący środek lokomocji dla polityków, dysponuje podobną do nich mentalnością. A to powoduje, że pozostajemy ślepi na zakulisowe gry zewnętrznych szulerów. I jeśli cokolwiek można o nas dzisiaj powiedzieć, to przyznać rację Janowi Kochanowskiemu i zakończeniu jego „Pieśni o spustoszeniu Podola”: „Nową przypowieść sobie Polak kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.

Ks. Jacek Świątek