Potrzeba rozsądku i wrażliwości
Miasto opracowuje program współpracy z organizacjami pozarządowymi. Projekt dokumentu był poddany głosowaniu na październikowej sesji rady miasta. Swoją autopoprawkę do programu zgłosił wiceprzewodniczący rady Wojciech Sosnowski (PO). Zaproponował, by o 50 tys. zł. zmniejszyć dotację na schronisko. Chciał, aby kwotę tę dołączono do środków przeznaczonych na funkcjonowanie świetlic środowiskowych.
– Podliczyłem dotacje na oba cele. Świetlice dostaną w przyszłym roku 947 tys. zł, czyli o 80 tys. zł. mniej niż w roku bieżącym; za to schronisko otrzyma o 10 tys. zł więcej. Miałem wiele monitów od pracowników świetlic i mieszkańców, którzy zgłaszali, że oferowane środki są niewystarczające. Dzienna kwota przeznaczona na wyżywienie 30-osobowej grupy wynosi tylko 32 zł. Porównałem też wydatki na schroniska w innych miastach. Wyliczając na jednego mieszkańca, bialczanin płaci 5,91 zł, mieszkaniec Lublina – 5,40 zł, a Zamościa – 4,50 zł. Każdy ma inne priorytety. Ja mam akurat takie – bronił swojej propozycji W. Sosnowski.
Dzieci i psy na jednej szali
Pomysł radnego wywołał wiele kontrowersji zarówno wśród sympatyków schroniska, samych mieszkańców miasta, jak i radnych. – Jako radny i wieloletni nauczyciel chcę jednoznacznie powiedzieć, że realizowany w naszych przedszkolach i szkołach proces opiekuńczo-wychowawczy przebiega bardzo dobrze. W każdej szkole funkcjonują świetlice i stołówki; jeśli zachodzi potrzeba, odpowiednie instytucje dofinansowują posiłki. W schronisku sytuacja wygląda odwrotnie. Placówka jest trzykrotnie przepełniona – mówił radny Waldemar Godlewski (SLD), apelując do wiceprzewodniczącego o wycofanie poprawki. Podobnie wypowiadał się radny Stefan Konarski (PiS).
– Wniesienie takiej poprawki i postawienie na jednej szali psów i dzieci jest chore. Jako miasto powinniśmy mieć środki i na jedno, i na drugie. Prowadzenie schroniska jest zadaniem własnym gminy. Ono funkcjonuje na rzecz obywateli. Czy chcemy, aby te 200-300 psów biegało po ulicach i podgryzało dzieciom nogawki? – pytał radny S. Konarski. W. Sosnowskiego bronił radny Adam Wilczewski (PO). – Nie zaproponuję radnemu, by wycofał swoją poprawkę. W. Sosnowski zwrócił uwagę na schronisko. Trzeba zaapelować do wójtów okolicznych gmin, by partycypowali w jego prowadzeniu, a mieszkańców miasta nakłonić do płacenia podatków za swoje psy, bo większość bialczan tego nie robi – zauważył radny.
Kij w mrowisko
Prezydent Dariusz Stefaniuk zaznaczył, że kategorycznie sprzeciwia się pomysłowi W. Sosnowskiego. Podkreślał, iż schronisko nie tylko karmi i przygarnia bezdomne i porzucone psy, ale organizuje też szereg akcji społecznych. Placówkę od lat prowadzi Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt „Azyl”. Kierownictwo nie czerpie z tego tytułu żadnych profitów. – Postanowiłem nieco zwiększyć dotację, ale jako miasto nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć potrzeb tej instytucji w 100%. Bardzo podoba mi się działalność stowarzyszenia. Radny W. Sosnowski swoją poprawką wkłada kij w mrowisko. Nie powinien tego robić. Nie można pomagać jednym kosztem drugich. To jedyne schronisko w powiecie. Nie ma innych odważnych ludzi, którzy podjęliby się podobnej działalności. Podatek od psów w naszym mieście wynosi 50 zł za rok. Deklaracje posiadania psa i uiszczania tej opłaty złożyło pewnie ok. 10% bialczan. Szkoda, bo uzyskane w ten sposób środki są przeznaczane właśnie na schronisko – mówił prezydent. Z tytułu posiadania psa do kasy miejskiej powinno trafić (zgodnie z liczbą złożonych deklaracji) 25 tys. zł. Do połowy roku wpłynęło tylko 14 tys. zł.
Ciągle na minusie
Na sesję rady miasta przybyli przedstawiciele stowarzyszenia oraz kilkunastu sympatyków schroniska. Wszyscy z napięciem oczekiwali wyniku głosowania. – Zmniejszenie dotacji o 50 tys. nie będzie podcięciem skrzydeł, ale szubienicą. Schronisko ciągle jest na minusie. Jeśli te pieniądze zostaną nam odebrane, będziemy musieli zwolnić dwóch pracowników. Dotacja miejska w 91% jest przeznaczana na wypłaty dla zatrudnionych przy prowadzeniu schroniska. Oni wykonują naprawdę ciężką pracę i otrzymują za to najniższą krajową. Nakarmienie 300 psów nie jest łatwe. Na zakup karmy, leczenie zwierząt, opał, paliwo zostaje nam ok. 28 tys. zł w skali roku. Na szczęście są jeszcze ludzie dobrej woli. Możemy działać dzięki wielu sponsorom i darczyńcom. W ubiegłym roku otrzymaliśmy od nich łącznie 160 tys. zł. Nie poprzestajemy tylko na karmieniu zwierząt. Organizujemy wiele akcji prospołecznych i edukacyjnych. Mamy nasz wolontariat. Grupa liczy ok. 150 osób, które w każdą niedzielę pomagają wyprowadzać nasze psy na spacer. Wśród tych dobrych ludzi jest wiele dzieci i młodzieży – podkreśla Aneta Hetmańczyk, wiceprezes stowarzyszenia.
Zaznacza, że w ubiegłym roku do schroniska przybyło 209 psów. Aż 197 zwierząt trafiło do nowych domów. Wszystko dzięki szeroko zakrojonym akcjom społecznym i edukacyjnym.
– Organizujemy konkursy plastyczne i literackie, bo pragniemy kształtować w dzieciach wrażliwość i empatię w stosunku do zwierząt. Śmiało możemy powiedzieć, że jesteśmy wizytówką miasta. Możemy startować w konkursie na najlepsze schronisko, bo przy tak niewielkiej dotacji, jest to naprawdę trudne. Ciągle brakuje nam środków, ale mamy ambicje. Zapraszamy wszystkich na Olszową 4, każda pomoc się przyda – zaznacza Ewa Pawłowicz, prezes stowarzyszenia.
Radni większością głosów odrzucili poprawkę W. Sosnowskiego. Przedstawiciele „Azylu” odetchnęli z ulgą.
AWAW