Komentarze
Przedpokoje rządzą

Przedpokoje rządzą

Myślę, że w obecnej sytuacji co jakiś czas będziemy raczeni kolejną rewelacją wskazującą na swoistą niemoc struktur kościelnych do rozprawienia się z nielicznymi wprawdzie, ale niesłychanie bolesnymi sprawami z przeszłości.

Zresztą tak, jak trudno rozliczyć się dzisiaj z pewnych zaszłości związanych z karygodnymi czynami niektórych duchownych, tak samo było wcześniej, gdy Kościół w Polsce nie umiał prześwietlić spraw związanych ze współpracą niektórych duchownych ze służbami specjalnymi w PRL. Przewlekłość działań Kościoła w tamtych sprawach, kluczenie w tłumaczeniach, mówienie o ludzkich słabościach jako żywo przypomina działania niektórych dzisiejszych „obrońców” duchownych skażonych winą działań pedofilskich. Z tą jednak różnicą, że w przypadku tych drugich ramię sprawiedliwości dzisiaj jest bardziej sprawne i radykalne. Jednak w tym wszystkim pojawia się podskórne pytanie, dlaczego do takich sytuacji w ogóle może dochodzić? Kościół winien być postrzegany, co zresztą w swojej misji stawia sobie jako cel, za wspólnotę nastawioną na jasność mówienia (tak - tak, nie - nie, a reszta od złego pochodzi) i sprawiedliwe osądzanie (nie ma względu na osoby). Niewiarygodność struktury kościelnej w tym przypadku, jak zresztą i w innych, staje się dojmującą bolączką.

Owszem, można powiedzieć, że zaczyna się coś zmieniać, ale ciągle owe zmiany nie są działaniami wyprzedzającymi oskarżenia o niemoc, a raczej przypominają bezładne próby gaszenia pożarów. Przyczyna wydaje się jedna i dość prosta.

 

Skąd u imperatora łaska dla senatora

Ostatni tydzień przyniósł dwa wydarzenia, które rzucają dość światła na strukturalną niemoc Kościoła w kwestiach rozliczenia się z problemem działań niektórych duchownych przeciwko dzieciom. Mam na myśli doniesienia o zaniechaniach w kolejnej diecezji w sprawie molestowania nieletnich oraz burzę wokół wywiadu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zalewskim na internetowym portalu tygodnika „Niedziela”. Oba wydarzenia, związane zresztą ze sprawą pedofilii, mafii lawendowej oraz nieskuteczności działań Kościoła w tych sprawach, łączy pewna zasadnicza, choć niewidoczna na pierwszy rzut oka więź. W pierwszym przypadku biskup został oskarżony przez prasę o zamiatanie pod dywan sprawy zgłoszonego doń przypadku molestowania nieletnich. Przeczytawszy artykuł prasowy, można zauważyć ogromne zaufanie samego hierarchy do struktur diecezjalnych i konkretnych osób piastujących kościelne urzędy, którym zlecił on prowadzenie dochodzenia w tejże sprawie. Jak się jednak okazało, to właśnie te struktury zatrzymały na kilka lat całość dochodzenia, biorąc w obronę nie ofiarę, ale sprawcę. Jak wynika z artykułu, choć sam hierarcha był zainteresowany i dążył do rozliczenia sprawcy, to jednak przepastność biurek kurialnych i znajomości konkretnych osób w urzędzie diecezjalnym zadecydowała o takim, a nie innym obrocie sprawy. Dzisiaj prokuratura prowadzi śledztwo w dziewięciu przypadkach molestowania przez tegoż duchownego nieletnich i to w kilku parafiach, w których on pracował. Gdyby kilka lat temu machina kurialna zadziałała inaczej, dzisiaj sprawy by nie było (w sensie medialnej sensacji). Jednakże biskup, który do owej diecezji przyszedł z zewnątrz, zaufał aparatowi pozostawionemu przez jego poprzednika. A ten, oparty na danych układach i powiązaniach, działał tak, jak działał. Nie jest to wytłumaczeniem dla hierarchy, ale rzuca światło na całą sprawę.

 

Spadająca głowa (ale nie sprawcy)

Przypadek wywiadu z ks. Isakowiczem-Zalewskim ma w swojej strukturze podobny scenariusz. Otóż pod wpływem wypowiedzi wspomnianego wyżej duchownego w filmie braci Sekielskich dziennikarka katolickiego tygodnika przeprowadziła z nim wywiad na temat problemu mafii lawendowej oraz przypadków pedofilii w Kościele, a zwłaszcza zapobiegania im oraz rozliczenia osób odpowiedzialnych. Wywiad, opublikowany tylko w wersji elektronicznej, wywołał burzę wśród duchowieństwa, co stało się przyczyną natychmiastowego zdjęcia tejże publikacji ze strony internetowej tygodnika oraz rozmowy dyscyplinującej dziennikarkę, a w konsekwencji jej zwolnienia z pracy. Ostatecznie, po zawirowaniach medialnych, publikacja powróciła na stronę tygodnika, ale o powrocie dziennikarki do pracy nic nie wiadomo. I znowuż, jak się wydaje, mamy do czynienia z działaniem owego pośredniego ogniwa, jakim są urzędy kościelne niższego szczebla, z natury swojej ponoć pomocnicze, których sprawność działania doskonale chroni sprawców i stawia parawan milczenia wokół przestępstw. Wykonawcą „wyroku” wobec dziennikarki był wszak redaktor naczelny, lecz siłą sprawczą inne ogniwa „władzy”. Zasadnicze więc jądro problemu zarówno w tym przypadku, jak i w wyżej opisanym, tkwi w przeświadczeniu, iż pośrednie struktury władzy w Kościele są rzetelne i niespętane powiązaniami poziomymi w diecezjach lub innych działach kościelnego życia. Tymczasem może być cokolwiek inaczej. I chociaż każdy biskup czy nawet papież w swojej pracy musi mieć oparcie w strukturze pomocniczej, gdyż nikt nie jest w stanie samodzielnie sprawować władzy we wszystkich dziedzinach życia społecznego (casus Mojżesza i rada jego teścia Jetry), to jednakże nie wolno założyć całkowitego i bezwolnego poddawania się sugestiom odeń płynącym, a przynajmniej poddawać kontrolnej krytyce proponowane rozwiązania. Można by zacytować klasyka, który twierdzi, że żonie należy ufać, ale też ją dokładnie sprawdzać.

 

Człowiecze braki

Jednakże zasadniczą lekcją, która płynie z tych wydarzeń  i rozpoznania problemu, jest to, iż w całości naszego nauczania i życia kościelnego zapomnieliśmy o tzw. formacji ludzkiej. Jej zasadniczym elementem jest kształtowanie cnót, czyli sprawności w dobrym działaniu. Jedna z nich to rzetelność w wykonywaniu własnej pracy. Lecz ważniejszym jest, iż każda cnota za swój cel uznaje dobro zarówno osobiste, ale i dobro wspólnoty. Tymczasem dzisiaj wielu może uznawać, iż władza struktur pośrednich w Kościele służy li tylko korzyści własnej lub też jest trampoliną do odbicia w górę. I nawet jeśli tak jest, bo przecież najlepiej ocenia się żołnierza w boju, nie wolno przystać na to, by było to jedynym i całkowitym celem pracy w strukturach pośrednich. Rozwiązań jest wiele, ale wydaje się, że najważniejszym z nich może być klarowność zasad i kadencyjność urzędów. Bo każdy staw bez przepływu wody wcześniej czy później staje się zwykłym bagnem.

Ks. Jacek Świątek