Przymrozki zjadły część owoców
Plantatorzy są zgodni: dopiero za kilka tygodni okaże się, co najbardziej i gdzie wymarzło. Na razie w sadach wygląda to różnie. Są regiony, gdzie uszkodzonych zostało sporo, bo nawet 80%, rozkwitłych kwiatów na drzewach i krzewach, ale gdzie indziej tylko 20-30%. To, ile owoców uda się w tym roku zebrać, okaże się, kiedy ruszą komisje do szacowania strat.
Lubelska Izba Rolnicza z niepokojem obserwuje to, co dzieje się w sadach. Według szacunków przymrozki spowodowały uszkodzenia pąków, kwiatów i zawiązków owoców w większości upraw drzew i krzewów. Stopień jest zróżnicowany i zależy od kondycji, odmiany i stanowiska rośliny. – Z informacji napływających z poszczególnych gmin poziom zniszczeń wynosi średnio od 30 do 100% w przypadku wczesnych odmian czereśni, moreli i brzoskwiń – mówi prezes LIR Piotr Burek. – Wszystkie odmiany jabłoni w momencie wystąpienia przymrozków znajdowały się w fazie zielonego i różowego pąka kwiatowego. Uszkodzone są głównie słupki i zalążnie. W sadach wiśniowych na odmianach wczesnych będących w początkowym etapie kwitnienia w czasie przymrozków odnotowano większe zniszczenia w porównaniu z Łutówką, która znajdowała się wówczas w fazie pąka białego. Czereśnie jako gatunek z natury wrażliwy na niskie temperatury ucierpiały w 100% – wylicza prezes LIR.
Uszkodzone zostały także morele, maliny, agrest, porzeczka czerwona i czarna.
Apel o wsparcie
– Sytuacja jest o tyle trudna, że produkcja sadownicza i owoców miękkich to na Lubelszczyźnie dominujący kierunek, o czym świadczą dane statystyczne. Województwo lubelskie jest największym w Polsce producentem malin – ok. 82% produkcji krajowej, porzeczek – 51%, oraz truskawek – 30% – przypomina P. Burek. – Wnioskujemy do wszystkich decydentów o niezwłoczne podjęcie wszelkich możliwych działań mających na celu ustabilizowanie sytuacji na rynku produkcji owoców miękkich oraz w sadownictwie. Mamy nadzieję, że wprowadzony zostanie program pomocy dla wszystkich sadowników, którzy ucierpieli – podkreśla prezes, dodając, iż zarząd LIR popiera stanowiska Krajowej Rady Izb Rolniczych oraz izb rolniczych z poszczególnych województw, zwracając się o podjęcie decyzji o uruchomieniu środków finansowych na pomoc gospodarstwom dotkniętych klęską przymrozków w formie de minimis liczonej od hektara uprawy zniszczonej przez mróz oraz zabezpieczenie środków dla gminnych komisji szacujących straty.
Jest szansa, że przyroda nadrobi straty
Rozmowa z Dariuszem Krzywcem z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli
Wiosenne przymrozki uszkodziły drzewa i krzewy owocowe niemal w całym kraju. Jak jest na Lubelszczyźnie?
W ostatnim czasie przymrozki wystąpiły dwukrotnie. Pierwszy raz w połowie kwietnia, drugi w okolicach 10 maja. Oba przypadki okazały się dość groźne. W kwietniu uszkodzone zostały rośliny wcześniej kwitnące, m.in. czereśnie, brzoskwinie, morele. Dość trudny był też drugi przymrozek, który w wielu rejonach zdziesiątkował spory areał sadów, a w nich głównie jabłoni. Stopień uszkodzenia zależy od położenia danej uprawy.
Które gatunki ucierpiały najbardziej?
Morela, brzoskwinia, wiśnia i czereśnia. O ile na plon z wiśni możemy liczyć, o tyle w pozostałych przypadkach będzie on, niestety, znikomy. Zniszczone też zostały rośliny jagodowe. Spore straty są w truskawkach – czasami 50% kwiatów.
Czyli całkowita klęska?
Niekoniecznie. Warto wiedzieć, że wymrożenie kwiatów jabłoni nie wiąże się jeszcze z całkowitym zaprzestaniem plonowania. Niektóre gatunki w sposób naturalny redukują ich liczbę. W związku z tym nawet gdy zostanie 20% kwiatów, to zbiór może być całkiem zadowalający. Jednak nie jesteśmy tego w stanie ocenić w tej chwili. Będzie to możliwe dopiero po opadzie tzw. świętojańskim, czyli za miesiąc.
Czy komisje szacujące straty już zaczęły pracę?
Trzeba pamiętać, że na Lubelszczyźnie zdarzyły się też inne, fatalne w skutkach zjawiska, np. gradobicie. Spowodowane przez nie straty też musimy oszacować. Następnie powołamy komisje, które będą oceniać uszkodzenia wywołane przez kwietniowe i majowe przymrozki. Wyszkoleni specjaliści odwiedzą każdą plantację i gospodarstwo, jakie zgłoszą rolnicy.
Czy czeka nas wzrost cen? Mówi się, że należy się spodziewać nawet 100% podwyżki.
Z pewnością za niektóre gatunki zapłacimy więcej. Jednak wzrost cen wcale nie musi być tak drastyczny. Jest szansa, że na pomoc rynkowi przyjdzie przyroda, która może nadrobić część strat. Pomoże też import owoców, a także duża skala produkcji w Polsce i niski wyjściowy poziom cen.
Dziękuję za rozmowę.
MD