Powrót Legionów na południowe Podlasie
28 sierpnia Komenda Legionów Polskich została przydzielona do XVII Korpusu austriackiego, który skierowano na Wołyń. W związku z tym legioniści I Brygady w marszu na południe powrócili na kilka dni na nadbużańskie Podlasie. Prawdopodobnie pierwsza wróciła przez Bug kawaleria. W. Solek, żołnierz 1 pułku ułanów zapisał: Ponownie przechodzimy Bug i znów jesteśmy na Podlasiu.
Jedziemy wzdłuż zewnętrznych fortyfikacyj Brześcia Litewskiego, zdobytego już przez Niemców, mijając poszarpane pociskami odrutowania okopów piechoty, olbrzymie zwały betonu ze zburzonych fortów i świeże mogiły. Ppor. 5 pułku piechoty S. Rowecki zanotował: „Marsz z Łyszczyc przez Szczytniki – Szyszki – Łęgi – Krzyczew – Neple – Malowa Góra do Koroszczyna. W Neplach kąpaliśmy się w Bugu. W Koroszczynie biwak”. Tak tę kąpiel wspominał żołnierz 5 pp F.S. Składkowski: „Idziemy zrazu jakąś łąką, a potem stajemy batalionami w masie frontem do rzeki. I nagle pada magiczne: «Duży odpoczynek, kąpiel!». Nastrój zmienia się w jednej chwili. Już broń stoi w kozłach, już z chłopców naszych lecą podarte, zakurzone, brudne szmaty zwane mundurami i bielizną, już najgorętsi biegną do wody, żegnając się zamaszyście (…). Już masa ciał ludzkich wypełniła rzekę (…). Już za przykładem Siwutka kąpią się i inne konie, tak że słoneczna rzeka na przestrzeni paru kilometrów przedstawia jedno kłębowisko koni i ludzi (…). W ciągu jednej godziny jesteśmy odświeżeni i wypoczęci do niepoznania! (…). Ze śpiewem żegnamy rzekę, która wróciła nam siłę i humor”.
O pobycie w Malowej Górze napisał kapelan ks. J. Panaś: „Z daleka widać śliczny, lecz rozsadzony minami kościół …ale wśród poszarpanej granatami fasady stała nienaruszona figura NMP. Ludność witała nas nadzwyczaj serdecznie (…). Po usunięciu gruzów przez legionistów odprawiłem nieszpory. Po nieszporach ochrzciłem dziecko, które trzymał kpt. Franciszek Kleeberg, zastępca szefa sztabu [Komendy Legionów – JG]. Niektórym oddziałom postój wypadł w Lechutach k.Łobaczewa. F.S. Składkowski zanotował: „Tak dochodzimy do Koroszczyna, gdzie właśnie obywatel major [M.Trojanowski – późniejszy generał, zamordowany przez Niemców w Mauthausen – JG]. wysyła por. Mączkę po chleb, za jaką bądź cenę. Biedak ma dostarczyć chleb najpóźniej jutro rano przed odmarszem. Sztab pułku kwateruje na piętrze we dworze. (…) Dwór cały ograbiony. Gdyśmy się rozłożyli do spania, nadjechał podoficer z zakupami (…). Nie ma chleba. Dla mnie przywiózł struny do gitary”.
Batalion POW, który maszerował z Warszawy do I Brygady, zatrzymał się na nocleg w Sławacinku. Wieś była na pół spalona, prawosławni uszli z Moskalami, pozostali unici, którzy serdecznie witali peowiaków. Pamiętali jeszcze czasy Unii i cieszyli się, że Polacy idą na wrogów. Jeden z chłopów opowiadał: „Kołtuny i antychryst zmykały, aż się kurzyło. A ja mam, proszę Panów, rzecz pamiątkową, co już 150 lat ma, a przez 40 lat jest w ukryciu. To obraz św. Jozafata. Dawniej trza go było chować głęboko, teraz panowie tu przyszli, a potem Niemcy pójdą, to trzeba go będzie wydostać i powiesić. O! Moskale tu nie wrócą” – wspominał W. Jędrzejewicz.
Niektóre oddziały I Brygady powróciły na Podlasie dzień później. Pod datą 29 sierpnia R. Starzyński podporucznik 5 pp zapisał „Ok. 3.00 po południu, po 10-dniowym pobycie na Litwie, ujrzeliśmy znowu powolnie płynące wody Bugu, aby po krótkim postoju nad rzeką, w oczekiwaniu na przeprawę, przedostać się na drugi brzeg i znów znaleźć się na kochanym Podlasiu. Komendant baonu wraz z komendantem kompanii pojechał konno do Brześcia, aby obejrzeć fortyfikacje twierdzy po jej zdobyciu. Sierżanci pułkowi z naszym sierżantem W. Ordonem Cichockim na czele pojechali również wozami, aby coś w Brześciu zakupić dla kompanii. Wrócili jednak z niczym, bo miasto spalone gruntownie i całkowicie ewakuowane, stanowiło tylko kupę gruzów i zgliszcz wiejących pustką.
Żołnierz 5 pp W. Lipiński zapisał pod datą 29 sierpnia: „Wśród rozległych szerokich łąk dochodzimy do Bugu. Szosą ciągną zdobyte ruskie tabory. Nad Bugiem postój – czekamy na przeprawę. Batalion prowadzi Kostek Aleksandrowicz [później ciężko ranny, zmarł w szpitalu – JG], gdyż Sław [kpt. S. Zwierzyński zginął później pod Kostiuchnówką – JG] z oficerami pojechał do Brześcia. Za chwilę przechodzimy Bug zalany potokami słońca. Przy mostach pracuje moc rosyjskich jeńców (…). Przeszliśmy Bug i maszerujemy obok zewnętrznego obrębu fortów Brześcia”.
F. Składkowski tego dnia zanotował: „Rano w Koroszczynie, gdy oglądaliśmy wysunięty fort twierdzy brzeskiej, nagle podjeżdża por. J. Mączka [znany poeta – JG] i melduje: „Obywatelu majorze, wg rozkazu przywożę chleb, pół bochenka na człowieka. (…) Wiara, która od pięciu dni na rano kawę zagryzała tylko (…) marmoladą buraczaną, teraz ryczy z radości. (…) Już odmarsz ze śpiewem. Na spoczynek dochodzimy do wsi Kobylany. Cała wieś zestrzelona granatami. Z cerkwi zostały tylko mury, kopuły i dzwonnice zestrzelone jak szablą ściął (…). Na posadzce pełno słomy, papierowych podartych sienników (…). Widocznie był tu szpital polowy. Widzę legionistę grającego na ustawionym w kacie fortepianie «Jeszcze Polska nie zginęła». (…) Przychodzi mi na myśl, że to symbol powstania Polski na gruzach władztwa rosyjskiego (…). Ruszmy w dalszy marsz na południe. Wkrótce przecinamy tor kolejowy linii Brześć – Łuków i po piaszczystych wzgórzach nadbużańskich dochodzimy do ślicznego lasu liściastego niedaleko wsi Kopytów”.
Józef Geresz