
Powrócił jako bohater
- Tytuł księgi życia śp. Józefa zamyka się w słowie „służba” - powiedział w homilii kapelan siedleckiego garnizonu ks. płk Piotr Gibasiewicz. J. Kałabun pochodził z Kazimierzowa w powiecie gostynińskim. W drugiej połowie lat 30 służył w 10 szwadronie pionierów Wojska Polskiego w Bydgoszczy. Później zamieszkał z rodziną w Siedlcach i pracował jako kolejarz. Podczas II wojny światowej włączył się w działalność konspiracyjną w grupie organizującej m.in. akcje sabotażowe na liniach kolejowych; mogła to być komórka Związku Walki Zbrojnej.
Poszukiwany przez Niemców musiał się ukrywać. W 1941 r. został aresztowany, osadzony w obozie karnym w okolicach Krakowa, następnie przytrzymywany w więzieniach w Radomiu i Krakowie. 11 listopada 1943 r. 32-letni J. Kałabun wraz z trzema innymi osobami został rozstrzelany w więzieniu św. Michała przy ul. Senackiej 3. Ciała pomordowanych pogrzebano anonimowo na cmentarzu Rakowickim. Rodzina nie została poinformowana oficjalnie o śmierci Józefa. Jedynym śladem był list wysłany w 1943 r. i zwrócony bliskim z adnotacją o śmierci adresata.
Odnaleziony po 82 latach
Dwa lata temu Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Krakowie w trakcie śledztwa ustaliła miejsce, w którym przypuszczalnie zagrzebane mogły być ciała rozstrzelanych. W lipcu 2023 r. zespół Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN podjął prace poszukiwawcze. Odnaleziono wówczas szczątki, przy których były m.in. dwa medaliki z Matką Bożą, guziki bieliźniane oraz guzik mundurowy. Badania genetyczne potwierdziły, że było to miejsce, w którym 82 lata temu ukryte zostało ciało J. Kałabuna. Oficjalna nota w tej sprawie została wręczona jego bliskim w warszawskim Belwederze 1 października 2024 r.
Historię odnalezienia szczątków konspiratora z Siedlec przypomniano 23 kwietnia podczas uroczystości pogrzebowych w asyście żołnierzy 18 Dywizji Zmechanizowanej im. gen. Broni Tadeusza Buka w Siedlcach z udziałem rodziny śp. J. Kałabuna, władz miasta, przedstawicieli oddziałów IPN w Lublinie i Krakowie oraz dyrektorów, nauczycieli i pocztów sztandarowych siedleckich szkół. Rozpoczęła je Msza św. w kościele Miłosierdzia Bożego pod przewodnictwem ks. prałata dr. Kazimierza Niemirki, koncelebrowana przez kapelana siedleckiego garnizonu ks. prałata płk. Piotra Gibasiewicza.
Zamknięta księga życia
– Każdy z nas jest bohaterem księgi zwanej życiem. Dzisiaj zatrzymujemy się przy zamkniętej księdze życia śp. Józefa. Ta opowieść była pisana przez wiele lat, a jej tytuł zawiera się w jednym słowie: „służba”. Ono w pełni opisuje jego życie i jednoznacznie określa dokonania zmarłego – podkreślił w homilii ks. P. Gibasiewicz, przypominając, że wojenny rozdział losów konspiratora, którego Niemcy ścigali do skutku, był pełen ofiarności i trudu. Ostatecznie J. Kałabun złożył swoje życie na ołtarzu ojczyzny, oddając to, co najcenniejsze: dar swojego życia, abyśmy my mogli cieszyć się wolnością ojczyzny.
– Dziś, stojąc przy ołtarzu, chcemy śpiewać pieśń uwielbienia Bogu za życie śp. Józefa. (…). Zaledwie pobieżna lektura księgi twojego życia, śp. Józefie, pomaga nam odkryć, że tak naprawdę życie ma sens, o ile jest służbą Bogu, ojczyźnie i drugiemu człowiekowi – zaznaczył. Zebranych w kościele prosił o rozwijanie w sobie i innych poczucie patriotyzmu i odpowiedzialności za losy ojczyzny. – Niech wierność Bogu, ojczyźnie i ofiara z życia J. Kałabuna będą godnym naśladowania przykładem – powiedział.
