Powstańcze wigilie
„Przenikliwe zimna trwające już od kilku dni dokuczały powstańczemu żołnierzowi; w oddziałach Mareckiego i Lenieckiego brakowało kożuchów i obuwia, cała zaś przestrzeń pomiędzy Bugiem a szosami brzesko-warszawską i lubelsko-chełmską, jako najwięcej uczęszczana przez powstańców, była zupełnie ogołocona z zapasów ubrania i obuwia wybranego po wsiach i miasteczkach przez przechodzące oddziały bądź powstańców, bądź Moskwy. Przeciwnie pomiędzy Bugiem a szosą brzesko-warszawską znajdowały się, szczególnie w okolicach Konstantynowa i Janowa na północ od Międzyrzeca i Białej oraz w okolicach Węgrowa nad Liwcem, wszelkiego rodzaju zapasy…”.
W tej sytuacji gen. Heydenreich postanowił wyruszyć na północ, przemknąć przez szosę Warszawa – Brześć, zaopatrzyć się w kożuchy i obuwie, następnie wrócić w rejon Łukowa i Radzynia. Do tego celu wyznaczył oddział kawalerii liczący ok. 400 koni: jeden szwadron krakusów [swoją eskortę – J.G.] pod dowództwem kpt. L. Kossaka [brata słynnego malarza Juliusza – J.G.]) – 60 koni, dwa szwadrony ppłk. W. Pogorzelskiego – 120 szabel i lanc, trzy szwadrony mjr. L. Lutyńskiego – 120 jeźdźców, cztery szwadrony ppłk. T. Grzymały – 50 kawalerzystów.
18 grudnia Kruk wyruszył z Żelizny na Żerocin, następnie skręcił na Zahajki i nocą, omijając Międzyrzec z lewej strony, pomaszerował do wsi Przychody. Działania wywiadu rosyjskiego okazały się spóźnione. 18 grudnia naczelnik powiatu radzyńskiego donosił o przemarszu Kruka przez Horostytę i Opole Podedwórze. 19 grudnia Kruk dotarł do Zembrów, gdzie zanocował i z niewiadomych przyczyn zrezygnował z zamiaru przekroczenia szosy warszawsko-brzeskiej.
Tego samego dnia, otrzymawszy wieść, że banda Kruka znajduje się w okolicach Horodyszcza, gen. mjr Egger, naczelnik wojenny powiatu bialskiego, wysłał z Białej Podlaskiej kolumnę wojska pod dowództwem ppłk. Kwiecińskiego. Kolumna ta w sile dwóch rot i szwadronu ułanów została skierowana do Rudna i Walinnej z zadaniem zatrzymania i rozbicia przeciwnika. Spóźniony o trzy dni ruch okazał się jednak bezcelowy. Pogoda była niezbyt przyjazna. Powstaniec W. Żelkowski zapisał: „Z powodu śniegu i przymrozków stopniowo zwalniano nas na zimowe kwatery. Z tego tytułu otrzymałem urlop. Kiedy przybyłem do Podlodowa, nadeszli Moskale. Schroniłem się do młyna. Obsypałem się mąką, a papiery oddałem młynarce, zalecając jej, by schowała za pazuchę i wzięła dziecko do piersi. Sam zaś zacząłem rąbać drzewo przy kominie. Gdy oficer zapytał młynarkę, czy w nocy nie szli powstańcy, odpowiedziała, że nie wie, bo spała, a mąż pojechał do miasta z mąką. Po tej odpowiedzi odmaszerowali, a przy armatach dwóch powstańców przywiązanych prowadzili”.
20 grudnia gen. Kruk kierował się z Zembrów do Domanic, obchodząc Łuków od północy. Dzień później referent dostaw wojskowych powiatu bialskiego pisał do płk. Wróblewskiego: „Zapotrzebowane przez gen. Kruka rekwizyta wojskowe dla oddziału Ejtminowicza są gotowe do zabrania. Siłami powiatu nie mogą być dostarczone z uwagi na częste patrole wojska. Szkoda byłoby stracić i tak wielkim trudem przez administrację powiatową zebrany transport. Dlatego proszę o przysłanie oddziału kawalerii, który odebrałby ze wskazanych miejsc”.
Tego dnia gen. Kruk maszerował przez Wodynie i Seroczyn do wsi Prawda. 22 grudnia wysłana została z Siedlec w kierunku Łuków – Parczew kolumna wojska rosyjskiego pod dowództwem ppłk. Heinsa, szefa sztabu 2 Dywizji Piechoty. Były to trzy kompanie piechoty, szwadron ułanów i 100 Kozaków. Tego dnia gen. Kruk znajdował się w miejscowości Kujawy nieopodal Seroczyna. 23 grudnia wysłano z Międzyrzeca w kierunku Łukowa dwie kompanie rosyjskiej piechoty i szwadron ułanów pod dowództwem Hryniewieckiego. W tym czasie Kruk był już w Gułowie, gdzie zatrzymał się na nocleg. 24 grudnia Heydenreich odpoczywał w Woli Gułowskiej. Tak o tym zapisał A. Migdalski: „Kruk został zaproszony na wigilię Bożego Narodzenia do Adamowa czy też Woli Gułowskiej. Jak satelici krążyliśmy około niego, aby mógł szczęśliwie dojść i spożyć wieczerzę, jaką Bóg i dobrzy ludzie dali, a że nie było słychać o nieprzyjacielu, rozkulbaczyliśmy konie i udaliśmy się na spoczynek”. J.S. Liniewski z Lejna zanotował z koli: „Pod święta Bożego Narodzenia prawie wszystkie partie naszą okolicę zaległy i w wigilię Wilii, widząc, że na wigilię u mnie raz, że się nie pomieszczą, po wtóre nie jestem w stanie ich ugościć, rozdzielili się na dwoje: Ejtminowicz [Julian – J.G.] piechur został u mnie, a druga połowa z Cieszkowskim (Ćwiekiem) udała się do Jasieńskich, do Brussa i z tym oddziałem pomaszerował Ejtminowicz drugi” [Bogusław – J.G.].
Jazda płk. Wróblewskiego stanęła 24 grudnia w Wołoskowoli. Wigilię u właściciela Horocha P. Powierza opisał w słowach: „Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Byliśmy bardzo umęczeni, bo po figlu wypłatanym w Łęcznej nieprzyjaciel ciągle nas niepokoił i zmuszał do zmiany miejsca pobytu. W wigilię zaszliśmy do jakiegoś dworu po całodziennym spacerze po lesie. Łamaliśmy się chlebem i, maczając go w uskwarczonej słoninie, składaliśmy sobie życzenia”. Mało wiemy natomiast o wigilii w Brussie, w której uczestniczył także osądzony przez Kruka ppłk Karol Krysiński, przybyły z Galicji razem z płk. Ćwiekiem-Cieszkowskim. Gości przyjmował 60-letni właściciel Roch Jasieński, weteran z 1831 r., były prezes koła rolniczego okręgu włodawskiego, ojciec sześciu córek. Krysiński był pełen nadziei – nie znał jeszcze wyroku gen. Kruka. Wigilia nie trwała jednak długo. Kiedy bowiem Karol dowiedział się, że w pobliskim Lipniaku stacjonuje rosyjski gen. Borozdin, udał się z Ćwiekiem spiesznie do Wołoskowoli na spotkanie z płk. Wróblewskim. Wspólnie ruszyli do Sosnowicy, gdzie znaleźli piechotę litewską i część własnej pod dowództwem Sienkiewicza. Dopiero tu Krysiński dowiedział się o potraktowaniu go przez gen. Kruka.
Józef Geresz