Diecezja
KS. MAREK WERESA
KS. MAREK WERESA

Przez codzienność do nieba

12 maja w parczewskiej bazylice odbyła się XIII Diecezjalna Pielgrzymka Rodzin.

Spotkanie było połączone z inauguracją peregrynacji relikwii i obrazu bł. Rodziny Ulmów po naszej diecezji. Zjazd odbył się pod hasłem „Świętość w codzienności”. Zgromadzonych w świątyni powitał ks. dr Jacek Sereda, diecezjalny duszpasterz rodzin. Kolejnym punktem była instalacja relikwii i Msza św. celebrowana pod przewodnictwem bp. Kazimierza Gurdy. W homilii ordynariusz odniósł się do hasła pielgrzymki. - Kiedy patrzymy na życie rodziny Ulmów, zauważamy, jak ważna jest nasza codzienność.

W niej dokonują się rzeczy nadzwyczajne, które dla wierzących w Jezusa stają się jednocześnie zwyczajne. Taka sytuacja może się zdarzyć tylko w rodzinach zakorzenionych w swojej codzienności w Chrystusie i prowadzonych do Niego przez Ducha Świętego – zauważył biskup.

Pasterz Kościoła siedleckiego przypominał, że żyjąc na co dzień Ewangelią i Duchem Świętym, jesteśmy zdolni do życia miłością, która wyraża się w pokorze, czyli stawaniu w prawdzie o tym, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.

 

Tylko rodzice!

W homilii bp K. Gurda wyliczał elementy codzienności życia Ulmów, przez które rodzina z Markowej budowała swoją świętość. – Oni czuli się odpowiedzialni za swoje dzieci, za ich katolickie wychowanie, za przygotowanie ich do mądrego życia. Po narodzinach każde przynosili do kościoła, by przyjęło chrzest. Nie czynili tego, bo inni tak robili, ale z przekonania, że ich dzieci winny być zakorzenione i złączone z Chrystusem od początku swego ziemskiego życia. (…) Zobowiązali się, że będą wychowywać je w duchu wiary w Jezusa, będą uczyć modlitwy i prowadzić do parafialnego kościoła, bo jeśli oni tego nie uczynią, to nikt inny nie nauczy ich dzieci modlitwy, nie nauczy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”, nikt ich dzieci nie zaprowadzi do kościoła, nie wyjaśni im, czym on jest i kto się w nim znajduje. Wiedzieli, że nikt inny nie nauczy ich, jak uczestniczyć w Mszy św., że nikt poza rodzicami nie przygotuje ich do sakramentów świętych – głosił biskup.

 

Zwyczajna świętość

Ordynariusz zaznaczał, że wyżej wymienione zadania były dla Ulmów czymś zupełnie naturalnym. – My jako ludzie wierzący w Chrystusa mamy najlepszą metodę wychowania dzieci, bo dzięki niej każdy może się stać podobnym do Jezusa – pięknego, dobrego i doskonałego Człowieka. Nie poszukujmy innych metod wychowania, bo wiele z nich odrzuca to, co jest dla nas fundamentem – obecność Chrystusa i Ducha Świętego oraz życie w łasce Bożej tak rodziców, jak i dzieci – zaznaczał bp K. Gurda.

Mówił też o znaczącej roli świadectwa życia i wiary w życiu małżeńskim i rodzinnym. Prosił o nieustanne dawanie świadectwa miłości względem Boga i bliźniego. – Uczmy się kochać i nie odmawiać, gdy ktoś prosi nas o pomoc. Postawa Ulmów, ich gościnność i otwartość wynikały z wiary w Jezusa. Bez codziennej bliskości z Chrystusem nie byłoby to możliwe – podkreślał hierarcha. Dopowiadał, że świętość Ulmów była niewyszukana, bardzo zwyczajna i nierzucająca się w oczy. – Obyśmy i my potrafili zdobywać się na takie zwykłe czyny, które w Bożej perspektywie są nadzwyczajne. Należą do nich: troska o życie, obrona życia, obrona nienarodzonych, troska o bezbronnych, chorych i starszych oraz wychowanie dzieci przez własne świadectwo życia. Przez takie czyny podążamy za Jezusem do nieba – przekonywał biskup.

