Ratujcie w sobie wolną wolę
Bywa natomiast, że jakby wbrew własnej woli zostają czasem przycięte lub odłamane. W naszej relacji do Chrystusa jest dokładnie odwrotnie. Z zewnątrz nic nie jest w stanie odłączyć nas od Niego: ani utrapienie – wylicza św. Paweł, ani ucisk, ani prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy śmierć (Rz 8,35-39). Tę wieź może przerwać tylko własny, świadomy i w pełni chciany akt człowieka. Odchodzę, bo chcę.
Oderwanie się od Chrystusa to zawsze akt samobójczy. Przerażające, jak wielu chrześcijan w ostatnich latach lekko traktuje utratę wiary czy nawet tragiczny w skutkach grzech apostazji, czyli wystąpienia z Kościoła, które są przecież krokiem we własną śmierć. Z momentem chrztu nasze życie zostało, jak krucha gałązka, cudownie zrośnięte z Chrystusem żyjącym w Kościele, niczym z silnym pniem. Oderwanie od tego pnia grozi śmiercią wieczną. Owszem, możemy się łudzić i szukać innego pnia, a nawet dać się w niego wszczepić. Można nawet jakiś czas wegetować, karmiąc się sokami fałszywych ideologii, półprawd i kłamstwa. Ale to i tak nie zdoła zagłuszyć wołania Chrystusa: Prawdziwym krzewem winnym jestem Ja. Tylko Ja! (por. J 15,1). Związek, jaki od chrztu zaistniał między Jezusem a tymi, którzy w Niego uwierzyli, nie jest jakąś luźną tylko i czysto zewnętrzną więzią, jaka przygodnie łączy obcych sobie ludzi, ale życiową jednością, ściślejszą nawet od naszych ludzkich związków krwi. On nas odżywia sokami nowego Życia, dzięki któremu mamy realną szansę na egzystencję także po śmierci. Św. Jan podpowiada, jak uchronić tę cudowną więź między Nim a nami: „Kto wypełnia przykazania [Chrystusa], trwa w Bogu, a Bóg w Nim” (1J 3,24). Wynika z tego, że trwanie w Chrystusie to nie sprawa tylko wiary i sakramentów; tym bardziej nie samych uczuć, sentymentu, a nawet podziwu czy sympatii do osoby Jezusa, lecz naszej woli! To nasza wolna wola decyduje: być wiernym i posłusznym Bogu czy nie, kierować się wskazaniami Chrystusa czy świata! Problem w tym, że nasze pokolenie to często ludzie słabej woli, sparaliżowanej wirusem moralnego permisywizmu i jego powikłań w postaci nałogów i uzależnień. To ludzie zniewoleni na dziesiątki sposobów, niemający władzy nad sobą. Niepotrafiący powiedzieć „nie” swoim rządzom, niebędący w stanie dotrzymać słowa, wierności małżeńskiej przysiędze, stałości przekonań itd. „Wytrwajcie we Mnie” znaczy więc dzisiaj – ratujcie w sobie wolną wolę dzieci Bożych! Ratujmy więc!
ks. Wojciech Hackiewicz