Prawda w matriksie
Papież Franciszek jest zaskoczony tym, że jego słowa, celowo wyrażone w języku dnia powszedniego, przez wiele mediów zostały wyrwane z kontekstu - powiedział kilka dni temu dziennikowi „Avvenire” jeden z najbliższych współpracowników papieża, abp Angelo Becciu.
Dodał, że Franciszkowi jest przykro z powodu powstałego w ten sposób zamieszania. Głosy krytyki posypały się z lewa i prawa. Zwłaszcza te drugie zostały sprytnie wzmocnione i nagłośnione, aby pokazać Kościół (rzekomo) podzielony, nastawiony antypapiesko, zbuntowany. Radochy lewactwa było co niemiara! Nie pierwszy raz zresztą. Co się zatem stało?
Problem
Z jednej strony mamy do czynienia z nieszablonową osobowością Ojca Świętego, spontanicznego w swoim działaniu, wrażliwego na los drugiego człowieka, wsłuchującego się w jego potrzeby, bezpośredniego w kontaktach z mediami. Podkreśla się, że bardzo przypomina w tym św. Jana XXIII. Zarówno św. Jan Paweł II, jaki i Benedykt XVI mieli swoje własne style komunikowania się z wiernymi – niewielka rozpiętość czasowa trzech pontyfikatów sprawia, że trudno jest uniknąć porównań. Po drugiej stronie lokuje się ogromna medialna struktura, funkcjonująca w brutalnych komercyjnych realiach, gdzie „bad news is good news”, gdzie ważniejsze od treści przekazu są emocje. Niestety, w dużej mierze jest ona nieprzychylna chrześcijaństwu. ...
Ks. Paweł Siedlanowski