Powstańcza przysięga i atak na Łaskarzew
Łączność kolejowa z Petersburgiem została czasowo przerwana. Tego dnia gubernator cywilny lubelski Antoni Boduszyński tak pisał do margrabiego Wielopolskiego o sytuacji w Siedlcach: „Wskutek drugiego raportu naczelnika pow. siedleckiego nr 1330 wydałem stosowne zarządzenie o wyasygnowaniu sumy potrzebnej na utrzymanie 60 aresztowanych osób cywilnych, w więzieniu siedleckim osadzonych”. Wśród aresztowanych znaleźli się m.in. wójt gminy Stok Lacki i wójt gminy Strzała k. Siedlec podejrzani o sprzyjanie powstańcom. Obowiązki ich powierzono innym osobom dla „zabezpieczenia należytego biegu służby”. Z kolei naczelnik pow. łukowskiego Antoni Rzewuski pisał do gubernatora lubelskiego: „Rozpędzone bandy wichrzycieli tułające się w okolicznych lasach, napełniają trwogą spokojnych mieszkańców, przytrzymują posłańców idących z ekspedycjami rządowymi do biura powiatu, takowe otwierają, a nawet miały miejsce dwa krwawe wypadki. Zabito bowiem na polach dóbr Role o wiorst 5 od Łukowa położonych, kozaka z komendy w Łukowie kwaterującej, nazwiskiem Siemion Ewłantiew będącego w tamtych stronach na egzekucji i raniono pod wsią Gołaszynem o wiorst 3 od Łukowa żołnierza jadącego ze sztafetą wojskową. O wypadkach tych władza wojskowa zawiadomiona została i celem wyśledzenia i ujęcia sprawców codziennie wysyłane są w okolice Łukowa oddziały z pułku kostromskiego tu konsystującego. Wojsko dotąd aresztowało w Łukowie wiele osób cywilnych z różnych miejsc i różnego stanu. O zakomunikowanie sobie listy imiennej aresztowanych wezwałem naczelną władzę wojskową, skoro tylko takową pozyskam, przedstawić ją Jaśnie Wielmożnemu Panu nie omieszkam. W końcu mam zaszczyt powtórnie prosić o decyzję, z jakiego funduszu aresztowanych żywić należy”. Podpisujący ten raport sekretarz Kulesza nie mógł, oczywiście, jeszcze wiedzieć, że tego dnia pod wsią Świdry na trasie z Łukowa do Kocka znaleziono zwłoki płk. Srezniewskiego z kostromskiego pułku piechoty i denszczyka (służącego). którzy wracali z Lublina do Siedlec wozem konnym. Ok. północy tego dnia znaczna liczba powstańców uzbrojonych napadła na miasto Węgrów – pisał burmistrz Węgrowa Urbanowicz do naczelnika pow. siedleckiego Aleksandra Dychniewicza: „…Licznymi wystrzałami z ręcznej broni nas działających znagliła powrócić bezczynnie do kancelarii magistratu. Resztę nocy spędziliśmy wśród przerażenia, patrząc się na znaczne masy wciąż przybywającego ludu” – donosił dalej. Dzisiaj już wiemy, że powstańców zgromadzili w Węgrowie 21-letni Władysław Jabłonowski, uczeń szkoły genueńskiej, i 36-letni Jan Matliński ps. Sokół, właściciel ziemski. Oddział „Sokoła” rekrutował się z robotników cukrowni w Sokołowie Podl. i proskrybowanych, którzy woleli raczej śmierć ponieść w walce, niż służyć latami gdzieś daleko w wojsku rosyjskim. Janów Podl. był w rękach zgrupowania Rogińskiego. Nie tylko mundurowano tam strzelców, ale część gotowych powstańców złożyła tego dnia następującą przysięgę: „My niżej podpisani, zawezwani przez rząd centralny, przysięgamy Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu, Przenajświętszej Dziewicy i Wszystkim Świętym, że włożoną na nas przez rząd centralny Królestwa Polskiego służbę pełnić będziemy wiernie i uczciwie; że wszelkie powierzone nam tajemnice dochowamy święcie i nienaruszenie, i że dla dobra Ojczyzny gotowi jesteśmy poświęcić życie i przelać krew naszą do ostatniej kropli. Jeśli w czem nie dochowamy niniejszej przysięgi, tak nas skarz Panie Boże i Jego Święta Męka. W dowód czego całujemy Krzyż i Świętą Ewangelię”. Zapewne czytający tę przysięgę Roman Rogiński nie dopuszczał nawet myśli, że pod groźbą utraty życia złamie ją jako jeden z pierwszych.
27 stycznia szlachta z okolic Garwolina zgromadziła się ze wsi Rowy pod Łaskarzewem. Zawiadomiony o tym W. Lewandowski natychmiast tam pojechał. Jak zapisał W. Przyborowski: „Zebrana szlachta piorunowała przeciw półgłówkom, którzy nic nie mają do stracenia i kraj w nieszczęście strącają i oświadczyła Lewandowskiemu, że nic nie da – ani pieniędzy, ani koni, ani żywności, niech sobie piją piwo ci, którzy je nawarzyli”. Powstańczy naczelnik województwa ostro skrytykował to stanowisko, zagroził szlachcie karą i wezwał do walki. Przed świtem 28 stycznia płk Walenty Lewandowski zaatakował rodzinne miasto Łaskarzew. W ataku oprócz młodzieży szlacheckiej wzięli udział mieszczanie z Maciejowic i włościanie okolicznych wsi, razem ok. 130 osób. Atak był źle przygotowany i powiódł się połowicznie. Lewandowski ocenił go później bardzo pesymistycznie: „Pod ogniem rosyjskim wszystko pierzchło i znów zostałem sam jeden”. Innego zdania był burmistrz Łaskarzewa Boreysza, który tak pisał o tym do gubernatora lubelskiego: „W nocy 16/28 b.m. ok. godz. 6.00 nad dniem w mieście Łaskarzewie był napad na wojsko jednej sapernej roty III batalionu konsystującego w tutejszym mieście. Uderzający na wojsko otoczyli koszary, czyli domy, w których byli saperzy rozlokowani i strzelali. Rota zaś scentrowana była za miastem w domku, gdzie zarazem była ich kuchnia i po wzajemnych strzałach tak uderzający jako i wojskowi z Łaskarzewa ustąpili. Jednego wiejskiego człowieka w sukmanie na śmierć zabito”. Był to sołtys z Dłużewa. Ustępujący saperzy aresztowali ks. wikarego tutejszego kościoła Brzezińskiego i lekarza Chałuszczyńskiego oraz J. Lewandowskiego.
Józef Geresz