Diecezja
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Przy domowym ołtarzu

Znakiem łączności z ołtarzem w kościele mogą być obecnie, w czasie epidemii, nasze domowe ołtarze - mówi ks. Krzysztof Pawelec, proboszcz radzyńskiej parafii Trójcy Świętej. Zachęca przy tym do modlitwy rodzinnej w specjalnie wyznaczonym do tego miejscu w domu.

Kiedy na facebookowym profilu parafii opiekujący się nim Piotr Skowron zamieścił zdjęcie ołtarzyka, przy którym ze swoimi bliskimi spotyka się na codziennej modlitwie, pomysł podchwycił ksiądz proboszcz i zaproponował parafianom nadsyłania fotek swoich domowych ołtarzyków jako formy świadectwa o łączności w modlitwie. Zdjęcia są one sukcesywnie zamieszczane również na stronie internetowej parafii. A idea organizowania kącików modlitwy godna jest naśladowania. - Chcieliśmy mieć w domu stałe miejsce na rodzinną modlitwę, podczas której spotykamy się kilka razy dziennie: na Anioł Pański, na Koronkę do Bożego Miłosierdzia i Różaniec o 20.30. Ołtarzyk powstał więc niejako z potrzeby chwili. Urządzony został w pokoju, w którym w ciągu dnia przebywamy najczęściej: tutaj jemy posiłki, oglądamy telewizję, gramy w planszówki - mówi P. Skowron. Na stoliku ustawione zostały: wizerunki Chrystusa i Matki Bożej Częstochowskiej oraz św. Szabela. Leży też Pismo Święte i różańce, stoją kwiaty w wazoniku i lampiony.

Jak mówią Skowronowie, obrazy ustawili spontanicznie, ale też nieprzypadkowo. Od 20 lat pielgrzymują pieszo do Częstochowy, stąd obraz Maryi w Jej częstochowskim wizerunku. „Przyjaźń” ze św. Szarbelem jest świeża, ponieważ poznali go niedawno, ale bardzo mocna.

– Taki ołtarzyk nie zastąpi kościoła, ale pomaga w modlitwie. Daje też poczucie łączności z Kościołem powszechnym i lokalnym, co jest bardzo ważne, bo tak jak wszyscy głęboko wierzący czujemy teraz ogromny głód duchowy Eucharystii – mówi P. Skowron. – To, co dzieje się w związku z epidemią, może być formą rekolekcji i skłonić do spojrzenia w innym świetle na to, co powszednieje nam w codziennej bieganinie. Poczynając od otwartego kościoła i spotkania z Bogiem w Eucharystii, po tak proste i przyziemne sprawy jak spotkanie z ludźmi czy świeże powietrze. Paradoksalnie – myślę, że ta sytuacja zbliży do siebie osoby, które czasami łączy tylko wspólny dach nad głową. Wraz z żoną i dziećmi traktujemy ten czas jako dany nam, bo w końcu możemy pobyć w domu razem. Oczywiście wolelibyśmy, żeby nie było choroby i wszystko funkcjonowało dobrze – dodaje.

 

Tradycja, która odżywa

Jak mówi mgr Beata Maksymiuk-Pacek z Instytutu Nauk o Kulturze UMCS w Lublinie, ustawianie ołtarzy domowych jest mocno zakorzenione w naszej kulturze ludowej. – Sytuowane były w rogu izby, nad stołem, czyli w wydzielonym miejscu nazywanym „domowym ołtarzem”, „świętym kątem” czy też „świętym stołem”. Do połowy XIX w. stół stał w rogu izby. Później przesunięty został pod okno, ale nadal pełnił te same funkcje. Nad stołem wisiały obrazy świętych, na blacie stawiano pasyjkę, w szufladzie zaś trzymano książeczkę do nabożeństwa i różaniec. Miejsce to ozdabiano kwiatami żywymi albo zrobionymi z papieru czy bibuły. Na co dzień przy tym stole nie spożywano posiłków, gdyż pełnił funkcję domowego ołtarza, wyjątkiem były roczne święta i ważne uroczystości rodzinne, np. wesele. W niektórych domach nad stołem wieszano półkę i na niej stawiano obraz, a obok krzyż i lichtarze ze świecami oraz kwiaty. Było miejsce szczególne – tutaj skupione były różne symbole kultu religijnego, a domownicy mogli się wyciszyć i oddać wspólnej modlitwie rano i wieczorem. W okresie Wielkiego Postu wspólnie odśpiewywano Gorzkie żale, a czasie zwykłym w ciągu roku – Godzinki. Był to taki domowy ołtarz – mówi B. Maksymiuk-Pacek. Dodaje, że tradycja wcale nie jest tak odległa; jeszcze niedawno w czasie badań terenowych prowadzonych w różnych częściach Lubelszczyzny, w domach starszych osób widywała „święte kąty”. – Pamiętam jak przez mgłę, że u mojej babci w Rokitnie, w rogu pokoju była półeczka przykryta haftowaną serwetką, na której stał obraz, pasyjka i papierowe kwiaty. Moja mama w rozmowie potwierdziła, że – faktycznie – było takie miejsce w jej rodzinnym domu – przyznaje B. Maksymiuk-Pacek.


