Komentarze
Powrót do przeszłości

Powrót do przeszłości

Niedawno amerykański raper Kanye West nagrał nową piosenkę. Niby nic w tym nadzwyczajnego... Wszakże skoro ktoś już para się muzyką, to rzeczą naturalną jest, że od czasu do czasu świat obiegnie informacja o nowym rozdziale w jego zawodowym życiu.

Tak stało się i w przypadku wokalisty zza oceanu. Jednak tym razem muzyk postanowił wystąpić w duecie, i to nie byle jakim.

W piosence zadedykowanej swojej kilkuletniej córeczce wspierał go nikt inny jak sam Paul McCartney! Co na to fani rapera? Delikatnie mówiąc, byli w szoku. Niestety nie z powodu tego, że Westowi udało się namówić do współpracy legendarnego współzałożyciela zespołu The Beatles. Byli w szoku, bo zupełnie nie mieli pojęcia, kim jest starszy facet śpiewający razem z ich idolem.

O totalnej niewiedzy dotyczącej historii muzyki świadczy fala komentarzy, które pojawiły się w internecie w ślad za informacjami o nowym singlu Westa. Dziennikarze muzyczni, którzy znają twórczość McCartneya, cytują z lekkim przerażeniem co lepsze wpisy w stylu: „nie wiem, kim jest ten facet, ale West właśnie zapewnił mu świetny początek kariery”; „Kanye ma świetne ucho do talentów. Ten McCartney będzie wielki”. Na razie „nieznany artysta” nie zabrał głosu w tej sprawie.

Z jednej strony totalna nieznajomość tego, co wpłynęło na dzieje i kształt światowej muzyki, przeraża. Jak bowiem można być obojętnym na klasykę? Takie utwory jak „Yesterday”, „Hey Jude” czy „All you need is love” trzeba po prostu znać! A poza tym wiedzieć, że gdyby nie zespół z Liverpoolu, nie byłoby dzisiejszego rocka. Nie da się chyba wyliczyć, dla ilu współczesnych wokalistów i zespołów brytyjscy muzycy stali się źródłem inspiracji, tym bardziej, że sam McCartney z powodzeniem od wielu dekad rozwija karierę solową…

A być może to tylko mnie się tak wydaje. Bo z drugiej strony jesteśmy świadkami procesu, który dotyka coraz szerszy krąg młodych ludzi, i jest nie do zatrzymania. Żyjemy bowiem w świecie, w którym jesteśmy zalewani hurtową ilością informacji. Już samo nadążanie za tym, co tworzy się dziś, jest bardzo trudne, a namówienie młodych odbiorców, aby sięgnęli do dzieł powstałych kilkadziesiąt lat temu, wprost graniczy z cudem. Stąd brak u młodzieży wiedzy historycznej zwłaszcza w dziedzinie kultury. Współcześni nastolatkowie znają tylko te przeboje, które znajomi udostępniają chociażby na popularnym Facebooku, a wśród nich próżno szukać staroci. Ostatnia nadzieja w rodzicach, którzy jeszcze mają szansę wpłynąć na gust muzyczny swoich latorośli. Co prawda dzieli ich przepaść pokoleniowa i stanowią dla swoich pociech co najwyżej gatunek na wymarciu, ale może uda się im przekonać młodych do posłuchania dobrej muzyki powstałej choćby kilkanaście lat temu.

Trzeba się, niestety, zacząć przyzwyczajać do tego, że z młodymi osobami będziemy rozmawiać jak z wybudzonymi z wieloletniej hibernacji Maksem i Albertem z „Seksmisji”, którzy nie mieli pojęcia, co działo się na świecie podczas ich nieobecności. Trzeba będzie cierpliwie tłumaczyć sprawy, które wydają się oczywiste, wyjaśniać, kim były osoby, zdawałoby się, powszechnie znane i prezentować piosenki, co do których miało się pewność, że pamiętają je wszyscy.

Młodzi pewnie zaraz się obruszą, wytykając, że to działa również w drugą stronę. OK, przyznam się: nic nie wiem o twórczości Kanye Westa. Znam go tylko z plotkarskich portali jako męża celebrytki Kim Kardashian. No ale o nich za kilkanaście lat już nikt nie będzie pamiętał… Tak sądzę.

Kinga Ochnio