Komentarze
Prawie Japonia

Prawie Japonia

To mi się podoba! Japończyki-skurczybyki znowu w czołówce. Niejaki pan Nishimoto (jak nietrudno się domyślić, obywatel Kraju Kwitnącej Wiśni) wpadł na - zaryzykuję - genialny w swej prostocie pomysł.

Mianowicie uruchomił (poprzez stronę internetową) biznes, który proponuje wynajęcie mężczyzny. Do tych P.T. Czytelników, którzy się już dwuznacznie uśmiechają, mówię: chwila-moment. Do zadań wynajmowanego należy bowiem nie co innego, jak wykonanie szeroko pojętego wachlarza prac domowych. Pan Nishimoto postanowił ponadto zawalczyć ze stereotypem - podobno często będącego obiektem kpin z powodu pojawiającej się łysiny, zaokrąglonego brzucha „piwnego” i mało higienicznych zwyczajów - Japończyka w średnim wieku. No i jeszcze był przekonany, że jego klientami będą przede wszystkim młodzi mężczyźni. A tu hops-siups! Surprise! Po naszemu - siurpryza. Klientki to głównie kobiety. W tzw. sile wieku.

A wynajmowani w ramach prac domowych panowie są im potrzebni do: 1) ogarnięcia chaty; 2) porady dotyczącej a)kariery, b) związku międzyludzkiego; 3) towarzyszenia im a) na koncercie, b) w barach; 4) pomocy przy przeprowadzkach; 5) udawania ich chłopaka; 6) odstraszania stalkerów. Żeby nie było niedomówień: Pan Nishimoto zapewnia klientkom bezpieczeństwo, czyli – sprawdza swoich pracowników, czy nie byli notowani za jakieś przestępstwa albo czy nie są zbyt nużący. Zabronione jest też dotykanie klientek i robienie czegokolwiek, co mogłoby doprowadzić do fizycznej relacji. A kto by się nakazowi sprzeniewierzył – won z pananishimotowej roboty!

„Dobrych wujków” do wynajęcia jest sporo – toteż interes pana Nishimoto ma się więcej niż dobrze. A że pracownicy co miesiąc wnoszą opłatę członkowską i podpisują roczny kontrakt, pan Nishimoto śpi spokojnie, jeśli chodzi o wykorzystywanie jego platformy do niecnych celów.

Obywatelskie samopoczucie poprawia mu też przekonanie, że wynajmowani panowie poza korzyściami finansowymi mają i inne profity. Na przykład: 1) stają się bardziej pewni siebie; 2) poprawiają swój wizerunek; 3) udzielając rad innym, sami wiele się uczą. Co istotne – zanim pan Nishimoto zatrudnił „wujków”, sam realizował pierwsze zlecenia. Co bez wątpienia jest potwierdzeniem prastarej zasady, że chociaż słowa uczą, to właśnie przykłady pociągają. Dzisiaj jego firma dostaje około 900 zleceń miesięcznie. Można? Można.

A w Polsce do prac domowych ciągle i ciągle kobiety. Nawet męskiego odpowiednika do słowa sprzątaczka nie wynaleziono. Polska język trudna język.

Była kiedyś taka przepowiednia, że zostaniemy drugą Japonią. I że każdy Polak i Polka po 100 tys. dostaną. W takiej sytuacji Polki pewnie by z usługi „wujków” pana Nishimoto chętnie skorzystały. Póki co – zamiast Nishimoto głównie Hashimoto mają. Prawie że to samo. Tyle że prawie – jak powszechnie wiadomo – lubi robić  różnicę. W tym przypadku – robi całkiem sporą.

Anna Wolańska