Komentarze
Prymas Tysiąclecia

Prymas Tysiąclecia

30 lat temu Polska wyglądała zupełnie inaczej. Przypomnijmy: był to czas komunizmu, ale przerwany krótką wiosną „Solidarności”. Jednak pod koniec maja 1981 r. owa wiosna została zakłócona smutną wiadomością:

28 maja zmarł w Warszawie Prymas Tysiąclecia – kardynał Stefan Wyszyński. Człowiek, którego zasług dla Kościoła i Polski nie sposób przecenić. Niezłomny nawet w obliczu prześladowania i więzienia, które przez trzy lata znosił. Wyszedł z niego umocniony duchowo, a jego osobiste zawierzenie Maryi zaowocowało najpierw Jasnogórskimi Ślubami Narodu Polskiego, później wielką nowenną przed tysiącleciem chrztu Polski i wreszcie obchodami milenijnymi.

Komuniści robili wszystko, by przed millennium zdyskredytować prymasa. Pretekstem stał się opublikowany pod koniec 1965 r. list biskupów polskich do biskupów niemieckich, zawierający słynne słowa „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Przez łamy „Trybuny Ludu” i innych gazet przetoczyła się wówczas lawina doniesień o „spontanicznych” protestach przeciw temu stwierdzeniu w zakładach pracy i wśród Polaków. Wysuwano oskarżenia o zdradę polskiej racji stanu, o ingerowanie w politykę. Tak naprawdę chodziło o coś zupełnie innego – o to, by zepchnąć w cień obchody tysiąclecia chrztu Polski i zastąpić je „jedynie słusznymi” obchodami państwowymi, reklamowanymi jako „tysiąc lat polskiej państwowości”. W ramach tych działań I sekretarz PZPR Gomułka nie zgodził się na przyjazd do Polski na rocznicowe obchody papieża Pawła VI. Jednak i z tej próby Kościół oraz osobiście prymas wyszedł zwycięsko. Obchody rocznicowe na Jasnej Górze 3 maja 1966 r. zgromadziły wielotysięczne tłumy Polaków.

15 lat później takie same tłumy szły za trumną prymasa, towarzysząc mu w jego ostatniej drodze. Wszak widzieli oni w nim wielki autorytet, duchowego ojca i przewodnika. Jego pogrzeb stał się okazją do wyrażenia mu wdzięczności, a jednocześnie pokazania całemu światu, że jego ofiara i trud nie poszły na marne. Może też pamiętali o słowach, które do kardynała Wyszyńskiego powiedział u progu swego pontyfikatu Jan Paweł II: „Czcigodny i Umiłowany Księże Prymasie! Pozwól, że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka (…) gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twojego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”. (23.10.1978). Wyrazem ogromnego szacunku, jakim Jan Paweł II darzył kardynała Wyszyńskiego, było bezprecedensowe wydarzenie podczas Mszy św. inaugurującej pontyfikat. Kardynałowie podchodzili po kolei do papieża i na znak posłuszeństwa całowali jego pierścień. Gdy do Jana Pawła II podszedł prymas Polski, papież wstał z tronu i sam ucałował pierścień kardynała Wyszyńskiego.
Ci, którzy wiosną 1981 r. szli za trumną prymasa, mieli jeszcze jeden powód do smutku i strapienia: oto w dalekim Rzymie walczył o powrót do zdrowia Jan Paweł II, postrzelony 13 maja w zamachu. Jednak i tym razem okazało się, że opieka Niepokalanej jest silniejsza niż wszelkie zakusy imperium zła.

Dziękując Bogu za osobę i życie prymasa Wyszyńskiego, módlmy się również o jego rychłą beatyfikację. Polecajmy również polski Kościół i jego pasterzy, by osoba, posługiwanie i duch Prymasa Tysiąclecia były dla nich inspiracją i wzorem roztropności i wierności Bogu.

Ks. Andrzej Adamski