Historia
Praca tajnych misjonarzy w drugiej połowie 1903 r.

Praca tajnych misjonarzy w drugiej połowie 1903 r.

28 lipca 1903 r. ks. Jan Urban pracował we wsi Lechuty. O tej wizycie napisał: Stanęliśmy gospodą u niejakiego Eliasza, który przed laty broniąc NMP, zwycięsko procesował się z popem z Terespola (…). Zasiadłem na całą noc do pracy. Najprzód ochrzciłem dzieci, potem zacząłem słuchać spowiedzi.

A tak wspominała to wydarzenie córka gospodarza: Byłam chrzczona razem z innymi dziećmi w komorze domu swoich rodziców: tercjarza Eliasza i Julianny Daniluk w Lechutach Małych. Ksiądz był u nas dwa dni. Nocował między snopkami w naszej stodole. Tam noszono mu jadło, tam też coś pisał.

Chrzcił wieczorem dzieci z Lechut, Kuzawki, Kukuryk, Samowicz. Ojciec przykazał mi, abym o chrzcie nikomu nie mówiła. Chrzest był tajny za niewoli. Ojciec miał poważne zmartwienia, bo tego dnia, gdy czekał na przyjazd księdza, obok naszego domu ludzie pielili na polu Żyda ogórki; byli wśród nich ludzie niepewni, prawosławni. Żyd pilnował pracy (…). Ojciec wiedział, że Żyd z Terespola Abram Wewel był człowiekiem uczciwym. Podszedł do niego i powiedział, że do niego dzisiaj ma przyjechać ksiądz, by chrzcić dzieci, i boi się prawosławnych. Żyd nie zawiódł, odprowadził ludzi na pola Samowicz i ksiądz mógł bezpiecznie przyjechać. Abram widział księdza, ale nie wydał”.

Następnym etapem podróży był Piszczac, który liczył ok. 2 tys. mieszkańców. W Piszczacu misjonarz zatrzymał się u stolarza Pawła, który niedawno nawrócił się na katolicyzm, zerwał stosunki z popem i otworzył dom na odprawianie nabożeństwa majowego, sporządził konfesjonał do kościoła w Tucznej i zapisał się do tercjarstwa.

Potem ks. Urban przeniósł się do Karola Charkiewicza, który nie stracił wiary, mimo że siedem lat służył w wojsku carskim, a brat jego był diakonem prawosławnym. Kolejnym etapem była Bokinka, która okazała się bardzo zaniedbana pod względem religijnym. Następną wsią do pracy była Stasiówka. Tu misjonarz zganił ludzi za wiarę w zabobony. Tego roku był tu pomór na świnie i mieszkańcy zaprosili wróżbitę. Poszeptał on do zwierząt, zainkasował pieniądze, a świnie i tak pozdychały. Ze Stasiówki misjonarz pojechał do Horodyszcza, które liczyło ok. 1 tys. mieszkańców. Tutaj przerwał pracę misjonarzowi strażnik rosyjski, ale – jak się okazało – nie szukał księdza, tylko właściciela padłego cielęcia, którego mięso Żyd sprzedał chłopom.

Z Horodyszcza misjonarz pojechał do Dawidów, a stamtąd do Lublina, żeby załatwić pewne sprawy. Odnotował potem: „Ks. Kłopotowski [Podlasiak, obecnie błogosławiony – JG] zajmował się mną cały prawie dzień: objechaliśmy razem dobroczynne zakłady pod jego zarządem będące, przy czym rozwijał przede mną swoje rozległe projekty. Obdarował paczką książeczek ludowych własnego pióra. Udzielił wskazówek co do misji”.

