Historia
Potyczka i postój w Łukowie

Potyczka i postój w Łukowie

Do II korpusu referendarza ds. wojskowych, oprócz kpt. Kowalskiego, gen. Małachowski wyprawił Prota Lelewela. Wspominał on: „Tak wyruszyliśmy, poszukując korpusu Ramorina. W Mińsku nie wiedziano nic, co się z wojskiem tym dzieje.

Jechaliśmy więc dalej ku Siedlcom. Napotykamy jadącego gen. Bielińskiego. Generał nie dzieląc uchwały Rady Wojennej Ramorina, usunięty od dowództwa dywizji jechał do Warszawy, nie wiedząc o jej losie. Nie było więc pewności dostania się do armii, zawrócił i razem przybyliśmy do Boimia. Tu stała brygada gen. Zawadzkiego, u niego zastaliśmy dowódców pułków: Wybranowskiego, Odolskiego i kilku innych, oczekujących na rozkazy, zwątpiałych, niezdecydowanych, co czynić mają, nie chcą być eskortą odprowadzającą ks. Czartoryskiego, Ramorinę i innych do Galicji. Uspokajałem ich, że rozkaz gen. Małachowskiego z Pragi wyprawiony, którym nakazuje najśpieszniejsze połączenie się [II korpusu – J.G.] z armią główną. Słowa moje potwierdził porucznik saperów Bieliński, przybywający z Kamieńczyka z wiadomością, że most na Bugu postawiony dla przeprowadzenia korpusu poza tą rzekę do Modlina… Lecz zaledwie noc zapadła, dowódca Zawadzki odbiera od szefa sztabu Zamoyskiego Władysława rozkaz… że wojsko udać się ma na wskazany punkt, tym końcem cały korpus stanąć ma jutro pod Łukowem… Tak maszerowaliśmy przez Skórzec. W tym pochodzie nocnym utraciliśmy woły prowadzone dla armii głównej, nieprzyjacielskie podjazdy zabrały. Przybyliśmy pod Łuków”.

Płk Kruszewski zanotował tymczasem: „Dnia 10 września czekałem w Łukowie, nikt nie nadciąga za mną, przez niejaki czas byłem zupełnie odcięty, posławszy por. Izydora Sobańskiego z kilku ułanami naprzeciwko korpusu, ten godny i pełen poświęcenia oficer ledwo nie dostał się w niewolę – miałem szczęście przybyć mu w pomoc na czas i wyrwać prawie z rąk moskiewskich przyjaciela, którego niezawodnie Sybir i najsroższe kary byłyby spotkały jako ukraińskiego powstańca. Nadciągnął także i gen. Zawadzki, który szedł okrężną drogą spod Kałuszyna przez Skórzec”.

W sztabie gen. Ramorino wiedziano o fermencie, jaki ogarnął grupę gen. Zawadzkiego, a zwłaszcza 6 pp. Płk Zamoyski postanowił osobiście się z nimi rozmówić. Wyruszył więc do miejsca biwakowania 6 pułku, argumentując na miejscu, że Ramorino uchronił korpus przed kapitulacją i uratował honor polskiego żołnierza. Dalsze wywody Zamoyskiego przerwały gniewne okrzyki oficerów, dlatego też „unikając dalszej nieprzyjemności, z obozu się wyniósł” – zapisał późniejszy gen. Roman Wybranowski. Natomiast P. Lelewel zanotował: „Po przybyciu pod Łuków najpierwszym staraniem moim było stanąć przed ks. Czartoryskim. Rzewnie powitany, wymówiłem księciu zdziwienie moje, gdy słysząc z ust Naczelnego Wodza o wydanym gen. Ramorinie rozkazie udania się do głównej armii, jestem świadkiem marszu wstecznego. Książę zatrzymał kwestię tę do przybycia szefa sztabu pana Zamoyskiego i mnie wraz do swego obiadu. Niebawem nadszedł p. Zamoyski, obojętnie przyjął opowiadanie o rozkazie danym przez NW, przebąkiwali tylko, że generał postępuje wedle rozkazów, które z głównej kwatery odbiera. Przez ciąg obiadu wypytywany byłem o szczegóły poddania Warszawy, co nie dopomagało do chęci jedzenia. Po wyjściu od księcia z bolesnym cierpieniem spotkałem oficerów z naszego marszu, nie mogąc im udzielić nic pocieszającego”.

Płk J. Podczaski dowódca 5 pp (właściciel Sarnak), chcąc upewnić się, czy ruchy Ramoriny zmierzające do połączenia się z korpusem gen. Różyckiego są zgodne z intencjami Naczelnego Dowództwa, wysłał z Łukowa do Modlina swego posłańca – mjr. Rudzkiego. Jako że grupa wyższych oficerów domagała się od dowódcy korpusu zawrócenia na Kamieńczyk, gen. Ramorino – w rozkazie dziennym wydanym 10 września w Łukowie – musiał wzywać tych, co „zmierzają do rozdwojenia i niesubordynacji w armii, którzy, znużeni trudami wojennymi, chcieliby widzieć koniec w jakiś bądź sposób”, do bezzwłocznego usunięcia się o z korpusu, grożąc im „użyciem środków, które nakazuje porządek i karność wojskowa”.

Przydzielony do II korpusu chirurg Kazimierz Łukaszewicz, wspominając swój pobyt w Łukowie, zanotował: „Szpital zakładają w klasztorze księży pijarów – kuchnia przeznaczona na salę operacyjną, a konwikt dla oficerów. Była tu wielka bieda dla operacji, jednak amputuje się często. Do konwiktu wzywa mnie sztabslekarz Flejszerowski, żeby z nim uskutecznić amputację na oficerze z wojska ruskiego. Przy odbywaniu tej amputacji znajdowały się i damy łukowskie. Oficer był przystojnym mężczyzną, a w czasie operacji ramienia lewego palił fajkę i ani się skrzywił, rozmawiał. Damy podziwiają, jedna mdłości dostała… Tu w Łukowie doznaję wielkiej przyjemności z księżmi pijarami. Ks. Modliński chodzi za nami, a prosi: „A zaśpiewajcie mi co, a zaśpiewajcie”. Ks. Tarczyński, administrator i plenipotent dóbr Wojcieszków, handlowiec wygadany, częstuje w cukierni… Wchodzi ze mną w układy, chce, aby z ambulansu odstąpić trzy wozy, dziewięciu kubełków miedzianych i jeden kocioł mniejszy, ale że nie ma pieniędzy, da mi za to klacz z siodłem”. 10 września gros korpusu Rosena dotarło wieczorem do Worsów. Gdy dowodzący strażą przednią zapalczywy Gołowin, maszerujący tego dnia ze Zbuczyna, przez Krynkę, na Łuków, nawiązał już styczność z Polakami, Rosen, obawiając się wciągnięcia go w bitwę, na którą z powodu przedzielających go od Krynki bagien i mokradeł nie mógłby zdążyć, kazał mu przez Trzebieszów zawracać do Ruskiej Woli. „Następny dzień przepędziliśmy jeszcze w Łukowie – zapisał Ignacy Skarbek Kruszewski – całą oznaką czynniejszego działania był rozkaz pozbywania się bagażów, bryczek itd.”.

Józef Geresz