Przy Kopcu Chwały
Co roku obchody rocznicy bitwy organizuje Instytut Pamięci Narodowej oraz Komenda Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie. Uroczystości rozpoczęły się 1 października na terenie Komendy NOSG w Chełmie. Posadzono tam dąb pamięci poświęcony żołnierzom służb medycznych i weterynaryjnych KOP, którzy polegli na frontach w 1939 r. i zostali zamordowani w obozach katyńskich w 1940 r. Pomysłodawcą upamiętnienia żołnierzy służb medycznych jest ppłk prof. dr hab. medycyny Józef Knap z Wydziału ds. Lecznictwa Biura Techniki i Zaopatrzenia Komendy Głównej Straży Granicznej. Projektantem pomnika i tablicy jest Marcin Nowak - pracownik Biura Prezydialnego Komendy Głównej SG. Uroczystości w Wytycznie rozpoczęła Msza św. przy kopcu chwały. Obecni byli: Robert Gmitruczuk - wicewojewoda lubelski, płk SG Jacek Szcząchor - komendant NOSG, płk SG Zbigniew Bartnicki - dyrektor biura techniki i zaopatrzenia komendy głównej SG, przedstawiciele władz wojewódzkich, samorządowych, służb mundurowych wojewodztwa lubelskiego, kombatanci oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Po odczytaniu apelu poległych, złożono wieńce na grobach poległych żołnierzy. Uroczystości uświetniła Kompania Honorowa NOSG oraz Orkiestra Reprezentacyjna SG.
Świadek tamtych wydarzeń
Podczas bitwy pod Wytycznem, stoczonej na przełomie września i października 1939 r., zgrupowanie żołnierzy KOP dowodzone przez gen. Wilhelma Orlik-Rückemanna stawiło opór wkraczającym od wschodu oddziałom sowieckim. Zginęło w niej ok. 100 polskich pograniczników, a kilkuset zostało rannych lub dostało się do niewoli. Na uroczystościach obecny był m.in. urodzony w Wytycznie w 1930 r. ppłk Stanisław Pakuła – żołnierz WiN z oddziału „Jastrzębia”. – Na moich oczach rozegrała się słynna bitwa pod Wytycznem, którą cofające się oddziały KOP pod dowództwem gen. Wilhelma Orlik-Ruckemanna stoczyły ze ścigającymi je wojskami sowieckimi wkraczającymi na Kresy – wspomina podpułkownik. – Generał chciał się połączyć z grupą Franciszka Kleeberga i iść razem na odsiecz Warszawie. Nie wiedział, że stolica już skapitulowała. Tuż przed jego oddziałami obok nas przeszła grupa wojsk Armii Czerwonej, kierująca się na Cyców – Łęcznę – Lublin – wspomina. S. Pakuła wyjaśnia, że wojska sowieckie były wtedy już w Urszulinie, który był siedzibą gminy. Sowieci wracali wówczas z Lublina, gdzie wspólnie z Niemcami odbywali defiladę zwycięstwa i nie spodziewali się napotkać żadnego oddziału Wojska Polskiego. Byli wyraźnie zaskoczeni. – W Wytycznie mieszkało sporo Ukraińców, którzy chętnie powitaliby bolszewików chlebem i solą – opowiada S. Pakuła. – Bereza i Tryzuba wsiedli na rowery i pojechali do Sowietów, by ich poinformować o siłach polskich znajdujących się w Wytycznie. Dołączył do nich Niemiec Strychacz-Janke. Drugiego dnia rano ta trójka, znająca doskonale teren, bocznymi drogami podprowadziła pod Wytyczno bolszewików. Zaczęła się walka. Wtedy Józef Klauda, mieszkający na skraju Wytyczna wójt gminy, który gościł w swoim domu gen. Ruckemanna ze swoim sztabem, doradził mu, w jaki sposób jego zgrupowanie może się wycofać. Ruckemann w lesie koło Wólki Wytyckiej ustawił baterię dział, która celnie odpowiadała na ogień Sowietów. Bój był bardzo zażarty. Sowieci nie chcieli dopuścić do oderwania się polskich oddziałów i stale napierali – opowiada.
Ppłk Pakuła mówi, że po zakończeniu walki bolszewicy nakazali pozbierać zabitych i rannych polskich żołnierzy. Rannych zamknęli na klucz w domu ludowym, nie udzielając pomocy lekarskiej – wszyscy zmarli z upływu krwi. Zaznacza, że Ukraińcy w czasie wycofywania się polskiego wojska z Wytyczna strzelali zza węgła, a później po polach i zabudowaniach robili „polowanie” na tych żołnierzy, którzy w trakcie bitwy chcieli się ukryć. Po schwytaniu bili ich i mordowali. – Po wojnie w 1947 r. żołnierzy polskich ekshumowano i przeniesiono na cmentarz wojenny we Włodawie – mówi świadek tamtych wydarzeń. – Miejscowi Żydzi i Ukraińcy myśleli, że Sowieci zostaną tu na stałe i szykowali się do dania Polakom nauczki. Ci jednak szybko wyjechali i do Wytyczna przyszli Niemcy. Ja miałem wtedy dziewięć lat. Konspiracja w Wytycznie zawiązała się bardzo szybko. Była to wieś bardzo patriotyczna, w której każdy wiedział, co to znaczy „Bóg, Honor i Ojczyzna”.
Dziś pamięć o tamtych wydarzeniach pielęgnuje NOSG – spadkobierca tradycji polskich formacji granicznych.
Joanna Szubstarska