Z Lublina misjonarz przyjechał do Buradowa. Tu ochrzcił 60 osób w różnym wieku i bierzmował. Pewna kobieta, która leżała bez przytomności, odzyskała ją i przyjęła Komunię św. W następnej wsi – Laski miał niemiłe spotkanie z trzema szpiegami prawosławnymi. Z Lasek wstąpił do Milanowa. Siostra szpitalna pokazała mu opuszczony kościół, zrujnowane ołtarze, ściany od wilgoci pokryte pleśnią, gdyż rząd nie pozwolił na restaurację świątyni. Aby nie dopuścić do całkowitej ruiny, księżna Czetwertyńska bez zezwolenia pokryła ją nowym dachem.

W Kostrach nastąpiła zmiana koni i misjonarz udał się do Radcza. Wieś ta liczyła ok. 1 tys. dusz, bardzo zaniedbanych. Tutaj misjonarz prawie głodował i okazał zdziwienie, ponieważ gospodyni u której się zatrzymał, wyznała, że nie umie gotować kartofli.

Z Radcza ks. Urban pojechał do Lewczuka do Gęsi. Tu odbył się chrzest 40 dzieci; do Komunii przystąpiło 110 osób. Po drodze do Zahajek w Opolu minął zamknięty, podupadający kościół łaciński. W Zahajkach zatrzymał się u gospodarza nazwiskiem Rudko. Kiedyś jeden z jego synów za przechowanie u siebie misjonarza Markiewki siedział rok w więzieniu.

Gdy przybył do Żukowa, zauważył mieszkania w nieładzie i gospodynie w niegodziwych strojach. Z Żukowa udał się do Różanki. Tu unici byli sterroryzowani i trzeba się było mieć na baczności. Z Różanki pojechał do Dołhobród, gdzie spotkał się z Andrzejem Błyskoszem, który rok później wsławił się swą tragiczną pielgrzymką do Rzymu. Z Dołhobród misjonarz udał się do Dańców, a stamtąd do Łyniewa. To ochrzcił 70 dzieci i przeczekał pożar. Z Łyniewa wyruszył do Polubicz, gdzie było 50 spowiedzi i 35 chrztów. Stamtąd pojechał do Dubicy, gdzie z powodu planowanych w rejonie Wisznic manewrów wojskowych było niespokojnie. W Dubicy dokonał 155 chrztów; do spowiedzi przystąpiło ok. 50 osób. Z Dubicy przejechał na teren powiatu radzyńskiego, do wsi Kozły. Tutaj br. Marian zasłabł, ale uratowała go domorosła lekarka, żona ekonoma. W Kozłach ochrzcił 120 osób i bierzmował 90. Następnie udał się do Wólki Korczowskiej, gdzie ochrzcił 54 osoby – niektórzy z nich byli już małżonkami. Następna wieś Walinna była bardzo religijna. Tutaj Msza św. odbyła się w kaplicy jeszcze z czasów unickich, podtrzymywanej własnym sumptem mieszkańców. Na Mszy było ok. 150 osób. Koło Walinnej spotkano kobietę unitkę, która – przesiedlona do Orenburga – po 30 latach przybyła z pielgrzymką do Częstochowy. Strasznie zaniedbana pod względem religijnym okazała się wieś Jabłoń. Tu misjonarz ochrzcił ok. 100 osób, ale ze względu na niebezpieczeństwo wykrycia – 150 pozostało nieochrzczonych. Odwiedził jeszcze Wiski, gdzie pobłogosławił ślub młodej pary, i Derewiczną, gdzie było przeszło 60 dzieci do chrztu. Następnie przybył do Lisiowólki. Poprzedni misjonarz gościł tutaj 18 lat wcześniej, toteż do chrztu było więcej niż 150 osób. Była to ostatnia wieś na trasie jego podróży misyjnej.

W grudniu 1903 r. przybył na Podlasie następny misjonarz – ks. Apoloniusz Kraupa. Wraz z br. Marianem odwiedził Glinny Stok, wieś Jamy, Tyśmienicę i Maśluchy. Wszędzie chrzcili, spowiadali, celebrowali Msze św. i zakładali Koła Żywego Różańca.

Józef Geresz