Region

Protest rolników trwa

Sprzeciwiają się niekontrolowanemu importowi ukraińskich produktów rolnych do Polski oraz nie zgadzają się z założeniami zielonego ładu.

I - zgodnie z zapowiedziami - będą strajkować tak długo, jak będzie to konieczne. Cierpliwość rolników się wyczerpała. Jak tłumaczą przedstawiciele Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”, nie ma zgody na wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu, unijnej strategii „od pola do stołu” i Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej w proponowanym kształcie. Dodatkowo bierność władz Polski i deklaracje współpracy z Komisją Europejską oraz zapowiedzi respektowania wszystkich decyzji KE w sprawie importu płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy nie pozostawiły wyboru i sprawiły, że ogłoszono strajk generalny.

– Nasze postulaty są niezmienne. Domagamy się całkowitego wycofania Polski ze strategii zielonego ładu, nie dopuszczając w tej kwestii możliwości częściowego zawieszenia pewnych wymogów, bo one są w całości nie do przyjęcia. Druga kwestia to ochrona granic – chcemy, by UE znowu wprowadziła kontyngenty na produkty sprowadzane z Ukrainy. A po trzecie – domagamy się od naszego rządu jasnej i stanowczej deklaracji w kwestii braku jakichkolwiek perspektyw na likwidację hodowli zwierząt w Polsce. Liczymy na jasny plan dla produkcji rolnej, opłacalności produkcji, odbudowy polskiego przetwórstwa i handlu – wylicza Sławomir Izdebski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.

 

Jesteśmy oszukiwani i gnębieni

– Prosimy rodaków o wyrozumiałość i świadomość sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Walczymy o nasze wspólne dobro, a jest nim uchronienie przed upadkiem i bankructwem polskich rodzinnych, niejednokrotnie wielopokoleniowych gospodarstw rolnych. Albo zwyciężymy, albo zginiemy – krótko kwituje Sylwester Żelechowicz, sołtys, radny gminy Zbuczyn i rolnik. – Polskie rolnictwo jest rujnowane. Z jednej strony – wizja radykalnych obostrzeń ekologicznych związanych z zielonym ładem. Z drugiej – napływ towarów z Ukrainy: zboża, cukru, miodu, jaj, owoców miękkich. Będący na granicy koledzy rolnicy demaskują prawdę – nie ma żadnych ograniczeń i kontroli w zakresie importu tych towarów. Ponadto okazuje się, że są to produkty często toksyczne, z pestycydami, grzybami, ale tanie. Polskie rolnictwo nie wytrzyma takiej konkurencji, nie mówiąc już o tym, że konsumenci w naszym kraju są po prostu truci – przekonuje S. Żelechowicz. I tłumaczy: – Zielony ład opiera się na ekoschematach opracowanych przez brukselskich urzędników. Narzuca nam się, co mamy robić na naszych gruntach, w naszych gospodarstwach: kiedy siać owies, pszenicę czy kukurydzę, wyrzucić obornik, zebrać słomę z pola, zostawiać pole pod okrywą. By mieć zwyżkę na dopłatach, trzeba bowiem spełniać kolejne punkty ekoschematów. To jest jakieś nieporozumienie. Przepisy, nie tylko rolnicze, pełne są absurdów. Traktuje się nas jak oszustów i naciągaczy, robione są zdjęcia z satelity, dronów, a kontrole mogą być prowadzone nawet do trzech lat wstecz. I tylko sankcje i kary za najdrobniejsze uchybienia, czasem niezależne od nas. Opłacalność produkcji i chowu znacząco spadła. Rolnicy zaczynają tracić płynność finansową, nie mówiąc już o tych bardziej ambitnych gospodarzach, którzy wzięli kredyty na obory, maszyny. Władze kraju tylko obiecują, a gdy my chcemy wziąć sprawy w swoje ręce, jesteśmy zastraszani przez Ukraińców, bo i takie przypadki już są…

 

