Protestowali
24 marca kierowcy z Siedlec i okolic protestowali w ten sposób już po raz drugi. W proteście uczestniczyło około 20 pojazdów. – Ktoś mógłby powiedzieć, że mniej niż ostatnio, ale ja rozumiem, że wiele osób w tak piękny, słoneczny dzień chce chociażby odpocząć- mówi Piotr Bugdał, organizator protestu. – Było nas widać, więc wymogi protestu zostały spełnione. Ważna jest informacja dla ludzi o tym, że narasta niezadowolenie dla podnoszących się cen paliwa. To dotyczy nas wszystkich, a w szczególności klasę średnią i ludzi mniej majętnych – zaznacza.
Za i przeciw
Dla jednych akcja ma sens, inni uważają ją za idiotyczną. – Znowu wyszło nie tak jak trzeba i konsekwencje najbardziej odczuli sami zainteresowani, czyli kierowcy. Na kim w ogóle robi wrażenie taka forma protestu, bo na pewno nie na władzy? – pytał Jacek z Igań.
– Jak najbardziej popieram i biorę udział za każdym razem – tłumaczył swoje zdanie Karol z Siedlec. – Tylko w ten sposób zwrócimy uwagę na problem. A że innym się nie podoba, no trudno. Im więcej niezadowolonych głosów się pojawi, tym więcej osób będzie mówiło o akcji i naszym proteście, a dzięki temu może w końcu coś wskóramy.
Blokowanie i tankowanie
Pierwszy etap protestu trwał od 12.00. Kolumna 20 samochodów jechała najpierw do centrum miasta ulicami: Warszawską, Piłsudskiego, Floriańską, Pułaskiego, Armii Krajowej do stacji PKP, potem ul. Formińskiego, 3-go Maja do Brzeskiej i z powrotem do centrum Floriańską, Piłsudskiego, Warszawską. Jednym z elementów protestu było bardzo wolne tankowanie na wylotowych stacjach paliw i – poprzez to – blokowanie ich. Tu również nie zabrakło głosów niezadowolenia kierowców, którzy nie brali udziału w proteście. Podkreślają, że poprzednia akcja nie dała zupełnie nic, wprost przeciwnie – ceny paliw nadal rosną.
Sens jest
– Myślę, że forma taka została przyjęta, bo jest prosta do wykonania dla protestujących i dla każdego, kto chce się przyłączyć do protestu – wyjaśnia Piotr Bugdał. – Każdy ma swoją formę protestu: jeden jeździ rowerem, inny tankuje powoli, jeszcze inny po prostu nie wyjeżdża z domu. Każda forma może ograniczyć swobodę obywateli, jednak podstawą jest to, że walczymy o nasze dobra, o szczęście nasze i naszych rodzin. Sobota i tak jest dniem, w którym większość ludzi nie jest już w pracy i nie musi do niej dojechać, dostawcy różnych dóbr też już mają mniej napięty rozkład dnia – podkreśla.
JAG