Puste miejsce
Pokazuje osieroconym matkom, ojcom, że nie są sami. Daje pewność, że gdy zabraknie sił, będzie komu podtrzymać ramiona - że ktoś, kto jest mocniejszy, kto kolejne fazy żałoby ma już za sobą, pomoże temu, kto stoi na początku ekstremalnie trudnej drogi. I że ktoś inny podejmie modlitwę, gdy ich wargi zdrewnieją... Nikt nie pyta podczas spotkania, ile polecane Bożej pamięci dzieci miały lat. Czy weszły w dorosłość, czy też nawet nie dane było się im narodzić? Zabrała je długa, nieuleczalna choroba czy iskrę życia zdusił nagły, lodowaty powiew - wypadek, inna koszmarna tragedia? Nie pada pytanie o poziom wiary, choć zawsze łatwiej jest zaakceptować stratę komuś, kto mocno wierzy, że „nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14,7). Każdy jest mile widziany. Nikt nie pyta o bunty, zwątpienia - one zawsze przychodzą - niekiedy uderzają w struchlałą duszę nagle i niespodziewanie, niczym gwałtowna burza!
Bywa, że podczas takich momentów – choć wydają się wtedy być dla oceniającego je z boku obrazoburcze, wręcz gorszące – ktoś jest bliżej Pana Boga niż kiedykolwiek wcześniej. Bo pokłócić się z Nim, wykrzyczeć swój ból, niemoc, to żaden wstyd… Ewangeliczne wołanie nieszczęśników znajdujących się na tonącej łodzi: „Panie ratuj, giniemy!”, okazało się dla nich zbawienne (por. Mt 8,25).
Dzieci, które odeszły, zawsze dla kogoś były najważniejsze. I pustego miejsca, jakie po nich pozostało, nigdy nikt ani nic nie zastąpi.
„Dzieci Światła”
Swoistym rytuałem włączonym w Eucharystię tego dnia jest procesja światła. Rodzice zmarłych dzieci składają u stóp ołtarza (w momencie ofiarowania), przy zapalonym paschale (oznaczającym zmartwychwstałego Chrystusa), małe zapalone lampki – każda z nich symbolizuje jedno zgasłe przedwcześnie życie. Dużo ich – liczba ich już dawno przekroczyła setkę. To pokazuje skalę zjawiska, którego na co dzień zdajemy się nie dostrzegać… Albo i nie chcemy widzieć – wprzęgnięci w kołowrót życia, unikający „małych czarnych punkcików” na ulicy, aby się nie „zarazić” ich smutkiem.
Grupa Rodziców w Żałobie „Dzieci Światła” działa już od ponad 20 lat – od powstania Siedleckiego Hospicjum Domowego dla Dzieci stała się jego integralną częścią. Spotkania odbywają się w każdą ostatnią niedzielę miesiąca w kościele Bożego Ciała w Siedlcach, o 14.00. Zawsze do dyspozycji ich uczestników jest ks. Paweł, można też uzyskać pomoc psychologa, terapeuty.
3 PYTANIA
Ks. Paweł Siedlanowski, założyciel i opiekun grupy „Dzieci Światła”
Dlaczego Pan Bóg pozwala na śmierć dzieci? Czym zawiniły?
Często słyszę to pytanie. Nie znam odpowiedzi. Buntuję się, gdy ktoś tłumaczy, że „taka jest wola Boża”. Po pierwsze: jakie ma kompetencje, aby takie wnioski wysnuwać, oceniać, szufladkować? Wolę inne określenie: Pan Bóg dopuszcza śmierć niewinnych, bo jest to konsekwencją wolności, jaką nam dał. Jego wielkość, miłosierdzie polega też na tym, iż z największego zła, bólu potrafi wyprowadzić dobro. W Księdze Hioba znajdujemy słowa: „On zrani, On także uleczy, skaleczy – i ręką swą własną uzdrowi” (Hi 5,18). Historia Hioba była wielką próbą. Wyszedł z niej zwycięsko, ponieważ nie zwątpił w to, że Bóg cały czas jest z nim. W cierpieniu i upodleniu, nawet w skrajnym poniżeniu. Czyż nie to samo stało się z Jezusem ukrzyżowanym, opuszczonym? I dlatego na Niego należy spoglądać, szukając odpowiedzi na postawione wyżej pytanie.
Mówi Ksiądz o dobru… O jakim dobru? Obawiam się, że dla zbolałych rodziców to raczej abstrakcyjne stwierdzenie.
Gdy umierał ks. Józef Tischner, bardzo przy tym cierpiąc, któryś z przyjaciół zapytał: „Czy cierpienie uszlachetnia?”. Nie mogąc już mówić, pokręcił przecząco głową. Nie uszlachetnia… Cierpienie jest złe. Tu nie ma z czym polemizować. Nie uszlachetnia. To Bóg uszlachetnia! – pod warunkiem, że z Nim razem je przeżywamy. To Jego mocą rodzi się świętość, nawet wtedy, gdy towarzyszy temu wielki ból. Czasem dostajemy łaskę, dzięki której zaczynamy rozumieć, że staje się ono PRZYWILEJEM towarzyszenia Jezusowi w Jego cierpieniu. Solidarnością z Ukrzyżowanym. Zazwyczaj dostrzega się to dopiero z pewnej perspektywy. Ileż razy słyszałem z ust rodziców: – Naszego dziecka z nami nie ma, ale wskutek jego odejścia przemyśleliśmy na nowo swoje życie, zweryfikowaliśmy priorytety. Bóg nas uratował.
Jak pomóc rodzicom w żałobie po stracie dziecka?
Nie potrzebują fałszywej pociechy, napuszonej teologii z ust kogoś, kto nawet nie zbliżył się do ich cierpienia, ani też banałów, z których nic nie wynika poza chęcią „spławienia”. Raz potrzebują samotności, innym razem zwykłej, ludzkiej obecności, towarzyszenia, delikatności, tolerancji dla stanów, jakie im towarzyszą. Zawsze – modlitwy. Każdy ma prawo do przeżywania żałoby wedle swojej miary, potrzeb. Nie trzeba bać się porad psychologa, terapeuty, księdza, którzy pomogą spojrzeć z dystansu na siebie. To pozwoli uniknąć błędów, które jeszcze bardziej pogrążą w bólu.
AW