Prawie… robi różnicę
Na początek zasłyszany ongiś dialog. - Jestem wegetarianinem! - powiedział pan T. Jego nagłe oświadczenie zdziwiło nieco małe grono znajomych. Spotkali się przy okazji kolejnej rocznicy matury. Niektórzy dawno się nie widzieli. Opowiadali o minionych latach, dorastających dzieciach. - Oooo, to nowość! Pamiętam, że dawnymi laty nie stroniłeś od soczystych pieczeni! Ogniska, nocne imprezy! Cóż to były za czasy!... - żywo zareagował na deklarację kolegi z dzieciństwa S. - Dajesz radę? - zapytał z niedowierzaniem. - No bez przesady! Wiesz, aż tak radykalny to nie jestem. Dwa, trzy razy w tygodniu jem mięso - odparł T. z rozbrajającą szarością. - Jak to?! - w rozmowę włączyła się zdziwiona M. - Albo jesteś, albo nie jesteś wegetarianinem…
– Nie czepiajmy się szczegółów…. – przerwał T. z uśmiechem. – Jestem nowoczesnym wegetarianinem! Nie wolno mi?
– Wolno, ale nie mów, że jesteś wegetarianinem – usłyszał. – Tak się nie da. Albo jesteś nim, albo nie.
Zebrane towarzystwo nie podjęło tematu. Chyba byli myślami gdzie indziej, w czasach młodości, kiedy wszystko było inne: durne, jurne, szalone. A przede wszystkim, prostsze…
Prawie… robi różnicę
Od czasów reklamy znanej marki piwa wiadomo, że „«prawie» robi różnicę”. Starsi pamiętają czasy, gdy na koronie Stadionu Dziesięciolecia na polowych łóżkach leżały „prawie” oryginalne dżinsy, można były za dobrą cenę nabyć „prawie” oryginalny sprzęt elektroniczny przybyły z „prawie” Japonii albo „prawie” oryginalne płyty CD lub DVD z całkiem prawdziwą muzyką i filmami. Minęły dekady. ...
Ks. Paweł Siedlanowski