Polska się upomina
Podczas uroczystości podkreślano, że bohaterowie jak J. Kałabun zasługują na godny pogrzeb. -Przez dziesięciolecia spoczywał bez nagrobka, modlitwy, znicza. Dziś wraca do nas, do Siedlec, do miasta, które współtworzył, gdzie pracował, żył i działał na rzecz wolnej Polski – powiedział wiceprezydent Dariusz Stopa. Zwrócił uwagę, że możliwość pochowania J. Kałabuna z honorami to zasługa głównie IPN-u, który doprowadził do odnalezienia i identyfikacji ciała. Rodzinie dziękował za cierpliwość w oczekiwaniu na powrót bliskiej osoby. – Wracasz do Siedlec, do swojego domu, już nie jako anonimowa ofiara, ale jako bohater, któremu oddajemy hołd – dodał.
Dr hab. Filip Musiał, dyrektor krakowskiego oddziału IPN-u, zaznaczył, że bohater reprezentował pokolenie dojrzewające już w II Rzeczypospolitej i w niej wychowywane do wolności w przekonaniu, że przed przywilejami jest obowiązek wobec ojczyzny. – To pokolenie nie wahało się po agresji niemieckiej 1 września i sowieckiej 17 września stanąć do obrony polskich granic, a po wrześniowej przegranej – nadal bić się o wolność Polski. J. Kałabun – zamordowany 11 listopada, co jest symboliczne, bo to dzień, który obchodzimy jako święto niepodległości – reprezentuje tysiące ofiar niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu. O nich wszystkich Rzeczpospolita dzisiaj się upomina. Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN, zgodnie z dewizą „wracamy po swoich”, szuka Polaka i każdej Polki wrzuconych do nieoznaczonych dołów śmierci, aby można było ich zawołać po imieniu i w asyście wojskowej pochować z honorami, złożyć do grobu z należną czcią. J. Kałabunowi i tysiącom innych Polaków możemy powiedzieć: Rzeczpospolita pamięta o waszej walce i nie zapomni ofiary, którą dla niej złożyliście – mówił F. Musiał.
Podpłynęły łzy
J. Kałabun spoczął w grobie rodzinnym na cmentarzu przy ul. Janowskiej. – Jesteśmy tutaj często, co tydzień, dwa. Leży tutaj moja mama – była pielęgniarką, dożyła 100 lat – i siostra, którą pochowałem dwa lata temu – mówi syn bohatera Zbigniew Kałabun. Jego pamięć przechowała tylko migawki obrazów z wczesnego dzieciństwa, gdy tata woził go na rowerze. W chwili jego aresztowania miał trzy lata. Za to dobrze pamięta, jak do ich mieszkania wpadali Niemcy, nękając przeszukaniami nawet po schwytaniu ojca. – To dlatego, że on im porządnie za skórę zalazł – tłumaczy. Aresztowano go, gdy pomagał żonie znosić do piwnicy dopiero co wykopane ziemniaki. Rodzina podejrzewała, że zobaczył go wtedy i doniósł Niemcom mieszkający w sąsiedztwie granatowy policjant. Z. Kałabun wspomina też listy od ojca wysyłane najpierw z Pawiaka, potem z Krakowa, w których zawsze prosił, żeby przysłać mu do więzienia gotowaną fasolę. O jego śmierci najbliżsi dowiedzieli się z listu wysłanego do J. Kałabuna, który wrócił do Siedlec – koperta przekreślona była po przekątnej i podpisana „śmierć”.
– Tęsknota za ojcem? Była. Była całe życie. Dlatego dzisiaj popłynęły mi łzy – mówi pan Zbigniew.
LI