Potrzeba nam właściwej percepcji
Coraz częściej padają ostrzeżenia, że Putin zaatakuje NATO. Czy to naprawdę możliwy scenariusz?
Tego oczywiście nigdy nie będziemy stuprocentowo pewni. Aczkolwiek warto sobie jasno powiedzieć, że Putin - frontalnie i „bez jeńców” - już atakował NATO, Unię Europejską oraz cały Zachód jako architektów i strażników obecnego ładu światowego - póki co politycznie, gospodarczo, informacyjnie czy kulturowo.
Celem tej formy agresji jest rozbicie jedności „kolektywnego Zachodu”, jak również deprecjacja legitymizacji jego dotychczasowego przywództwa w świecie. Natomiast saturacja ataku na NATO ma również – mimo całej absurdalności narracji oraz działań Rosji – aspekt przewagi oraz inicjatywy w zakresie komunikacji strategicznej czy kryzysowej. Chodzi tu o eskalację inicjatywy w przestrzeni informacyjnej na temat rewidowania globalnej architektury bezpieczeństwa, przeprojektowania istniejącego układu sił. Paradoksalnie scenariusze założone przez Rosję w rzeczywistości materializują się jako antyscenariusze. Weźmy pod uwagę, że NATO – mimo wszystko – przeżywa swoisty renesans, a wcześniej Ukraina nie poddała się w trzy czy 14 dni. Kierunek zachodni może być jednak pewnym czynnikiem frustracji Kremla oraz chęci realizacji – zapewne leżącego już parę razy na biurku Putina – scenariusza mocniejszego niż dotąd, czyli uderzenia w casus foederis NATO poprzez prokurowanie incydentów granicznych, być może na Łotwie albo dużo bardziej frontalnie. Warto śledzić próby i schematy odwracania uwagi, czemu służą m.in. wtargnięcia testujące polską i natowską przestrzeń powietrzną. ...
JAG