Komentarze
Pożar w uśmiechniętej Polsce

Pożar w uśmiechniętej Polsce

Dziś będzie o teoriach spiskowych. Hipotezach, które wbrew nazwie nie traktują o teoriach i spiskach, a o faktach i prawdzie.

Ostatnio mieliśmy w kraju wysyp dziwnych pożarów. Płonął m.in. największy kompleks handlowy w Warszawie, kilka autobusów w bytomskiej zajezdni, w ogniu stanęła szkoła w Grodzisku Mazowieckim, z dymem poszło kilkaset ton niebezpiecznych odpadów składowanych na nielegalnych wysypiskach w różnych częściach kraju. Oczywiście wszystkich tych zdarzeń nie da się połączyć jakąś wspólną klamrą, gdyż byłaby to naprawdę spiskowa megateoria.

Najwięcej emocji wywołał profesjonalnie przebiegający pożar warszawskiego centrum handlowego Marywilska 44. Aby nie było żadnych ofiar, podpalacze wybrali niedzielę niehandlową. Strażacy dotarli na miejsce w regulaminowym czasie. Sprawnie przeprowadzili akcję gaśniczą. Nic nie ocalało. A prezydent Rafał Trzaskowski – zanim jeszcze nakazał pozdejmować krzyże w urzędach – otworzył dodatkowe okienko w tzw. pośredniaku, żeby ci, którym żywioł zabrał cały dorobek życia, mogli sprawnie rejestrować się jako bezrobotni.

Nieszczęście, które dotknęło wielu kupców, w tym ok. 2 tys. pracujących tam Wietnamczyków, sprawiło, że natychmiast pojawiło się wiele teorii spiskowych. Jedna z nich głosi, że pożar wzniecono na polecenie kogoś, kto niechętnym okiem patrzy na konkurencyjny i nieźle prosperujący od lat biznes wietnamski w Polsce.

Kolejna fałszywa pogłoska mówi o działaniu obcych służb. I choć zaprzecza temu świeżo wystrugany przez Donalda Tuska szef MSWiA Tomasz Siemoniak, to już prezydent Andrzej Duda zauważył, że pożary mogą być „próbą destabilizacji sytuacji w Polsce przez działania czynników zewnętrznych”.

Inna teoria związana jest z liczną grupą ukraińskich uchodźców w Polsce. Władze naszego wschodniego sąsiada, którym coraz bardziej doskwiera brak żołnierzy, miałyby sprowokować Polski rząd do tego, by wyłapał i odstawił do granicy choćby kilkadziesiąt tysięcy ukraińskich mężczyzn w sile wieku. Na myśl, że Ukraińcy (ci sami, których przodkowie podpalali m.in. wsie na Wołyniu) puścili z dymem ogromne centrum handlowe, w głowach wielu rodaków mogłoby przecież wykiełkować ziarno niepewności. Większość z nas zapewne zaczęłaby zachodzić w głowę, czy aby na pewno nadal należy „przechowywać” w Polsce młodzieńców (nazywanych złośliwie byczkami), którzy chętnie korzystają z socjalu, jakim obdarowują ich kolejne rządy.

Pojawiło się również domniemanie mówiące o tym, że Marywilską podpalili ludzie Putina, który usiłuje zdestabilizować Polskę przed wyborami do europarlamentu. Co ciekawe, taką teorię rozpowszechniają zarówno rządzący, jak i opozycja. Wielu powielało plotki o tym, że przeszło 6 ha ziemi będącej własnością miasta stołecznego, na której dzierżawca wybudował centrum handlowe, interesowało się już kilku deweloperów. Wreszcie niektórzy uznali, że obiekt podpalili sami kupcy protestujący od jakiegoś czasu przeciwko zapowiadanym podwyżkom czynszu za wynajem powierzchni handlowych przy Marywilskiej.

Jak tam naprawdę było, wyjaśni zapewne energiczne śledztwo, które właśnie wszczęto. No chyba że skończy się ono tak, jak wiele dochodzeń prowadzonych przez niezależne sądy za poprzednich rządów Tuska, kiedy to okazywało się, że większość teorii spiskowych posiadała jednak drugie dno.

Leszek Sawicki