Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Powrót do korzeni

Z większości spacerów po łąkach i lasach wracają z naręczem roślin, które większość uważa za zwykłe chwasty. Dla nich jednak stanowią skarbnicę smaków i witamin. Odkrywanie pospolitych roślin na nowo to prawdziwy fenomen.

Macerują, suszą, kiszą, robią octy i nalewki, maści. Dzielą się recepturami, pomagają rozpoznawać rośliny, podpowiadają, jak je wykorzystać w kuchni, łazience. Osób, które interesują się ziołami i dziko rosnącymi roślinami, jest coraz więcej. Ich wiedza budzi podziw i inspiruje. Facebookowe grupy czy tematyczne blogi o zbieraniu i wykorzystaniu roślin z naszych pól i lasów cieszą się ogromną popularnością, zwłaszcza teraz, gdy rusza sezon. - Nigdy nie wracam ze spaceru z pustymi rękoma - przyznaje Kasia, która dała się wciągnąć w ten wir. - Od dwóch lat nastawiam octy, fermentuję liście na herbatki, które potem suszę i przygotowuję autorskie mieszanki. To wspaniałe hobby, a do tego mam gotowe prezenty dla rodziny i znajomych - przyznaje.

Inspirujące i wciągające

W przypadku pani Lucyny początek przygody z ziołami był podyktowany potrzebą znalezienia remedium na drobne dolegliwości. – Miałam problemy z bezsennością, cerą, spadła mi odporność, przez co wciąż łapałam infekcje – wspomina. – Postanowiłam przypomnieć sobie sposoby mojej mamy, czyli picie lipy, melisy. Przy okazji zgłębiania tematu znalazłam mnóstwo ciekawych informacji, jak wspomagać się ziołami przy konkretnych dolegliwościach i dziś dzielę się swoimi doświadczeniami z rodziną i koleżankami – przyznaje, dodając, że mało kto wie, iż płatki popularnej forsycji to skarbnica rutyny niezbędnej do budowania szczelności naczyń krwionośnych, a przytulia czepna wspaniale wspomaga pracę układu moczowego.

 

Pasja zawodem

Niektórzy poszli o krok lub kilka dalej i z mody stworzyli biznes oraz sposób na życie. – Najpierw ukończyłam studia w tym zakresie, bo chciałam podejść do tematu odpowiedzialnie i profesjonalnie – tłumaczy Kalina, dla której zioła i dzikie rośliny stały się źródłem dochodu. – Swoje produkty sprzedaję głównie w sklepach ze zdrową żywnością, ale mam też stałych klientów, którzy nie zawahają się przejechać 50 km, żeby mieć w domu swój ulubiony ocet czy macerat. Mam to szczęście, że mieszkam na tzw. zapadłej wiosce, gdzie przemysłowe rolnictwo nie wyrządziło jeszcze wielu szkód i mogę cieszyć się dziewiczymi łąkami czy lasami. To prawdziwy raj dla takich wariatów jak ja – dodaje.

 

Adwokat chwastów

Piotr Ciemny, który jest autorem książki „Chwasty od kuchni”, mówi, że rośliny, które większość z nas uważa za niepotrzebne, zmieniły jego życie. – Ta przygoda trwa od dawna, jednak jako początek wpisuję 2017 r., kiedy zacząłem pracę w restauracji 108 w Kopenhadze, w stolicy Danii – tłumaczy. – Tam miałem okazję pracować z dużą ilością dzikich ziół, kwiatów jadalnych czy warzyw. Dzięki temu znacznie poszerzyłem wiedzę w tym temacie, dowiadując się, do czego te dzikie zioła, chwasty mogę użyć. Miałem także okazję do zbierania ziół dla sąsiadującej restauracji Noma, współpracując z ich głównym zbieraczem ziół Michaelem Fitzner Larsenem. Mogę powiedzieć, że to właśnie te doświadczenia zaszczepiły we mnie miłość do chwastów – wspomina.

P. Ciemny dzieli się swoją pasją i miłością do dzikiej natury, ziół i chwastów. Nazywa siebie „adwokatem chwastów”, roślin zapomnianych w naszej kulturze i życiu codziennym. Za swoją misję uznał przedstawienie ich na nowo i w dobrym świetle.

 

 

Dlaczego warto inaczej spojrzeć na to, co mamy w zasięgu ręki?

PYTAMY Piotra Ciemnego, kucharza, autora książki „Chwasty od kuchni”

 

Jak przekonać kogoś, że to, co całe życie uważał za chwast, może być całkiem przydatną rośliną?

