Opinie
Źródło: E.D.
Źródło: E.D.

Prywatny koniec świata

- Gdybym te kilka lat temu, kiedy były złe wyniki, pilnowała sprawę, to może by nie było tak teraz źle - stwierdza na początek pani Grażyna. - Mąż dostał wtedy no-spę, żelazo, ketonal i jakoś się o tym zapomniało. Bo praca, dom, rodzina... Kiedy w połowie tamtego roku choroba zaatakowała, rak był już w zaawansowanym stadium. Przegapiło się sprawę - opisuje.

Węgrów. Toporny, stary blok. Na przekór ustawie o ochronie danych osobowych, obok przycisków wykaligrafowane nazwiska. Każde innym charakterem pismem i innym kolorem. Za drzwiami wita obszerna klatka schodowa. Wspinam się po schodach na piętro. W otwartych drzwiach przyjazna twarz pani Grażyny i pierwsze słowa, po których można domyślić się, że w tym mieszkaniu nie wszystko potoczyło się szczęśliwie. – Dobrze pani trafiła, akurat zmieniłam mężowi podkład, właśnie wietrzyłam. Chwilę wcześniej nie dałoby się tutaj wejść – oświadcza z rozbrajającą szczerością. Nie ma czemu się dziwić, rak skutecznie wyleczył ją z metafor. Zostawił czystą fizjologię. To ona najbardziej daje się we znaki. – Najgorzej to zachorować – mówi pani Grażyna, po czym kończy przysłowiem, że biednemu to i tak zawsze wiatr w oczy.

Wyrok

Golgota zaczęła się niespełna rok temu. Pod koniec maja pan Grzegorz po raz pierwszy trafił do szpitala. Nieśmiała diagnoza jednego z lekarzy: rak odbytu. Ze szpitala wypisał się na własne życzenie. ...

Edyta Daniluk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł