Komentarze
Pytanie starej daty

Pytanie starej daty

Gdyby to pytanie padło w innych okolicznościach przyrody, a najlepiej kilkanaście lat wstecz, na pewno nie miałabym problemu, aby podać prawidłową odpowiedź. A tak, po zaskoczeniu jego treścią i miejscem, w którym je usłyszałam, niestety do tej pory ciągnie się za mną poczucie wstydu.

I, mimo że od tego zdarzenia upłynęło kilka dni, wciąż nie mogę przejść nad nim do porządku dziennego. A pogoda tego dnia była dosyć zmienna: czasem słońce, czasem deszcz, jak w tytule najkosztowniejszej indyjskiej produkcji ostatnich lat; albo w innym przeboju muzyki rozrywkowej sprzed lat: czasem mżawka, czasem grad, czasem mróz aż strach…

Trasa też dobrze znana, a na niej dyskont spożywczy, który, jeśli wierzyć reklamie, oferuje starannie wyselekcjonowane produkty spożywcze wysokiej jakości w codziennie niskich cenach. Wiem, że już samej wizyty w tym sklepie powinnam się wstydzić. Nie mówiąc o tym, że dokonanie w nim zakupów powoduje wspieranie obcego kapitału, odbieranie pracy sobie i innym oraz pozwolenie na to, aby moje pieniądze wypłynęły za granicę. A ja na dodatek nie byłam tam sama, ale nie zdradzę, w czyim towarzystwie, i całą winę za naganne zachowanie biorę na siebie.

Do zdarzenia doszło gdzieś na wysokości regału z bułkami i skrzynek z owocami. Nagle ja i moja towarzyszka – ups, zdradziłam płeć, ale mam nadzieję, że koleżanka mi wybaczy, bo czynię to dla lepszego ukazania zaistniałej sytuacji – usłyszałyśmy pana na oko po pięćdziesiątce: – „Przepraszam, ale czy wiedzą może panie…” – zaczął. W takich okolicznościach można by się spodziewać pytania w rodzaju: „czy te bułki są świeże?”, „z której piekarni są najlepsze?”, „z jakiego kraju pochodzą te mandarynki, banany, pomidory?”, „czy są słodkie?” albo „czy nie mają pestek?”. Sympatyczny z twarzy pan mógł dopytywać o cokolwiek, co w jakiś sposób dotyczyłoby otaczających nas w promieniu kilu metrów produktów. Tymczasem zapytał: – „Przepraszam, ale czy wiedzą może panie, w którym roku była bitwa pod Chocimiem? Potrzebuję do krzyżówki” – zdążył dodać mężczyzna, kiedy nasze oczy przybrały rozmiary koła zapasowego, dostałyśmy paraliżu narządu mowy, a zapisaną w głowach listę zakupów trafił w sekundę szlag.

Wróciwszy do świata przytomnych, musiałyśmy zasmucić go informacją, że niestety nie znamy odpowiedzi i dodać kurtuazyjne: „bardzo nam przykro”. Pan wyraził ubolewanie z tego powodu, a po chwili ponowił zapytanie, zaczepiając inną klientkę. Niestety nie udało nam się ustalić, czy kolejna ofiara okazała się amatorką historii, czy też podobnie jak my spławiła 50-latka.

Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po powrocie do domu, było odnalezienie poszukiwanej daty. Przy okazji przypomniał mi się Poczet Królów Polskich w wykonaniu T-Raperów znad Wisły, którzy przy pomocy rymów w alternatywny sposób przekazywali historię Polski. Zaczęłam więc nucić refren utworu o Zygmuncie III Wazie: „Teraz skupcie się psubraty/ bo ważniejsze padną daty:/ Jeden, sześć, dwa, jeden – Turek/ pod Chocimiem dostał w skórę”. No i bingo… Teraz nie muszę obawiać się spotkania z amatorem łamigłówek. Chyba że znalazł odpowiedź… A może nurtują go kolejne wątpliwości. Przyznam szczerze, że z ciekawości, zaopatrzona w historyczną wiedzę, znowu zajrzałam do tego sklepu, oczywiście wyłącznie z powodu pana. Ale się nie pojawił… Być może żona zakończyła już przedświąteczne kucharzenie albo sprzątanie i mógł w spokoju oddać się hobby, a nie wyrwany z domowych pieleszy biegać po zakupy, kiedy przecież dzieje się taka historia…

Kinga Ochnio