Pytanie starej daty
I, mimo że od tego zdarzenia upłynęło kilka dni, wciąż nie mogę przejść nad nim do porządku dziennego. A pogoda tego dnia była dosyć zmienna: czasem słońce, czasem deszcz, jak w tytule najkosztowniejszej indyjskiej produkcji ostatnich lat; albo w innym przeboju muzyki rozrywkowej sprzed lat: czasem mżawka, czasem grad, czasem mróz aż strach…
Trasa też dobrze znana, a na niej dyskont spożywczy, który, jeśli wierzyć reklamie, oferuje starannie wyselekcjonowane produkty spożywcze wysokiej jakości w codziennie niskich cenach. Wiem, że już samej wizyty w tym sklepie powinnam się wstydzić. Nie mówiąc o tym, że dokonanie w nim zakupów powoduje wspieranie obcego kapitału, odbieranie pracy sobie i innym oraz pozwolenie na to, aby moje pieniądze wypłynęły za granicę. A ja na dodatek nie byłam tam sama, ale nie zdradzę, w czyim towarzystwie, i całą winę za naganne zachowanie biorę na siebie.
Do zdarzenia doszło gdzieś na wysokości regału z bułkami i skrzynek z owocami. Nagle ja i moja towarzyszka – ups, zdradziłam płeć, ale mam nadzieję, że koleżanka mi wybaczy, bo czynię to dla lepszego ukazania zaistniałej sytuacji – usłyszałyśmy pana na oko po pięćdziesiątce: – „Przepraszam, ale czy wiedzą może panie…” – zaczął. W takich okolicznościach można by się spodziewać pytania w rodzaju: „czy te bułki są świeże?”, „z której piekarni są najlepsze?”, „z jakiego kraju pochodzą te mandarynki, banany, pomidory?”, „czy są słodkie?” albo „czy nie mają pestek?”. Sympatyczny z twarzy pan mógł dopytywać o cokolwiek, co w jakiś sposób dotyczyłoby otaczających nas w promieniu kilu metrów produktów. Tymczasem zapytał: – „Przepraszam, ale czy wiedzą może panie, w którym roku była bitwa pod Chocimiem? Potrzebuję do krzyżówki” – zdążył dodać mężczyzna, kiedy nasze oczy przybrały rozmiary koła zapasowego, dostałyśmy paraliżu narządu mowy, a zapisaną w głowach listę zakupów trafił w sekundę szlag.
Wróciwszy do świata przytomnych, musiałyśmy zasmucić go informacją, że niestety nie znamy odpowiedzi i dodać kurtuazyjne: „bardzo nam przykro”. Pan wyraził ubolewanie z tego powodu, a po chwili ponowił zapytanie, zaczepiając inną klientkę. Niestety nie udało nam się ustalić, czy kolejna ofiara okazała się amatorką historii, czy też podobnie jak my spławiła 50-latka.
Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po powrocie do domu, było odnalezienie poszukiwanej daty. Przy okazji przypomniał mi się Poczet Królów Polskich w wykonaniu T-Raperów znad Wisły, którzy przy pomocy rymów w alternatywny sposób przekazywali historię Polski. Zaczęłam więc nucić refren utworu o Zygmuncie III Wazie: „Teraz skupcie się psubraty/ bo ważniejsze padną daty:/ Jeden, sześć, dwa, jeden – Turek/ pod Chocimiem dostał w skórę”. No i bingo… Teraz nie muszę obawiać się spotkania z amatorem łamigłówek. Chyba że znalazł odpowiedź… A może nurtują go kolejne wątpliwości. Przyznam szczerze, że z ciekawości, zaopatrzona w historyczną wiedzę, znowu zajrzałam do tego sklepu, oczywiście wyłącznie z powodu pana. Ale się nie pojawił… Być może żona zakończyła już przedświąteczne kucharzenie albo sprzątanie i mógł w spokoju oddać się hobby, a nie wyrwany z domowych pieleszy biegać po zakupy, kiedy przecież dzieje się taka historia…
Kinga Ochnio