Powstanie ośrodka pomocy unitom w Krakowie
Winą za to obarczył administrację cywilną. Pisał m.in.: Administracja, kierując się fałszywym humanizmem i zabiegając o swobodę wiary, dopuszcza się wzmocnienia wśród byłych unitów postawy niewypełniania rozporządzeń władz świeckich i duchownych i jest bezczynna wobec propagandy zagranicznej.
Gubernator warszawski hr. Paweł Kotzebue, odpowiadając na skargę pismem z 12 maja 1879 r., odpowiedzialność za zaistniałą sytuację przypisał złej sytuacji prawosławia w tejże parafii, wskazując przy tym brak misjonarskich zdolności miejscowego proboszcza. Dodał również, iż nie otrzymał żadnych informacji dotyczących wrogich kazań okolicznych księży katolickich, aczkolwiek w jego opinii tzw. łacińska propaganda „sprowadza się do tego, że w kościołach łacińskich znajdują się rozumni i wykształceni księża, którzy działają zgodnie z zasadami misjonarskimi, przemyślanymi i przeprowadzanymi delikatnie. Przyciągają ludzi łagodnym obchodzeniem się z nimi i nienagannym prowadzeniem się”. Na koniec zauważył, że gdyby duchowni prawosławni starali się wzbudzić w wiernych uczucie szacunku, wówczas łacińska propaganda straciłaby dogodne warunki działania. Pop Musiewicz, nie zamierzając stosować się do rad, przyjął inną taktykę…
Nieustanne skargi abp. Leontija na brak pomocy administracji oraz naciski duchowieństwa prawosławnego na gubernatora siedleckiego Moskwina spowodowały, że wiosną 1879 r. Swory znowu stały się widownią urzędniczych ekscesów. Do wsi ponownie skierowano jednostki wojskowe, które wycofano w związku z wojną z Turcją. Według relacji świadków były to dwie roty piechoty, które stacjonowały w Sworach aż do 1881 r. na koszt mieszkańców, niemiłosiernie ich przy tym grabiąc i objadając. Po trzech latach ludzie ze wsi (zwłaszcza dzieci) zaczęli umierać z głodu i nędzy, a wojsko zmuszone było żywić się za własne pieniądze. Dopiero wtedy je wycofano. W 1879 r. – według urzędowego oświadczenia oficerów stacjonujących w Sworach – żołnierze szybko „demoralizowali się”, pojmując siłę ducha unitów; innymi słowy: łagodnieli, oświecali się i cywilizowali. Dlatego z rozkazu władz wojskowych roty zmieniane były co dwa miesiące i nawet oficerowie wypraszali się od „nieprzyjemnego” dla nich postoju.
Jednak nie tylko wojsko było utrapieniem mieszkańców. Z relacji ks. J. Pruszkowskiego wynika, iż co piątek do Swór przyjeżdżał naczelnik powiatu konstantynowskiego. Wezwawszy wójta i strażników, ściągał z każdego gospodarza zaległe grzywny za dzieci nieochrzczone w cerkwi. Za każde dziecko ojciec musiał płacić początkowo 5 zł kary dziennie. Kiedy zasoby pieniężne włościan wyczerpywały się, uiszczali 5 zł tygodniowo, a wreszcie – 5 zł miesięcznie. Niejednokrotnie zabierano też odzież i narzędzia rolnicze z celem przeznaczenia ich na licytację. Z braku „cenniejszych” rzeczy zdarzało się nawet, że obdzierano strzechę z obory i sprzedawano Żydom na podściał dla bydląt. Bardziej gorliwych w wierze unitów zamykano w areszcie. Przykładem jest Nicefor Giereło, który zmarł w siedleckim więzieniu.
Łomazy ukarano inaczej. 11 kwietnia 1879 r. konsystorz generalny diecezji lubelskiej wyznaczył na czasowego administratora parafii łacińskiej ks. Józefa Kosmolskiego. Gubernator Kotzebue pismem z 31 maja kazał – na znak sprzeciwu – zamknąć kościół. Podobny los został spotkał kościół łaciński w Rossoszy. Mimo iż w Hołubli z powodu pobicia przez żołnierzy zakończyło życie w ciągu roku czterech gospodarzy, unici nie ustawali w oporze. W czerwcu 1879 r. na odpust św. Antoniego do Włodawy przybyło ok. 10 tys. unitów, spośród których wielu wyspowiadał ks. Feliks Rowiński, ówczesny dziekan włodawski.
Proboszcz siedlecki ks. Wiktor Dąbrowski w 1879 r. niejednokrotnie odwiedzał w więzieniu misjonarza – ks. Jackowskiego. Nauczyciel Tomczak z gminy Jabłoń w powiecie sokołowskim pisał 6 listopada 1879 r. do naczelnej dyrekcji: „Mieszkańcy wsi Mołorzew z uporem nie chcą posyłać dzieci do szkoły i mówili: my sami będziemy utrzymywać dla siebie polskiego nauczyciela”. Unitom pomagał tam ks. F. Wasilewski. Pod datą 4 grudnia 1879 r. pijar – ks. Adam Słotwiński z Krakowa zanotował: „Przybyli do mnie poeta Adam Asnyk z Janem Frankowskim wracającym z Rzymu z deputacją Rusinów [unitów – J.G.] z Podlasia. J. Frankowski opowiadał mi, że Ojciec Święty Leon XIII przyjął ich na audiencji z całym wylaniem serca i wyznaczył dla unitów komisję specjalną. Deputacja, z którą był w Rzymie, wybrana przez 12 tys. mieszkańców Podlasia, wręczyła Ojcu Świętemu adres zawierający czyny i gwałty popełnione przez Moskali na unitach z prośbą o pomoc. Pan Tadeusz Oksza-Orzechowski przedstawił tę deputację papieżowi… Leon XIII pragnął i życzył sobie, aby nikt w Rzymie, ani w Watykanie, nie wiedział o treści rozmowy na tej audiencji. Biedaki nie mieli grosza z powrotem – dałem im 30 złp. J. Frankowski wraz z całą deputacją prosił mnie gorąco w obecności Asnyka, abym był ich rzecznikiem w Krakowie w sprawie unickiej… Zgodziłem się. Zaraz też z Frankowskim, Żukowskim i Cz. Dębowskim udaliśmy się do różnych proboszczów krakowskich, prosząc, aby w ich kościołach odbywały się chrzty i śluby unitów, ale wszędzie nam odmówiono z powodu bojaźni i kłopotów. Udaliśmy się nareszcie do ks. Waleriana Serwatowskiego, który bez namysłu zgodził się, tj. aby śluby i chrzty unitów odbywały się w jego parafii – św. Piotra i żeby te akta w księdze osobnej były zapisywane. Ks. Serwatowski wyrobił sobie na to pozwolenie od bp. Gałeckiego”.
Józef Geresz