Prymas i kobiety
Od najmłodszych lat S. Wyszyński otoczony był towarzystwem kobiet. Przede wszystkim w domu rodzinnym. Wychowywał się bowiem wśród sióstr: Anastazji, Janiny, Stanisławy, a później także przyrodniej Julii. Miał również przyrodniego brata - Tadeusza. Jednak to przewaga płci pięknej nadawała kobiecy klimat całemu domowi. - Najważniejszą osobą w jego życiu była jednak mama Julianna. To przez jej pryzmat patrzył później na wszystkie kobiety - uważa Anna Rastawicka, która przez 12 lat była współpracowniczką kard. Wyszyńskiego jako członkini założonego przez niego Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła, zwanego popularnie Ósemkami.
S. Wyszyński stracił mamę, gdy miał zaledwie dziewięć lat. Mimo to zapamiętał ją do końca życia, wspominał w każdej Mszy św. i to do niej zwracał się o pomoc w trudnej sytuacji. „W przestrzeni serca, zarezerwowanej tylko dla niej, był zawsze małym Stefankiem, który za matką tęsknił i pragnął jej miłości” – pisze Ewa Czaczkowska w książce „Prymas Wyszyński – wiara, nadzieja, miłość”.
– To był jego ideał – nie ma wątpliwości A. Rastawicka, cytując zapiski kard. Wyszyńskiego: „Często mi stoi w oczach Jej szczupła, wysoka sylwetka z ogromnymi włosami, które rozczesywała bardzo starannie i dyskretnie. Matka była bardzo pracowita, zawsze zajęta, troskliwa, przestrzegała starannie porządku domowego, do którego nas wdrażała, nawet w drobnych osobistych sprawach. Matka wspiera mnie nieustannie swoją obecnością. Czuję jej bliskość przy sobie w sytuacjach trudnych. Dziś modlę się do Ciebie, droga Matko, która nosiłaś mnie jak pisklę, bo wiem, że jesteś przy mnie. Wspieraj i pomagaj”. – Nie spotkałam dorosłego człowieka, który z taką miłością mówiłby o swoje matce. Jak zaznaczał prymas, głęboka tęsknota do matki była jego duchową przestrzenią życiową. Pamiętam, jak kiedyś w Choszczówce, gdzie w domu instytutu przebywał na rekonwalescencji po wyjściu ze szpitala, siedział bardzo smutny. Baliśmy się, że to nawrót choroby. ...