 

Czas dla Boga i dla siebie

W trakcie Eucharystii wszyscy obecni małżonkowie odnowili przysięgę małżeńską. Po liturgii zgromadzeni wysłuchali konferencji wygłoszonej przez ks. dr. Grzegorza Czerwonkę, duszpasterza rodzin diecezji przemyskiej. Kapłan przypominał, że bł. Ulmowie dają nie tylko przykład świętości, ale także wzór życia małżeńskiego i dobrego wychowania dzieci.

– Żadne słowa, książki, czy inne narzędzia nie są tak skuteczne jak własny przykład. Dziecko łatwo go chłonie i przyswaja. Ulmowie pokazali, że poznawanie Boga i miłość względem Niego rodzą się z codziennej lektury Pisma Świętego. Świadkowie opowiadali, że bł. Wiktoria i Józef każdego dnia poświęcali na Biblię piętnaście minut. Ich Pismo Święte nosiło widoczne ślady użytkowania, na czerwono podkreślone były fragmenty o miłosiernym samarytaninie i miłości nieprzyjaciół. (…) Ulmowie darzyli się też wzajemnym szacunkiem i miłością. Ich dzieci wychowywały się właśnie w takiej dobrej atmosferze. Oni wszyscy, pomimo rozlicznych zajęć, mieli dla siebie czas. My dziś szybko żyjemy i jemy, jesteśmy pod ciągłą presją czasu. Pomyślmy dzisiaj nawet nie o ilości, ale o jakości czasu, który spędzamy z rodziną. Czy mamy czas na wspólne rozmowy o tym, czym żyjemy, co nas cieszy i zajmuje? – pytał ks. Grzegorz.

 

Rodzic jak kaloryfer

Duszpasterz rodzin przypominał, że Ulmowie dbali o wiarę swoich dzieci. Od początku zabierali wszystkie pociechy na niedzielne i świąteczne Msze i uczyli je modlitwy. – Czy dziś mamy czas na rodzinną modlitwę? Możemy to robić nie tylko wieczorem, ale też w trakcie wspólnego podróżowania. Angażujmy w modlitwę nasze dzieci i dbajmy o jej różnorodność. W ten sposób maluchy szybko przyswoją sobie np. Różaniec, koronkę czy litanie. Przygotowujmy też dzieci do dorosłego życia. Włączajmy je w domowe prace. Kształtujmy w nich zaradność i odpowiedzialność. Wiktoria Ulma angażowała starsze dzieci w opiekę nad młodszym rodzeństwem i w pomoc przy codziennym prowadzeniu domu. Zarówno ona, jak i jej mąż wiedzieli, że dzieci trzeba nie tylko kochać, ale też od nich wymagać. Ktoś powiedział, że dobry rodzic powinien być jak kaloryfer – gorący w miłości i twardy w wymaganiach, w stawianiu granic. Te granice są konieczne do prawidłowego rozwoju – przypominał ks. G. Czerownka.

Kapłan przywołał też słowa św. Urszuli Ledóchowskiej, która pouczała: „Jeśli dasz dziecku Jezusa, to dasz mu wszystko, jeśli nie dasz Jezusa, to nic mu nie dasz”. – Prowadźmy dzieci do Boga od początku. Nie dajmy się obecnej modzie, która zachęca do opóźniania chrztu naszych pociech. Bądźmy świadomi, że takie opóźnienie ma swoje konsekwencje i jest wynikiem braku wiary u rodziców. Zamyka ono dzieci na Boże błogosławieństwo i łaski, naraża je na zło – przestrzegał.

Ostatnim punktem pielgrzymki było świadectwo, wygłoszone przez Martę i Krzysztofa Kardasiów. Małżonkowie opowiedzieli o budowaniu swojej wiary, doświadczeniu małżeństwa, utracie współmałżonka, wdowieństwie i budowaniu kolejnego związku małżeńskiego. Dziś oboje są doradcami rodzinnymi, angażują się w Kościele i w pomoc parom przeżywającym różne kryzysy.

Pielgrzymkę zamknęła wspólna agapa.

AWAW