Przywrócić szkole uśmiech
Poraża nikła znajomość historii najnowszej. Z tą bardziej zamierzchłą też zresztą nie jest lepiej. Na forach internetowych maturzyści narzekają na nudne lektury, bezsens ślęczenia nad tzw. klasyką, choć tak naprawdę do przeczytania – przez trzy lata nauki – pozostało już im tylko 13 pozycji. Od 2013 r. na pisemnym egzaminie z języka polskiego będzie można wybrać temat nieoparty na tzw. lekturze obowiązkowej. To efekt zmiany, jaką ogłosiła Centralna Komisja Egzaminacyjna. Na poziomie podstawowym egzaminu dojrzałości z języka polskiego do wyboru będą dwa tematy. Jeden będzie się odnosił do obowiązkowych lektur, drugi – do fragmentu nieomawianego utworu literackiego, przytoczonego w arkuszu egzaminacyjnym. Przyszli maturzyści już zacierają z uciechy ręce. Skoro już nawet nie trzeba czytać, aby zdać maturę, to po co się męczyć? Są przyjemniejsze rzeczy na świecie…
Aż tak źle?…
Kolejne zmiany, podejmowane przez MEN, poza stosem rozporządzeń i pomysłami, niewiele wnoszą nowego. Mają pomóc wychować szkołom sprawnego „obywatela świata”, technokratę potrafiącego się sprawnie poruszać w rzeczywistości informacyjnej, skutecznie gromadzić i przetwarzać zdobytą wiedzę. Nauczyć się myśleć? – niekoniecznie. Umowność matur, dyplomów magisterskich, a także wielu doktorskich to już konsekwencja wcześniejszych założeń.
Jak zauważa prof. Aleksander Nalaskowski, pracownik naukowy UMK w Toruniu, założyciel i dyrektor gimnazjum i liceum LABORATORIUM, „milczą rodzice, bo nie wierzą, że ze szkołą jest aż tak źle. Dla nich szkoła wciąż jest instytucją publicznego zaufania. Nie mają najczęściej zielonego pojęcia, że tak nie jest. Poza tym zajęci „interesami” też nie widzą, co było wcześniej: Grunwald czy Nobel Wałęsy […] Milczą nauczyciele, którym brak odwagi, by cisnąć książką i wywrzeszczeć na całe gardło: „z tego nie będę uczył!”. ...
Ks. Paweł Siedlanowski