Komentarze
Potęga smaku?

Potęga smaku?

„Pora umierać” - zawyrokowała parę dni temu znajoma. I wcale nie chodziło jej o pandemię, tylko o poznańską manifestację proaborcyjnych kobiet, które, „natchnione” przedbożonarodzeniowym czasem, uległy „magii świąt” i wyprowadziły się na ulicę.

A wszystko „w intencji sióstr krzywdzonych przez władzę” i „legalnej, bezpiecznej i dostępnej aborcji w naszym smutnym kraju”. Uzbrojone w kajeciki z tekstami intonowały na melodię znanych kolęd swoje po-żądania. Najważniejszym było, ma się rozumieć, „Aborcję na żądanie ześlij nam panie”, potwierdzone kategorycznym „W bólu rodzic nie będziemy dzieci chorych i niechcianych”. To może dobra pora, żeby przejrzeli na oczy ci, którzy - przyglądając się z boku - dali sobie wmówić, że chodzi tylko o „aborcyjny kompromis”. Stawką jest dużo więcej. Tego więcej - a w zasadzie wszystkiego - chcą ludzie, których postulaty zamykają się w „intelektualnym” „Wypie…lać” i „Je…ać PiS”. A teraz będzie można wykrzyczeć je już nie tylko na ulicy, ale i w strajkowej telewizji.

O nazwie, jakżeby inaczej, zgodnej z linią bojowych kobiet: Wku…ona.TV. Ale niech krzyczą. Niech na okrągło opowiadają o prawie do swojego brzucha. Niech epatują posiadaniem na własność macicy. Niech do końca pokażą, kim naprawdę są.

Czas Bożego Narodzenia to czas celebrowania narodzin i życia. Demonstracja przeciw życiu wydaje się więc szczególnie teraz – najdelikatniej rzecz ujmując – zupełnie nie na miejscu. Wypada też zapytać, co robią na strajkach już nie tylko nastolatki, ale i uzbrojone w rekwizyty małe dzieci? Czego się uczą? Że jak rodzice przestaną im być potrzebni, to – eutanazja? A gdyby prawo tego zabraniało? Spokojnie, przecież będą wiedziały, jaka jest droga do domagania się swojego widzimisię.

Smutne też, że gwiazdy, które każdego roku z takim przejęciem śpiewały w mediach kolędy, dziś trzymają z Herodem. Ale dolary przeciw orzechom, że za parę dni znów będą wić się w sztucznej śniegowej scenerii i hipokrycić.

Tak naprawdę to wyrok Trybunału w sprawie aborcji był dla manifestujących tylko pretekstem do wyrażania nienawiści – w zasadzie do wszystkiego. Wielkie słowa o wolności i godności zostały utytłane w gnojowicy ordynarnego słownictwa i fałszu, a kobiecość rozmazana na pozbawionych jakiejkolwiek estetyki plakatach naprędce wysmarowanych na pudełkach po pizzy.

Podczas ostatnich demonstracji tłumy zamieniają się w tłumiki. I niech ta tendencja zwycięża. A jednak… Trudno oprzeć się refleksji, że „Kto wie, gdyby nas lepiej i piękniej kuszono…”. Ale ta „aż nazbyt parciana” retoryka przywódczyń, te ich „parę pojęć jak cepy”, ta „składnia pozbawiona urody koniunktiwu”… I „żadnej dystynkcji w rozumowaniu”. Kto wie, czy dla wielu rozczarowanych protestami nie była to „w gruncie rzeczy sprawa smaku”. Może jednak w żadnym czasie i w żadnej sytuacji „nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”.

I, niech Bóg broni, nie umierać. Żyć. Dać odpór. Zarazie. Wszelakiej.

Anna Wolańska