Nie idziecie do kościoła? Módlcie się w domu

 

PYTAMY Ks. Krzysztofa Pawelca, proboszcza parafii Trójcy Świętej w Radzyniu Podlaskim.

 

Czym kierował się Ksiądz, prosząc parafian o nadsyłanie zdjęć domowych ołtarzyków?

 

Ważne jest dla nas, by w tym trudnym czasie utrzymać kontakt z parafianami, wykorzystując do tego media, stronę internetową i portale społecznościowe. Zachęcamy też do modlitwy i organizowania życia modlitewnego w domach. Znakiem łączności z ołtarzem w kościele mogą być nasze domowe ołtarze. Stąd nasza prośba o przesyłanie zdjęć tych modlitewnych ołtarzyków. Odzew jest pozytywny. Jak czytamy w mailach, w części domów takie miejsca są od wielu lat. Inni – zorganizowali je w związku z koniecznością dostosowania się do zaleceń władz państwowych i kościelnych, chcąc pozostać w duchowej łączności z Kościołem.

 

Co powinno się znaleźć w takim modlitewnym kąciku?

 

Myślę, że dobór przedmiotów kultu powinien wynikać z potrzeby serca i tradycji rodzinnej. Podstawowym znakiem, jaki przychodzi na myśl teraz, w okresie Wielkiego Postu, jest krzyż. Można też umieścić tutaj modlitewnik, Pismo Święte, różaniec – z których korzystamy na co dzień. Co do miejsca – zależy ono od możliwości: pomoże w tym półka na ścianie, stolik czy komoda. Jak widać na zdjęciach, elementami ołtarzyków są obrazy, figury, świece. W zaproszeniu napisaliśmy, że przesyłanie zdjęć to forma świadectwa danej rodziny, wyobrażam więc sobie, że ołtarzyk nie jest dekoracją, tylko miejscem, przy którym wspólnota rodzinna rzeczywiście się modli. Jestem przekonany, że tak właśnie jest, tym bardziej że w Radzyniu istnieje dużo kręgów Apostolatu Matki Bożej Pielgrzymującej, a osoby do nich należące, przyjmując obraz Matki Bożej, przygotowują ołtarze, które po „odprowadzeniu” Maryi do kolejnej rodziny nadal pełnią funkcję miejsca modlitwy.

 

Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, tradycja ołtarzyków domowych nie jest nowa.

 

Do dzisiaj noszę w pamięci obraz ołtarzyka w moim domu rodzinnym, w Skibniewie. Taką funkcję pełniła półka w rogu pokoju, na której ustawiona była figurka Maryi Niepokalanej – dość leciwa, zniszczona. Było to centralne miejsce rodzinnego życia modlitewnego. Jego „kapłanką” była mama. Dziesiątek Różańca Świętego i – od wyboru św. Jana Pawła II – Anioł Pański składały się na naszą modlitwę wieczorną, którą prowadziła właśnie mama. Tata natomiast zawsze pamiętał o przystrojeniu figurki Maryi kwiatami. Oczywiście na ścianach wisiały obrazy religijne, ale półeczka była najgodniejszym miejscem dla figury, zarezerwowanym tylko dla niej.

 

W jaki sposób miejsce zarezerwowana dla świętych znaków pomaga w modlitwie?

Znaki i symbole religijne są dla nas pomocą; uświadamiają, że stajemy przed Bogiem. Dzięki ołtarzykowi wiemy podczas modlitwy, gdzie mamy być fizycznie, gdzie winniśmy skierować wzrok. Tym bardziej gdy zbieramy się we wspólnocie kilku osób; jesteśmy razem, patrzymy w tym samym kierunku – można powiedzieć: idziemy w tym samym kierunku, ku Panu Bogu. Ołtarzyk przypomina nam o modlitwie, pomaga w skupieniu i uświadomieniu sobie obecności Boga.

 

Epidemia zaskoczyła nas wszystkich. Jak odczytywać ten znak czasu?

 

Jestem pewien, że nawet z tak trudnej sytuacji Pan Bóg wyprowadzi jakieś dobro. Może będzie nim docenienie takich wartości, jak dom rodzinny i modlitwa rodziny. To nasze domy, w sytuacji, gdy nie możemy pójść do kościoła, stają się kościołami. Ołtarzyki zaś – miejscem szczególnej modlitwy. To z kolei – mam nadzieję – przełoży się w przyszłości na systematyczną rodzinną modlitwę.

 

Dziękuję za rozmowę.

LI