Przypatrz się, duszo, jak cię Bóg miłuje
Na ten tydzień, na poszczególne jego dni, ludzkość czekała od czasów raju: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15). Tryumfalny wjazd Chrystusa do Jerozolimy mocno kontrastuje z opisem Męki Pańskiej. Radość niespodziewanie przechodzi w dojmujący żal i smutek, palmowe gałązki zostają zamienione na krzyż, dumnie ścielone przed Chrystusem płaszcze stają się elementem szyderstwa ubiczowanego Króla, gromkie „Hosanna” pobrzmiewa wyrokiem śmierci – „Na krzyż z Nim!”. Co się stało, że nagle wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciw Chrystusowi? Nie stało się nic, czego by Bóg nie zamierzył: „Chrystus Jezus (…) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, (…) uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8). Pan Jezus wypełnił Izajaszowe proroctwo o Słudze Pańskim, radykalnie i totalnie objawiając świętość i miłość Boga Ojca. Z odmętów niewypowiedzianego cierpienia, okrucieństwa, poniżenia i wyniszczenia wypłynęło dla człowieka źródło życia wiecznego, którym może sycić się do woli, którego nieodzownie potrzebuje, by wzrastać ku wyżynom swego istnienia i przeznaczenia.
W Drodze krzyżowej napisanej wg wizji bł. Anny Katarzyny Emmerich, rozważając I stację, czytamy: „Wydałem się w ręce ludzi, którzy postąpili ze Mną wedle swej woli. Uczyniłem to z miłości. Teraz wydaję się w Eucharystii i znowu ludzie postępują ze Mną jak chcą. Czynię to z miłości, aż do końca, aż do końca czasów. Macie swobodny wybór chcieć lub nie chcieć Mnie. A Ja trwam w postawie „stojącej”, to znaczy, że liczę się z tym, że zostanę przepędzony. Czekam na waszą decyzję. Serce Moje niespokojne czeka, pragnąc waszego wyboru. Nieraz ludzie nie chcą nawet żebym czekał. Mówią Mi: – Nigdy do mnie nie wejdziesz… jak gdybym był złoczyńcą. Skazany na śmierć, na taką śmierć!”.
Co jeszcze może uczynić Bóg, by człowiek uwierzył w Niego i pokochał Go całym sercem?
Ks. Piotr Radzikowski