Historia
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

Powrót zawdzięczamy Panu Bogu

„…myśmy szli i szli - dziesiątkowani! Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg... I przez Ludową przeszliśmy - niepokonani, aż wolną Polskę raczył wrócić Bóg!” - śpiewają ze wzruszeniem sybiracy.

17 września ich hymn wybrzmiał w centrum Białej Podlaskiej po raz kolejny. W tegorocznych obchodach Dnia Sybiraka uczestniczyło już tylko kilkanaście osób, zesłanych przed laty w głąb Rosji. - Dziś niewielu was zostało. Jeszcze trzydzieści kilka lat temu w tej świątyni gromadziło się ponad trzysta osób - zauważył podczas homilii ks. prałat Mieczysław Lipniacki, kapelan sybiraków. Bialskie uroczystości upamiętniające napaść sowiecką na Polskę i ludzi, którzy zostali wywiezieni na Syberię zainaugurowała Msza św. w kościele Narodzenia NPM. Eucharystii przewodniczył wikariusz tamtejszej parafii ks. Mariusz Dziwulski. Koncelebrowali ją ks. M. Lipniacki i ks. Wiesław Mućka, dyrektor KLO w Białej Podlaskiej. Ksiądz prałat w kazaniu wrócił wspomnieniami do swojej młodości. - Był 3 maja 1945 r. Chodziłem wtedy do szkoły podstawowej. Uroczystości rocznicowe rozpoczęliśmy Mszą św., którą uświetniła orkiestra wojskowa. Potem mieliśmy akademię szkolną. Na scenie stała trumna, a w niej leżała dziewczyna przykryta kirem.

Kiedy rozległy się okrzyki: „wolność, wolność!”, do trumny podbiegł chłopak, ściągnął kir, a dziewczyna, będąca uosobieniem ojczyzny, wstała z mar. Pojawiły się oklaski i okrzyki: „Polska zmartwychwstała!”. Nie zapomnę tego do końca życia. Po 1945 r. wydawało się, że Polska będzie wolna. Dziś niektórzy znów nawołują do powrotu do czasów komuny. Czy oni kochają naszą ojczyznę? – pytał w kazaniu ks. M. Lipniacki.

 

Wigilijne łzy

– Tę historię opowiadał mi niegdyś kard. Kazimierz Świątek z Pińska [skazany już jako kapłan, po 17 września 1939 r., na dziesięć lat sowieckich łagrów – przyp. red.]. Działo się to w wieczór wigilijny. Ks. Kazimierz przebywał wtedy w jednym z obozów. Gdy się ściemniło, podzielił się opłatkiem ze swoimi towarzyszami z baraku. Potem udał się do pozostałych budynków. Kiedy późną nocą wracał do siebie, natknął się na strażnika. Enkawudzista zaczął mu grozić. Krzyczał, że go aresztuje, bo złamał obozowy regulamin. Wymierzył karabin w pierś kapłana. Duchowny najpierw zadrżał, a potem wyjął z bluzy resztki opłatka. Wyciągnął go w stronę strażnika i powiedział: „Dziś jest Boże Narodzenie, Rożdiestwo Christosa…, połam się ze mną opłatkiem; człowieku, bądź dobry!”. Czerwonoarmiejec popatrzył na księdza, z oczu popłynęły mu łzy. Rzucił tylko: „Biegnij szybko do swego baraku i bądź cicho”.

 

Kto ty jesteś?

Potem kaznodzieja przywołał jeszcze jedno wspomnienie.

– Nie tak dawno odwiedził mnie jeden z księży misjonarzy pracujących w Rosji. Opowiadał, że któregoś dnia dowiedział się o pewnym staruszku mieszkającym w jakiejś zapadłej wiosce na Syberii. Ten człowiek, prawdopodobnie Polak, żył samotnie w rozpadającym się domu. Nie było łatwo, ale misjonarz odnalazł go. Mężczyzna leżał w łóżku. Ksiądz pozdrowił go słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Stary człowiek zapytał: „Kto ty jesteś?”. Kapłan odrzekł: „Jestem księdzem”. Staruszek powtórzył pytanie. Kapłan odparł: „Jestem księdzem, przyjechałem do ciebie”. Mężczyzna znów ponowił zapytanie. Kapłan odpowiedział: „Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł biały…”. Staruszek rozpłakał się i powiedział: „Przyjechał do mnie ksiądz z Polski… przed śmiercią doznam tej łaski, że się wyspowiadam i przyjmę Komunię świętą, że umrę po Bożemu…”. Czas zesłania to były ciężkie lata, ale wygnanie zakończyło się dla was szczęśliwie. Dziś chcemy modlić się za ojczyznę i prosić o prawdziwą wolność, autentyczne braterstwo i pokój w Polsce i na całym świecie. Wasza droga była mierzona krzyżami. Módlmy się o szacunek do tego znaku i o poszanowanie tych, którzy cierpieli za Polskę – apelował ksiądz prałat.

 

Akt zła

Po Liturgii wszyscy udali się pod Pomnik Pamięci Sybiraków przy ul. Brzeskiej. Został on wzniesiony w 1995 r. Przedstawia cztery postacie zesłańców, symbolizujące ofiary terroru: księdza, prześladowanego za wiarę, matkę sybiraczkę z dzieckiem, żołnierza z 1939 r. oraz powstańca z okresu zaborów.

