Komentarze
Proste jak drut

Proste jak drut

Chyba przez całe swoje polityczne życie Donald Tusk nie odwołał się publicznie tyle razy do Boga ani się tyle razy na Niego nie powoływał, co na zorganizowanej przed kilku dniami konwencji swojej partii.

Lider Platformy Obywatelskiej najwyraźniej doszedł do wniosku, że wyborczego poloneza najwyższy czas już zacząć i poszedł na całość. Może się komuś wydawać, że do wyborów jeszcze sporo czasu jest, ale takie myślenia to ułuda-złuda. Doświadczony politycznie szef PO wie, jak ważne jest przygotowanie terenu, czyli urobienie przedwyborczej gliny. Więc na wspomnianej konwencji jak zwykle powiedział, co wiedział, czyli tradycyjnie skoncentrował się na dołożeniu Prawu i Sprawiedliwości. Ale tym razem w okamgnieniu się wdrapał na wysokie C i bardzo-bardzo się starał, żeby postraszyć - wszystkich.

Bo jeśli tylko pisowska sekta znowu zechce w wyborach zwyciężyć, to widmo tragicznego końca Rzeczypospolitej bardzo realne jest. A przerażenie i mobilizacja przewodniczącego PO wskazują, że może tak przypuszczać. Zatem: „Bij, kto w Boga wierzy!”, „Komu Bóg! komu wiara! komu ojczyzna miła! za mną!” – zdaje się na wzór literackich bohaterów wzywać. I przekonywać, choć wszyscy przecież o tym dobrze wiedzą, że on sam też chrześcijaninem jest. I jako chrześcijanin do chrześcijan się zwraca, że niech ich Bóg uchowa od głosowania na PiS. „Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS” – woła.

Bo sam jest przerażony, więc stara się przerazić innych. Żeby nie tych, co, jego zdaniem, trzeba, ludziska słuchali. Bo „Panowie Kaczyński, Rydzyk, Jędraszewski, co oni wiedzą na miłość Boga o macierzyństwie, ojcostwie, rodzinie, seksie, łóżku?” – straszy. (Oj, żeby się nie pomylił. Bo konfesjonał takie rzeczy słyszał, o jakich się Donaldowi nigdy nawet nie śniło.)

I nie zostawia przewodniczący Donald w potrzebie z potencjalnych wyborców nikogo. I do ojców – bo przecież sam nim jest, i do dziadków – bo jak wyżej jest, do mężczyzn – znowu też jak wyżej, do kobiet – bo też takie zna, się zwrócił. Żeby nie dali się zwieść. Bo jeśliby się dali, to PiS, który już zgotował, jeszcze większe piekło im zgotuje.

Cieszy, bo musi cieszyć, taki przedwyborczy zwrot pana przewodniczącego. Najbardziej ciekawe jest to, że o wierze w Boga przypomina on sobie głównie przed wyborami. Ale tak właśnie prowadzi przedwyborczą kampanię człowiek, który oprócz opluwania konkurencji nie ma do zaoferowania żadnego merytorycznego programu. Nic.

Aż strach pomyśleć, co się będzie działo przez całą kampanię wyborczą, a na finiszu to już trzeba chyba sobie lepiankę jaką zbudować i tam do końca wyborczego zamętu przeczekać. Bo na razie nie wiadomo, czy to temperatura powietrza nakręciła temperaturę peowskiej konwencji, czy może odwrotnie to było. W każdym razie gorąco jest i już.

Donald Tusk, przekonuje, że na kogo trzeba głosować w wyborach to decyzja prosta jak drut.

Oczywiście, że prosta.

Anna Wolańska