Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Publika przez gwiazdę nabita

Co jedzą na śniadanie, jakie buty włożą na wyjście, w jakim wózku wożą dziecko? Zdawałoby się: ot, zwykłe, codzienne sprawy, nad którymi można przejść obojętnie. Ale niektórzy na informowaniu o tych - powiedzmy otwarcie - banałach zarabiają niebagatelne kwoty.

System jest prosty. Na początku wszelkiej maści gwiazda czy celebryta zakłada profil w mediach społecznościowych. Główny cel to przede wszystkim kontakt ze swoimi fanami. Dzięki facebookowi i instagramowi może pokazywać swoje codzienne życie, dzielić się przemyśleniami, troskami itp. Nie od dziś wiadomo jednak, że social media służą nie tylko do tego. Chodzi też o pieniądze. I to niemałe. Kanały społecznościowe dają celebrytom możliwość bezpośredniego dotarcia z przekazem do szerokiej grupy fanów i wywierania na nich wpływu. Kiedy już któryś z nich osiągnie dużą popularność (a więc może pochwalić się ogromnym zasięgiem, czyli sporą liczbą obserwujących), do gry wchodzą firmy i producenci, gotowi słono płacić za lokowanie ich produktu na zdjęciach czy filmikach. To daje nieograniczone w zasadzie możliwości zarabiania. Okazuje się, że światowe gwiazdy za jedno zdjęcie, na którym pozują z jakimś produktem, mogą zgarnąć kilkaset tysięcy dolarów, czyli tyle, ile niektórzy z nas nie zarobią przez całe życie!

Jeśli chodzi o polski rynek, jest nieco skromniej, ale też „na bogato”. Powstał nawet ranking. Na szczycie listy „najdroższych gwiazd” znalazła się Małgorzata Rozenek, którą śledzi 1,5 mln osób – za jeden sponsorowany post liczy sobie od 15 do 50 tys. zł. Poza wszelkim rankingiem jest za to Anna Lewandowska. Żona najbogatszego polskiego piłkarza może zarobić ponoć 100 tys. zł za jeden wpis. Generalnie – im więcej „lajków”, tym większe pieniądze.

I teraz najlepsze: ten świetnie kręcący się biznes jest możliwy wyłącznie dzięki nam, czyli internautom. Dlaczego? Co tu dużo kryć, lubimy podglądać gwiazdy i celebrytów. A możliwość zostawienia pod jakimś wpisem komentarza (oczywiście pochlebnego, bo inne są usuwane) jest odczuwana przez niektórych jako skrócenie dystansu i wyobrażenie, że dana gwiazda to prawie jak bliski znajomy. Zatem nic dziwnego, że interesujemy się tym, co u niego słychać. A ten zawsze jest pod ręką, zawsze w telefonie, więc można domniemywać, że coś tam wie. Znaczy autorytet. A skoro autorytet, to wystarczy tylko, że pokaże markę koszulki, którą ma na zdjęciu, czy logo napoju, aby ich sprzedaż poszybowała w kosmos. Wszakże celebryta to dziś wyrocznia w kwestii stylu życia i wyborów zakupowych.

Tylko potem nie pytajmy z zazdrością, skąd celebryci – skoro zajmują się od rana do nocy jedynie zamieszczaniem zdjęć w sieci – mają pieniądze na mieszkania, drogie samochody czy wakacje na Zanzibarze, tegorocznym ulubionym kierunku gwiazd. Bo to większość z nas się do tego dorzuciła.

Kinga Ochnio