Dlaczego? Ponieważ często możemy znaleźć je pod swoimi stopami. Wystarczy czasem spuścić wzrok, a okaże się, że depczemy po chwastach, które moglibyśmy użyć do obiadu. Mówię tu przykładowo o kaparach z mniszka lekarskiego czy młodym krwawniku pospolitym. Istotna również jest kwestia „sprzedania” dzikich ziół i odpowiedniego ich przedstawienia. Sam wiele razy próbowałem przemycić chwasty w kuchni. Dodawałem też fiołki i nagietki do lemoniady, robiłem szyszki w syropie jako coś nowego do spróbowania czy wegetariańskie naleśniki z dzikimi ziołami. Tak jak wspominałem w książce, warto „chwasty” przedstawić w nowym świetle. Nie musimy jeść ich garściami, ale warto spróbować i dać im szansę.

 

Oprócz tego, że mogą stanowić świetny składnik potraw, mają też często dobroczynny wpływ na nasz organizm.

W Polsce chwasty i dzikie zioła kojarzą się raczej z ziołolecznictwem. Szybciej dostaniemy informację odnośnie tego, na jakie dolegliwości pomogą, co zwalczą i ile mają witamin, niż co możemy z nich pożytecznego zrobić do jedzenia. Dla przykładu gwiazdnica pospolita zawiera witaminę C, B1, B2, sole mineralne. To bardzo zdrowy chwast, który jest też bardzo uporczywy i rośnie wszędzie. Możemy wykorzystać go do farszu mięsnego, warzywnego, dodać do koktajlu, zrobić sos na zimno jako dodatek do dań, połączyć z hummusem albo pastą z bakłażana. Wykorzystujmy te dzikie zioła podobnie jak pospolite zioła.

 

Które „chwasty” zaskoczyły Pana najbardziej?

Najbardziej zaskoczył mnie rdestowiec ostrokończysty. To było moje odkrycie w zeszłym roku. Dużo o nim czytałem, ale trudno mi było go znaleźć, a prowadząc swojego bloga i media społecznościowe, kieruję się zasadą, że opisuję jedynie te „chwasty”, które spotykam osobiście. Rdestowiec ma dwie twarze. Można go zbierać wiosną, kiedy jest młody. Smakuje jak szparagi w połączeniu z rabarbarem. Natomiast jest to bardzo inwazyjna roślina nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jeśli chodzi o mój ulubiony „chwast”, to trudno mi zdecydować. Każdy z nich ma coś w sobie. Z pewnością moje serce skradły szczawik zajęczy, chaber bławatek i gwiazdnica pospolita. Szczawik jest bardzo smaczny i ma piękny kształt. Chaber idealnie nadaje się do dekoracji, jest równie piękny i oddaje kolor, jeśli zrobi się z niego oranżadę bądź szampana. Natomiast gwiazdnica jest ziółkiem, które towarzyszy mi przez cały rok. Zawsze gdzieś ją spotykam, nawet gdy śnieg lekko zasypuje otoczenie, dlatego dobrze mi się kojarzy.

 

O jakich zasadach powinny wiedzieć osoby początkujące w tym temacie, by móc zacząć swoja przygodę z chwastami?

Za każdym razem powtarzam, że z chwastami jest jak z grzybami. Jeśli nie jesteśmy pewni, lepiej ich nie zbierajmy. Informacje można znaleźć wszędzie i upewnić się, czy to, co zbieramy, jest dla nas bezpieczne. Nie wszystko zielone jest jadalne. Wiele roślin nam nie zaszkodzi, ale często zdarza się tak, że te trujące wyglądają bardziej apetycznie niż te jadalne. Nie zrywajmy też wszystkich roślin, jeśli znajdziemy już te dobre „chwasty”, szanujmy zieleń. Starajmy się zebrać maksymalnie 20% z danego terenu, jeśli jesteśmy pewni, że wykorzystamy je w 100%. Jeszcze jedno – gdy zaczynamy zbierać dzikie zioła i wykorzystywać je w kuchni, róbmy to stopniowo, obserwując jak reaguje nasz organizm. Dajmy sobie czas. Sałatka na start z mieszanką dzikich ziół może skończyć się różnie. Róbmy wszystko z głową i zachowujmy przy tym trzeźwość umysłu, a zauważymy, jak pozytywnie wpłynie to na nasze życie.

 

Dziękuję za rozmowę.

JAG