Kościół
Źródło: Fotolia
Źródło: Fotolia

Przy okazji

Msze dla spacerowiczów. Spotkania przedmałżeńskie dla zabieganych. Dwuminutowe kazania. Kaplice przy supermarkecie, spowiedź w centrach handlowych. Pospieszna modlitwa w drodze do autobusu. Wiara „przy okazji”. Niby wszystko OK, ale pozostaje niedosyt. Coś mi tu nie gra.

Swego czasu bohaterem medialnych doniesień był ksiądz, który zasłynął krótkimi kazaniami. Pomysł sam w sobie nie jest zły: synteza słowna, ważna treść stanowiąca swego rodzaju metafizyczny wykrzyknik, poparta dosłownością obrazu, z pewnością zapada w pamięć. Problem jest inny: większości komentatorów treść nie interesowała. Ważne, że Msza była krótka. Najlepiej jakby w całości była recytowana, pozbawiona śpiewu i zbędnych ceregieli. Wtedy zaliczenie jej da się jakoś wkalkulować w dzienny harmonogram zajęć.

Czy o to chodzi? Na pewno nie. Owszem, Bóg też posługiwał się krótkimi komunikatami – syntezami, swoistymi „biblijnymi SMS-ami”. Mamy ich wiele. „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne”. W jednym zdaniu zawarte jest wszystko. Tylko żeby tę treść zrozumieć, pojąć, przeżyć, potrzeba wewnętrznej ciszy, pokory i czasu. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł