Diecezja
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

Przyjaciel i nauczyciel

3 lutego w Ośrodku Misericordia Caritas w Białej Podlaskiej odsłonięto tablicę poświęconą ks. kan. Zbigniewowi Bieńkowskiemu. Uroczystości zorganizowano w trzecią rocznicę jego śmierci.

Głównym punktem była Msza św. W uroczystościach wzięli udział kapłani, członkowie rodziny i przyjaciele księdza kanonika oraz pracownicy i podopieczni ośrodka. Eucharystię celebrowano w kaplicy OMC.

Po wspólnej modlitwie odsłonięto i poświęcono tablicę upamiętniającą tego zasłużonego kapłana. Ks. kan. Zbigniew Bieńkowski był wieloletnim proboszczem bialskiej parafii św. Anny. Nie opuścił jej nawet po przejściu na emeryturę. Został zapamiętany jako dobry człowiek, gorliwy kapłan i zapobiegliwy gospodarz.

Dobry jak chleb

– Nasz ośrodek zawdzięcza mu bardzo dużo, dlatego pamięć o księdzu kanoniku jest u nas ciągle żywa. W tym roku za to wszystko, co dla nas uczynił, czego nauczył i do czego inspirował, postanowiliśmy ufundować mu pamiątkową tablicę. Została ona wmurowana w pobliżu kaplicy, w której tak często odprawiał Msze św. Ks. Zbigniew pokazywał nam, jak docierać do serca potrzebującego człowieka – mówi ks. Jacek Guz, dyrektor Ośrodka Misericordia Caritas w Białej Podlaskiej.

Tego dnia w OMC można było spotkać Sławomira Rechnio, właściciela piekarni „Partner” z Leśnej Podlaskiej. – Ksiądz kanonik wspólnie z panem Kazimierzem Jankowskim założyli grupę charytatywną. Od tego momentu rozpoczęła się nasza współpraca – mówi S. Rechnio. Grupa funkcjonuje do dziś. Cały czas udziela wsparcia materialnego, w postaci produktów żywnościowych. – Ks. Zbigniew zaangażował w tę pomoc właścicieli piekarni i hurtowni. Ubiegał się także o produkty z siedleckiej Caritas. Sprawił, że parafia stała się prawdziwą rodziną. We wszystkie podejmowane inicjatywy włączał się całym sercem – wspomina S. Rechnio.

Jednoczył na Eucharystii

Z sentymentem i radością o ks. Z. Bieńkowskim mówi też Ewa Borkowska, zastępca dyrektora bialskiego ośrodka.

– Na początku ks. Zbigniew współpracował z nami jako proboszcz parafii św. Anny. Posyłał dzieci ze swojej parafii na wyjazdy organizowane przez Caritas – co ważne: sam zbierał grupę i załatwiał transport – organizował też pomoc żywnościową i wspierał podczas remontu naszego budynku. Kiedy przeszedł na emeryturę, miał dla nas jeszcze więcej czasu. W każdą środę odprawiał w naszej kaplicy Mszę św. Potem zapraszał na Eucharystię jeszcze częściej. W kaplicy organizowaliśmy nasze małe i wielkie uroczystości. To dzięki niemu niektórzy nasi podopieczni mogli przystąpić do I Komunii św. Cierpliwie przygotowywał naszych niepełnosprawnych chłopaków do służby liturgicznej. Oni do dziś posługują u nas jako ministranci – wspomina pani Ewa.

Dodaje, że ksiądz kanonik dla wszystkich pracowników i podopiecznych ośrodka stał się naprawdę kimś bliskim. – Był skromnym kapłanem, człowiekiem o wielkim sercu i wyjątkowej wrażliwości. Potrafił zjednywać sobie ludzi. Kiedy wchodził do ośrodka, był witany przez wszystkich podopiecznych – biegli do niego jak do taty, a on z każdym rozmawiał i każdego wysłuchiwał. Przy nim nikt nie czuł się odtrącony. Z nami świętował swoje 70 urodziny i imieniny –  podkreśla E. Borkowska.

Ośrodkowa kaplica była dla ks. Bieńkowskiego bardzo ważnym miejscem. Tu celebrował Msze dla swoich podopiecznych i zapraszał na wspólną modlitwę. Troszczył się o wygląd i wyposażenie tejże kaplicy. Z własnej inicjatywy odnowił tabernakulum i obrazy, w oknach zamontował witraże i kupił nowe ornaty.

Według nauki dziadka

Tego dnia w OMC nie mogło zabraknąć również bliskich ks. Zbigniewa.

– Jestem wdzięczny wszystkim, którzy zorganizowali dzisiejszą uroczystość – wyznaje Tadeusz Bieńkowski, brat ks. Zbigniewa. – Dzięki tej tablicy pamięć o moim bracie będzie trwała bardzo długo. To prawda, że był on oddany ludziom. Wychodził do każdego, do biednego i bogatego, do zdrowego i niepełnosprawnego. On miał to we krwi. Pamiętał wskazówkę dziadka, który wielokrotnie nam powtarzał: „Pamiętaj, szanuj każdego człowieka, a wtedy i ciebie uszanują. Nikogo nie można deptać”. Mój brat z każdym potrafił znaleźć wspólny język, od nikogo nie stronił, zawsze zatrzymał się i porozmawiał. Czuję żal, że odszedł tak szybko, ale jednocześnie jestem szczęśliwy, że ciągle są ludzie, którzy o nim pamiętają – wyznaje T. Bieńkowski. Zaznacza, że ilekroć odwiedza grób brata na cmentarzu, tyle razy widzi na pomniku płonące znicze. Czasem pod lampkami znajduje kartki z napisem: „Pamiętamy o Tobie”. Trudno się temu dziwić, bo ludzi takich jak ks. kan. Zbigniew nie można i nie da się zapomnieć.

Agnieszka Wawryniuk