Region
Problematyczna inwestycja

Problematyczna inwestycja

W Roskoszy ma powstać ogromna chlewnia na kilka tysięcy świń. Okoliczni mieszkańcy protestują i piszą petycje do wójta oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.

Inwestor złożył wniosek o wydanie tzw. decyzji środowiskowej. - Musi być zaopiniowany przez RDOŚ i sanepid. Ostateczną decyzję podejmiemy po otrzymaniu tych opinii. Na razie poczyniono tylko wstępne kroki zmierzające do realizacji inwestycji. Jeśli obie wyżej wymienione instytucje uznają, że przedsięwzięcie może być wykonane bez szkody dla ludzi, my - jako urząd gminy - nie mamy nic do powiedzenia.

Będziemy musieli wydać pozytywną decyzję. Takie są przepisy – zaznacza Waldemar Danieluk, kierownik referatu rolnego w urzędzie gminy Biała Podlask

Zaznacza, że władze gminy wezmą pod uwagę głosy mieszkańców, jeśli te będą uzasadnione. – Należy jednak pamiętać, że jesteśmy na terenach rolniczych. W naszej okolicy pobudowało się wiele osób, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego, ale to nie znaczy, że trzeba utrudniać życie innym rolnikom i nie pozwalać im na prowadzenie swojej działalności. Musimy brać pod uwagę argumenty obu stron – mówi przedstawiciel urzędu gminy.

 

Liczą na zrozumienie

Anna Podgórska, sołtys wsi Roskosz, tłumaczy, że mieszkańcy obawiają się smrodu. – Boje się, że fetor będzie odczuwalny przez cały rok. Nikt nie może zagwarantować, iż chlewnia będzie bezzapachowa. Ten sam inwestor ma już podobny obiekt w pobliskim Worońcu. Mieszkańcy tamtejszej miejscowości nie mogą nawet wywiesić na dwór prania, bo wszystko bardzo szybko przesiąka brzydkim zapachem. Inwestor zakupił pola położone wokół naszej miejscowości. Jeśli będzie wylewał tam gnojowicę, nie unikniemy smrodu. Obecnie do 28 czerwca trwają konsultacje społeczne. Liczymy na zrozumienie ze strony naszych władz – mówi pani sołtys.

Do tej pory przedsiębiorca nie spotkał się z mieszkańcami Roskoszy, którzy – jak podkreśla Tomasz Bylina, radny powiatu bialskiego i zarazem nadleśniczy z Białej Podlaskiej – nie byli oficjalnie poinformowani o pomyśle budowy chlewni. – 28 kwietnia wójt napisał powiadomienie o wszczęciu postępowania w sprawie inwestycji. O rozpoczęciu procedury powiadomiono tylko inwestora i kilka osób sąsiadujących bezpośrednio z działką, gdzie ma powstać chlewnia. Reszta, czyli mieszkańcy wsi, ODR i szkoła w Grabanowie, właściciele hoteli oraz Europejskie Centrum Kształcenia i Wychowania OHP w Roskoszy nic nie wiedzieli – twierdzi nadleśniczy T. Bylina.

 

Nikt nie był pominięty…

Z powyższymi zarzutami nie zgadza się W. Danieluk. – To totalna bzdura. Postępowanie w sprawie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach toczy się z udziałem społeczeństwa. Wszystkie zainteresowane strony, w tym mieszkańcy miejscowości Roskosz, zostały poinformowane. Wiadomość trafiła do sołectw, osobiście otrzymali ją także bezpośredni sąsiedzi. O wszystkim piszemy również na stronie internetowej. W tak poważnej sprawienie nie można kogokolwiek pominąć, tym bardziej że procedury administracyjne wymagają powiadomienia wszystkich stron i udziału społeczeństwa. Otrzymaliśmy już wiele uwag i protestów – zaznacza kierownik referatu rolnego.

T. Bylina i sołtys A. Podgórska zbierali podpisy pod petycją w sprawie zaniechania budowy chlewni. Pod apelem podpisało się kilkaset osób. – Każdy chciał złożyć podpis. Protestują nie tylko mieszkańcy Roskoszy, ale także pobliskiego Wilczyna, Grabanowa i Julkowa. Boją się przede wszystkim uciążliwego smrodu. Nie wiemy, czy nie zagrozi on pasiece pszczół w Grabanowie. Gnojowica z chlewni będzie wylewana na pola. Na terenie Roskoszy mamy ujęcie wody pitnej. Kto nam zagwarantuje, że nie zostanie ono skażone? Apelujemy, by inwestor zmienił lokalizację i zbudował chlewnię z dala od osiedli, a bliżej lasu – informuje T. Bylina.

 

Kłaniają się przepisy

Sąsiedztwo inwestycji może też wpłynąć negatywnie na obraz wsi Roskosz, która w ostatnich latach nabrała walorów turystycznych, odwiedzają goście z Polski i zagranicy.

Przeciwko chlewni opowiada się także pobliska jednostka wojskowa i dyrekcja OHP.

– Każda większa hodowla jest w jakiś sposób uciążliwa, ale problem leży też po innej stronie. Kiedy odpowiednie służby zaczną wreszcie kontrolować producentów pod względem przestrzegania przepisów weterynaryjnych, sanitarnych i agrotechnicznych? Gnojowicę można wywozić na pola tylko od 1 marca do 30 listopada. Musi być ona natychmiast przeorana, nie może leżeć na polu. Trzeba też przestrzegać leżakowania gnojowicy w zbiornikach. Jeśli prawo będzie respektowane, wtedy hodowla nie sprawi trudności okolicznym mieszkańcom. Wszyscy – właściciele chlewni, instytucje i mieszkańcy wsi – musimy dojrzeć do tego, by zacząć przestrzegać obowiązujących zasad i nie utrudniać życia jeden drugiemu – ocenia W. Danieluk, dodając, że nie można z góry zakładać, iż chlewnia będzie emitowała przykry zapach, który stanie się odczuwalny w kilku sąsiednich wsiach, a protesty są związane ze zbliżającą się kampanią wyborczą. Mieszkańcy z kolei pytają retorycznie: „Dlaczego pozwalamy na budowę chlewni w momencie, gdy na terenie gminy szaleje ASF?”. Drobny rolnik nie może mieć żadnego tucznika, a wielki inwestor będzie hodował kilka tysięcy sztuk. Trudno im to zrozumieć…

AWAW