– Od napaści sowieckiej na Polskę minęło już osiemdziesiąt lat, a wciąż niezrozumiałe jest dla nas, jakie mechanizmy mogły spowodować taką agresję i nienawiść do drugiego człowieka. Żadne wielkie słowa nie wyrażą tego, co we wrześniu 1939 r. przeżyli nasi przodkowie. To był akt zła. Jego piętno nosimy do dziś, zwłaszcza że przez tak wiele lat zakłamywano naszą historię. (…) Jestem zaszczycony, mogąc stać tu, dziś, przed państwem, sybirakami, którzy stanowicie dla nas wzór najwyższej odwagi. Od was możemy uczyć się, czym jest honor i poświęcenie. (…) Jesteście państwo skarbem narodowym i możemy wam jedynie dziękować za wszystko, co zrobiliście dla Polski – mówił wiceprezydent Białej Podlaskiej Maciej Buczyński.

 

Krew i życie

W imieniu zesłańców głos zabrała Barbara Jakubiuk, prezes bialskiego Związku Sybiraków.

– Sybir kojarzy się nam z surową, nieprzyjazną krainą, gdzie życie każdego człowieka było walką o przetrwanie. Na Syberii doznaliśmy wiele przemocy, zniewolenia, głodu oraz ciężkiej pracy. To, że przeżyliśmy, zawdzięczamy tylko Panu Bogu oraz temu, że umiłowaliśmy naszą ojczyznę i bardzo za nią tęskniliśmy. Dzięki Bogu powróciliśmy do Polski. Dziś znów stoimy pod pomnikiem z czterema postaciami, które stanowią „przekrój” sybiraka na przestrzeni wieków. Za tymi rzeźbami kryją się jednak zwykli ludzie, którzy oddawali swoją krew i życie, nie pozwolili, by wyrwano im Polskę z serca. Żyjemy już w wolnym kraju, ale mamy wiele zagrożeń i to z każdej strony. Oby nigdy więcej nikogo nie spotkało to, co było naszym udziałem. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tej uroczystości. Bóg zapłać za waszą obecność – mówiła prezes związku.

W czasie obchodów wybrzmiał apel poległych. Na zakończenie złożono kwiaty i zapalono znicze pod pomnikiem.

 

Jestem i będę Polką!

– Kiedy zabrano mnie na Syberię, miałam tylko osiem miesięcy. Trafiłam tam z mamą i starszą o dziesięć lat siostrą. Wszystko, o czym powiem, znam z przekazów. Urodziłam się w Brześciu i stamtąd zostaliśmy wywiezieni. Mój ojciec był zawodowym wojskowym. Służył w Twierdzy Brzeskiej, a potem został rozstrzelany w Katyniu. Nas zesłano do Kazachstanu. Przeżyliśmy tam sześć lat. Syberyjskie lato było krótkie i upalne. W gorącym piasku można było ugotować jajko na twardo. Zimą temperatura spadała nawet do minus sześćdziesięciu stopni. Nie mieliśmy domu, więc musieliśmy zbudować sobie lepiankę. Oprócz trudnych warunków atmosferycznych towarzyszył nam głód. Mamę zabierano do pracy. Mówiono:, „Kto nie rabotajet, ten nie kuszajet”. Na miejscu zmuszano nas do przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa, ponieważ pochodziliśmy z terenów wschodnich, które po wojnie przyłączono do Rosji. Mama nie zgodziła się na to i twardo stała przy swoim stanowisku. Nie ugięła się nawet wtedy, gdy zamknięto ją na 48 godzin w ciemniej piwnicy. Martwiła się, bo zostałyśmy bez opieki, ale ciągle powtarzała: „Jestem Polką i będę nią do końca życia”. Wmawiano nam, że jeśli przyjmiemy obywatelstwo, będzie nam lżej, ale nie była to prawda. Niektórzy uwierzyli tym zapewnieniem. Ich rozpacz była ogromna, gdy nam, osobom z ciągle polskim obywatelstwem, pozwolono wrócić do ojczyzny. Oni musieli pozostać na obcej ziemi – wspomina pani Barbara.

 

Z honorami w Katyniu

– Powrót był radosny, ale jak opowiadała moja mama, z jednej Syberii, trafiliśmy na drugą. W Polsce nie mieliśmy ani domu, ani pracy, ani jedzenia. Trzeba było posłać nas do szkoły, siostra miał ukończonych tylko sześć klas. To trudne wspomnienia, do których nie chcę wracać. Należę do najmłodszych sybiraków. Jeśli chodzi o tych z naszego regionu, przy życiu pozostało już tylko około 25 osób – podkreśla B. Jakubiuk.

Do założenia związku zmotywowała ją starsza siostra. Mówiła: „Tu musi być nasz związek. Przecież pierwsze transporty z sybirakami przybywały właśnie do Białej Podlaskiej”. Organizację powołano w 1978 r. Jej członkowie spotykali się najpierw w podziemiach klasztoru braci kapucynów. W 1982 r. otrzymali kapelana.

– Z ks. Mieczysławem przeżyliśmy wiele pięknych chwil. Dwa razy byliśmy z nim w Katyniu. Udaliśmy się tam m.in. na otwarcie cmentarza wojennego. Byliśmy odświętnie ubrani, z biało-czerwonymi szarfami, z kwiatami i sztandarem. W bramach nekropolii stała rosyjska warta honorowa. Kiedy ją mijaliśmy, przyjęli nas z honorami. Nie czuję wrogości do Rosjan. Zawsze podkreślam, że żyję także dzięki Rosjance. Będąc na zesłaniu, mocno zachorowałam. Nie chciano mnie przyjąć do szpitala, choć mama mocno o to walczyła. Pod swój dach przyjęła mnie tamtejsza kobieta. Wyleczyła swoimi sposobami i żyję do dziś – podsumowuje pani Barbara.

Uroczystości rocznicowe zorganizował bialski magistrat.

AWAW