Próby obejścia krzywdzących rozporządzeń
Miejscowi ludzie pytali wygnańców unitów: Z czego wy żyjecie? Przecież my mamy pomoc od rządu, ale z głodu przymieramy [wygnańcy otrzymywali tylko 8 kopiejek - JG]. Unici odpowiadali: Dobra wiara rodzi uczynki dobre, więc nasza wiara nas żywi. Wiadomo, że unitów wspomagał wspomniany przedtem ks. W. Chotkowski z Krakowa, który wydał ich listy i nagłośnił sprawę w Europie. W miarę możności przemycano więc im pomoc materialną.
W ziemi chersońskiej z kolei panował klimat czarnomorski, łagodny, ciepły, a gleba była urodzajna, dlatego ani głodu, ani chłodu unici tam nie zaznawali. Jednak pomimo dobrych warunków życia wszyscy tam zesłani bardzo tęsknili za rodzinami i swoim krajem. Przy wywożeniu mówiono im, że tylko na dwa lata, a musieli żyć więcej niż lat kilkanaście. Próbowali odwoływać się wszędzie, gdzie było to możliwe. Wiadomo, że 30 lipca i 19 sierpnia 1892 r. biskup lubelski F. Jaczewski zarządzający byłą diecezją podlaską otrzymał listy od unitów od 24 lat przebywających na zesłaniu w guberni chersońskiej. Listy podpisało 43 mężczyzn piśmiennych, ale – jak zaznaczono – było wielu nieumiejących pisać (wygnaniec Jan Tymicki ze wsi Szpaki mimo swej choroby na zesłaniu nauczył się, jako samouk, bardzo ładnie pisać po polsku; bardzo równiutko i starannie przepisał Ewangelię, której tekst był oprawiony w skórę). Unici pisali do biskupa „My nędzne prochy padamy do stóp Waszynych i zanosimy do Waszej Ekscelencji najgorętszą prośbę o przyjęcie na łono Rzymsko-katolickiego Kościoła (…) co począć w naszej zgrzybiałej starości”. Podano im z Warszawy, że wszelkie prośby do cara są bezskuteczne, stąd prosili biskupa o pomoc. W tej sprawie bp Jaczewski niewiele mógł uczynić, a jednak wystosował memoriał do „namiestnika” w Królestwie.
W kraju unici podlascy chwytali się różnych fortelów, by dostać się do katolickich kościołów i sanktuariów. Jak słusznie zauważył historyk dr Andrzej Szabaciuk, pomimo licznych trudności i nieustających prześladowań niejednokrotnie potrafili znaleźć sposoby, by przechytrzyć rosyjską machinę urzędniczą. Za przykład niech posłużą wydarzenia związane z budową pomnika Aleksandra II w Częstochowie. Wg zamiarów rządu rosyjskiego monument miał zostać wzniesiony w miejscu licznie odwiedzanym przez chłopów, z ich pieniędzy, jako wdzięczność za uwłaszczenie. Unici odnieśli się do tego projektu z dystansem. 17 kwietnia 1889 r. miało miejsce odsłonięcie 3,5-metrowej spiżowej figury cara. Na postumencie umieszczono napis w języku polskim i rosyjskim: „Wzniesiony w roku 1889 staraniem ludności wiejskiej Królestwa, cesarzowi oswobodzicielowi Aleksandrowi II”.
Mimo braku poparcia dla idei pomnika unici potrafili wykorzystać jego postawienie. Jak donosił prawosławny dziekan dekanatu bialskiego do konsystorza w Warszawie w okresie letnim, byli unici zaczęli zwracać się do władz lokalnych z prośbami o wydanie im paszportów na wyjazd do Częstochowy w celu „pokłonienia się pomnikowi”. Pod tym pretekstem masowo udawali się tam chrzcić dzieci, zawierać tajne śluby lub przyjmować inne sakramenty. W roku 1892 z prawosławnej parafii Łomazy udała się do Częstochowy znaczna liczba osób, 21 par wzięło tam „ślub krakowski”, a dziesięć ochrzciło się i bierzmowało. Wśród unitów bialskich krążył taki poetycki werset: „Idź do kościoła uważnie śmiało, i na Jasną Górę, jeśli ci tu mało, tam cię pocieszy Królowa Maryja, że się powróci ta święta unija”.
Władze miały poważny kłopot. Nie można było zabronić unitom składania hołdu carowi oswobodzicielowi. Obowiązek dopilnowania, aby takie grupy nie odwiedzały klasztoru, nałożono na gubernatora piotrkowskiego, ale i on był bezsilny. Wyłapanie unitów spośród kilku tysięcy pielgrzymów było niemożliwe. Chwytali się różnych sposobów również katolicy. Prześladowani za polskość uczniowie gimnazjum siedleckiego w 1892 r. uchwalili, że w następnym roku z powodu 100 rocznicy II rozbioru Polski społeczeństwo gimnazjum winno się wstrzymać od zabaw karnawałowych i tę ideę należy rozszerzyć na całą ludność polską w Siedlcach. Jednak – jak przyznał uczeń Chwalewik – przedsięwzięcie to niezbyt się powiodło. Niezrażeni tym uczniowie gimnazjum zorganizowali w 1893 r. specjalne tajne posiedzenie z okazji 30 rocznicy powstania styczniowego. Patriotyczny referat wygłosił Józef Kuć. Przykład odwagi dał inny uczeń – Kożuchowski, który odmówił przyjęcia 5 kopiejek, które były rozdawane z rozkazu kuratora Apuchtina. Kożuchowski oświadczył, że nie jest dziadem. Za to został wydalony z gimnazjum.
6 lutego 1893 r. bp F. Jaczewski skierował memoriał do gen. gub. Hurki, w którym pisał, że represje nie dają wyników, gdyż cerkwie prawosławne są puste. Apelował o zmianę praw i o swobody, gdyż inaczej sprawa unii może stać się plamą na panowaniu cesarza i rządach gen. gub. warszawskiego. Władze jednak nie zamierzały zmieniać swej polityki. Ks. L. Broniszewski został usunięty z Prostyni poza strefę unicką, a ks. A. Arciszewski z Ruskowa otrzymał w 1893 r. naganę, że dwa lata wcześniej ochrzcił córkę mieszkanki Puczyc nazwiskiem Sobieszczyk, zapisaną jako prawosławna. Wskutek żądania gen. gub. warszawskiego 13 lipca 1893 r. bp Jaczewski zmuszony był zabrać ks. L. Tomaszewskiego z Parczewa i wysłać go do klasztoru o. marianów w Mariampolu, gdyż rzekomo przeszkadzał prawosławiu. Władze rosyjskie zarzuciły mu, że należy do tajnego stowarzyszenia na rzecz unitów. Dopiero później okazało się, że ks. Tomaszewski korzystał z pomocy urzędnika prawosławnego konsystorza w Warszawie, radcy Andruszkiewicza. Poprzez Tomaszewskiego unici docierali do tego radcy, a ten za pewną opłatą wydawał im zaświadczenie, że są katolikami.
Józef Geresz