Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Przegonili stary rok

Nadbużańska miejscowość może poszczycić się wyjątkową tradycją. Podobnej próżno szukać w Polsce, a nawet na świecie. Od lat przez ostatnie trzy dni roku na ulicach miejscowości rządzą brodacze, czyli lokalni przebierańcy, którzy kolędują, zaczepiają mieszkańców, a panny biorą na „hocki”.

By ta unikatowa w skali kraju tradycja nie zaniknęła, miejscowy ośrodek kultury od kilku lat organizuje wybory brodacza roku. Kryterium stanowi strój, który uczestnicy przygotowują własnoręcznie. W tym roku do konkursu zgłosiło się dziesięciu uczestników. Każdy z nich prezentował misternie przyozdobione przebranie nie tylko publiczności, ale i jury, w skład którego weszli: Małgorzata Siedlec - miłośniczka tradycji i obrzędów Podlasia z Białej Podlaskiej, Mariusz Komorowski - artysta malarz z Włodawy, Radosław Zagajski - wielokrotny uczestnik konkursu. Komisja wnikliwie przyglądała się poszczególnym elementom stroju, biorąc po uwagę oryginalność. Po naradzie ogłoszono wyniki. Pierwsze miejsce i tytuł Brodacza Roku 2018 zdobył Arnold Sołoduszkiewicz, pokonując Dominika Hasiuka (drugie miejsce) i Michała Sołoduszkiewicza (trzecie miejsce). Wyróżniono też Damiana, Zagajskiego, Tomasza Buraczyńskiego i Macieja Dylewskiego.

Zwycięzcy otrzymali nagrody, które wręczyli wójt gminy Sławatycze Arkadiusz Misztal oraz dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Bolesław Szulej.

Zebrana w centrum miejscowości publiczność mogła posmakować sławatyckiego bigosu przygotowanego przez panie z miejscowego Zespołu Szkół, kupić pamiątkowe figurki brodaczy wykonane przez twórczynię ludową z Lisznej Jadwigę Golińską, a także posłuchać kolęd i pastorałek w wykonaniu Izabeli Jaszczuk i Elżbiety Gruszkowskiej.

Organizatorem konkursu był GOK przy współudziale Stowarzyszenia Rozwoju Gminy Sławatycze, ZS i Gminna Biblioteka Publicznej w Sławatyczach. Honorowy Patronat nad wydarzeniem  sprawował wójt A. Misztal.

Swoją obecnością imprezę zaszczycili m.in. reżyserzy, etnografowie, kulturoznawcach, a także redaktorzy, fotoreporterzy z różnych wydawnictw z Warszawy, Gdańska, Krakowa, Lublina, Siedlec, Białej Podlaskiej, Białegostoku, Śląska.


Nie wyobrażam sobie Sławatycz bez brodaczy

Rozmowa z Bolesławem Szulejem, dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Sławatyczach.

 

Podobno nikt tak naprawdę nie wie, skąd wzięli się brodacze w Sławatyczach i ile lat ma ta wyjątkowa tradycja?

 

Rzeczywiście, nawet najstarsi mieszkańcy potwierdzają, że dowiedzieli się o niej z przekazów dziadków, którzy opowiadali, iż w ten sposób zawsze żegnano stary rok. Określenie „brodacze” pochodzi od bardzo długich bród wykonanych z lnianego włókna, jakie przyczepiają sobie miejscowi przebierańcy. Symbolizują one długie życie, bogactwo przeżyć, dostojność, mądrość, doświadczenie życiowe, przekazywane na najbliższych 12 miesięcy. Ja po raz pierwszy zetknąłem się z tradycją w latach 60.

 

Co składa się na strój brodacza?

 

M.in. barani kożuch wywrócony na lewą stronę, czyli włosiem na zewnątrz, co sprawia, iż brodacz wydaje się straszniejszy i optycznie większy. Powinien mieć też metrowy kapelusz ozdobiony kwiatami z bibuły, którego przygotowanie zajmuje chyba najwięcej czasu spośród wszystkich elementów stroju. Wskazane są też skórzana maska z kolorowymi wzorkami i długą lnianą brodą, obwiązane wokół nóg słomiane maty i, oczywiście, długi drewniany kij.

 

Dlaczego jest to najważniejszy element przebrania?

 

Bo służy do brania panien na tzw. hocki. Najprościej mówiąc, to nazwa tradycyjnego podrzucania złapanej osoby na kiju. Legenda głosi, że jeżeli dziewczyna zostanie wzięta na „hocki”, to w nadchodzącym roku wyjdzie za mąż i będzie on obfitował w szczęście.

 

Kto może zostać brodaczem?

 

Przyjęło się, że młodzi mężczyźni. Dzisiaj jednak nie ma ograniczeń wiekowych. Jedyny wymóg to pełny strój.

 

Sądząc po liczbie turystów, którzy pod koniec roku licznie zjeżdżają do Sławatycz, by zobaczyć brodaczy, tradycja ma się bardzo dobrze?

 

To prawda brodacze wciąż cieszą się dużą popularnością, ponieważ ludzie uważają, że spotkanie z nimi w ostatnich trzech dniach roku przynosi szczęście. Poza tym do konkursu na brodacza roku zgłasza się coraz więcej chętnych. Jako GOK robimy wszystko, by ta wyjątkowa tradycja nie zanikła.

 

Brodacze to chluba Sławatycz?

 

Z całą pewnością. W centrum miejscowości znajdują się upamiętniające przebierańców trzy drewniane posągi brodaczy. Od 2012 r. w logo sławatyckiego GOK znajduje się ich wizerunek graficzny opracowany przez artystę grafika Adama Panka. W 2017 r. w Sławatyczach odsłonięto mural z brodaczami. Znajduje się on na dużej ścianie apteki w centrum miejscowości przy ul. Rynek. Od trzech lat czynię starania, by brodacze zostali wpisani do rejestru niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Uważam bowiem, iż powinniśmy tę wyjątkową tradycję chronić, pielęgnować oraz popularyzować wśród dzieci i młodzieży. Jakiś czas temu Eryk Popko, jeden z młodzieńców kultywujący tradycję, pięknie odpowiedział mi na pytanie, dlaczego warto ocalić brodaczy od zapomnienia: „Trzy dni biegania w wielkim i ciężkim kożuchu z metrowym kapeluszem na głowie jest bardzo męczące. Już pierwszego dnia pojawiają się sine odciski na czole, jednak jest w tym jakaś moc, która sprawia, że nie czuję bólu ani zmęczenia. To moc tradycji. Dzięki niej z niecierpliwością wyczekujemy końca roku, z zapałem wykonujemy przebrania po to, by podtrzymać to, co odróżnia naszą piękną miejscowość od innych. Z sentymentem wspominam czasy, kiedy byłem małym chłopcem, i z panicznym płaczem uciekałem od tych strasznych przebierańców. Teraz jestem dumny z tego, że mogę być jednym z tych, którzy wpisują się w historię Sławatycz poprzez podtrzymywanie lokalnych tradycji. Jestem przekonany, iż w przyszłości również z wielkim sentymentem i łezką w oku będę spoglądał na brodaczy, trzymając za ręce swoje dzieci, a może i wnuki”. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie Sławatycz bez brodaczy.

 

Dziękuję za rozmowę.

MD