Tu chodzi o coś więcej 

Jak zauważa ks. kan. Stanisław Chodźko, diecezjalny duszpasterz rolników, środowisko kapłanów w pełni popiera postulaty strajkujących. – Polskie rodzinne gospodarstwa rolne są podstawą bezpieczeństwa żywnościowego kraju. I powinny być im zapewnione takie warunki, by hodowla czy uprawa była opłacalna. Zielony ład, który tak naprawdę jest bezładem, powinien być zlikwidowany, a import towarów – znacząco ograniczony. W przeciwnym razie grozi nam na rynku gospodarczym krach – przekonuje kapłan. I dodaje: – Tu jednak chodzi o coś więcej. Polityka unijna jest antyrodzinna, antyhumanistyczna, nie szanuje życia i godności człowieka, promując różne związki. To jest też polityka wyciszania państw narodowych. A wiadomo, że gospodarstwo rolne jest niezależne, człowiek, mając własne środki produkcji, nie podejmuje ideologii, która szkodzi, nie daje sobą manipulować. Tu chodzi właśnie też o ideologię – by zniszczyć te podstawowe wartości. Uderza się również w wiarę, w Boga. Do walki z wartościami wykorzystuje się niby-ekologiczne organizacje. One zaś stosują ideologię tzw. ekologizmu, czyli stawiania przyrody nawet ponad człowiekiem. A z tym nie można się godzić. 

– Kwestia zwycięstwa w tej sprawie zależna jest od wielu czynników, m.in. od solidarnej i konsekwentnej postawy ludzi w Europie, opowiadających się za wartościami. Jeśli tak będzie – oprzemy się obłędnej ideologii unijnej. Jeśli nie – będą nas cały czas rozgrywać, a nasza ojczyzna będzie niszczona – przekonuje ks. Chodźko. Duszpasterz, który często towarzyszy rolnikom podczas strajków, podkreśla również, że formy protestu powinny być kontynuowane i to w coraz bardziej radykalnej formie. – Apeluję jednocześnie, by rolnicy jeszcze bardziej się zjednoczyli. Bo aktualnie te protesty przypominają trochę takie pospolite ruszenie. Wiedzą, że coś się dzieje i wiele grup, często niezorganizowanych, wyjeżdża na drogi, blokując je. Oczywiście w skali ogólnopolskiej to głośne wołanie rolników przynosi jakiś efekt, ale powinna być jedna centrala rolnicza koordynująca te wszystkie działania i rozmowy z rządem. Wtedy podejmowane inicjatywy będą bardziej skuteczne – zauważa duszpasterz.

 

Marsz na Warszawę

Czasowe blokady dróg, autostrad i głównych węzłów komunikacyjnych w poszczególnych województwach całego kraju oraz przejść granicznych z Ukrainą – od Medyki, przez Hrebenne, Zosin aż po Dorohusk są organizowane od 9 lutego. – Mimo tych inicjatyw nie udało się wiele osiągnąć. Dostajemy jedynie deklaracje, np. o czasowym zawieszeniu ugorowania, ale to nas nie zadowala. Chcemy spać spokojnie, a nie stanie się tak, jeżeli cała strategia nie zostanie wycofana – wyjaśnia S. Izdebski. Zapytany o to, co dalej, odpowiada: – Na wtorek 27 lutego zaplanowany został marsz na Warszawę. Do stolicy gospodarze ruszą z różnych kierunków, połączą siły. Liczymy na to, że podczas strajku premier przyjmie delegację rolników i właśnie wtedy podpiszemy porozumienie, które zapewni nam bezpieczeństwo. Wówczas rolnicy zejdą z dróg i zabiorą się za swoje prace polowe. Jeśli jednak do tego nie dojdzie, protesty będą kontynuowane. Aż do skutku! – zapowiada przewodniczący OPZZ RiOR.

MOIM ZDANIEM

Hubert Pasiak, wójt gminy Zbuczyn

 

Rolnicy walczą o to, co dla nas ważne: jakość żywności, żeby polskie rolnictwo trwało u nas, na polskich ziemiach, a nie żebyśmy byli karmieni produktami sprowadzanymi – choćby z Ukrainy. Ten kraj ma swoje problemy, jednak to polscy rolnicy i przedsiębiorcy różnych branż, którzy uczestniczą w protestach, powinni być priorytetowi dla polskich władz, a nie ukraiński czy też unijny oligarcha. Musimy skończyć mówić o opłacalności na rzecz rozmów o jakości. Tylko polska żywność – produkowana i sprzedawana lokalnie przez naszych rolników zgodnie z polityką „od pola do stołu” – może nam zapewnić jej wysoką jakość. Rolnicy nie powinni się więc zatrzymać, ale do skutku walczyć o swoje, nasze prawa. 

Łączy nas troska o wspólne sprawy. Stąd jako samorząd – z pomocą kół gospodyń wiejskich oraz strażaków – wspieramy akcję protestacyjną, np. poprzez zapewnienie żywności strajkującym. 

Iwona Zduniak-Urban