Diecezja
Mateusz Kamiński
Mateusz Kamiński

Raz harcerzem – na zawsze harcerzem

W niedzielę 16 czerwca w Białej Podlaskiej odbył się zlot obecnych i byłych druhów i druhen, rodziców, sympatyków i przyjaciół Duszpasterstwa Harcerek i Harcerzy (DHiH).

Jubileusz uczciło niemal 400 osób z całej Polski. Inicjatorem oraz głównym organizatorem spotkania był ks. kan. Marian Daniluk, proboszcz bialskiej parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, który 40 lat temu założył Duszpasterstwo Harcerek i Harcerzy. W realizacji przedsięwzięcia wspierali go byli członkowie.

Początki harcerskiej przygody

Harcerstwo jako polski ruch wychowawczy wywodzi się ze skautingu stworzonego przez Roberta Baden-Powella. Na przestrzeni lat przeszło ono istotne zmiany ideowe, metodyczne i organizacyjne, ale nierozerwalnie stało się częścią naszej kultury narodowej. Choć środowisko uległo podziałom i formalnie należy do różnych organizacji (Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”, Skauci Europy), to każda z nich powstała na tym samym fundamencie i formowała się wokół tych samych wartości. Doskonale rozumieją to pasjonaci harcerstwa, którzy niestrudzenie zgłębiają jego historię.

Niewątpliwie istotną częścią tej tradycji jest wkład ks. M. Daniluka. W latach 80 XX w. powołał w Garwolinie pierwszą drużynę harcerską, kolejne powstały w Pilawie, Międzyrzecu Podlaskim i Białej Podlaskiej. Na pytanie, dlaczego byli członkowie tak licznie stawili się na zlocie, twórca duszpasterstwa odpowiada krótko: – Łączy nas wiele przeżyć, wiele przygód, wiele wspomnień.

 

Wyjątkowy dzień

– Pół roku temu ustalony został termin i miejsce spotkania. Stworzyliśmy „zastępy” – liturgiczny, muzyczny, medialny – każdy odpowiedzialny za inny element wydarzenia. Koordynacją przygotowań zajęło się kilka osób z księdzem kapelanem na czele – relacjonuje Magdalena Chwesiuk, wieloletnia druhna DHiH, dziś mama trójki młodych harcerzy, współorganizatorka zlotu. 

Wydarzenie rozpoczęło się o 10.00 od Eucharystii w kościele NNMP. Po Mszy wszyscy przenieśli się do Kina Merkury, gdzie obejrzeli film dokumentalny pt. „Pod prąd” opowiadający historię DHiH. Miejscem dalszej części wydarzenia był Dworek Diana w Sławacinku Nowym. Na wstępie powitano gości, zawiązano wspólnotę i wykonano pamiątkowe zdjęcie. Po obiedzie przyszedł czas na harcerskie ognisko obrzędowe. Spotkanie zakończył pikniki. Organizatorzy zadbali o wzniosłość i wyjątkowość tego dnia. Fundamentalną część zlotu stanowiły rozmowy, wspomnienia, śpiewy. Nie brakowało także atrakcji dla dzieci, gdyż zaproszone były całe rodziny.

 

Wielopokoleniowe święto

Zlot okazał się nie tylko okazją do spotkań i wspomnień. W wymowny sposób ukazał ciągłość i trwałość idei harcerskich. Wśród gości nie zabrakło osób, które były związane z duszpasterstwem harcerskim ks. M. Daniluka od początku. – W harcerstwie byłam od lat 50 ub.w. Oczywiście bardzo mi się tam podobało: dużo śmiechu, śpiewu, zabawy – ale bez wartości, bez budowania kręgosłupa moralnego – mówi pochodząca z Pilawy Marta Włastowska. Sytuacja zmieniła się, gdy najpierw dołączyła do zgrupowania o wdzięcznej nazwie KIHAM, a następnie w 1984 r. spotkała na swej drodze założyciela DHiH. – Usłyszałam o Prawie i Krzyżu Harcerskim. Te idee odrodziły moje poczucie sensu w harcerstwie, zaś po zimowym obozie w Kodniu byłam pod wrażeniem postawy ks. Mariana jako wychowawcy. Chciałam być autorytetem dla młodzieży tak jak on – wspomina M. Włastowska. Przez wiele lat prowadziła w Garwolinie drużynę „Pasieka” im. Stanisławy Leszczyńskiej. Nie ukrywa dumy, że znaczna część jej podopiecznych jako życiowe powołanie wybrała położnictwo – zawód, który wykonywała patronka drużyny: – O to właśnie chodzi, aby patron wyznaczał drogę, którą należy podążać – komentuje pani Marta z uwagą, że ją także ukształtowało harcerstwo. Dziś zdecydowanie łatwiej znosi przeciwności losu. Nie brak jej hartu ducha. Nikt nie wierzy, że ma już 82 lata. 

Z Gdańska przyjechał do Białej Mateusz Kamiński, tata czwórki dzieci, które są skautami i zmotywowały go do tego, by on również złożył przyrzeczenie. Pytany o cel udziału w zlocie, odpowiada krótko: – Przywiodła mnie tu fascynacja harcerstwem – dobrymi wartościami i tradycjami. Wydaje mi się, że właśnie dzięki tradycji harcerstwo nie tylko trwa, ale rozwija się, powiększa i zachęca innych do pracy nad sobą. Idąc z Bogiem, kierując się wartościami, jest łatwiej – wyjaśnia.

 

Potrafią iść pod prąd

– Związek z duszpasterstwem był dla mnie czasem duchowego wzrostu. Przebywanie w otoczeniu młodych ludzi, którzy również szukali sensu życia, pomogło mi otworzyć się na działanie Boga. Zaufałem Mu i pozwoliłem kształtować moje serce i umysł. Przysięga harcerska zobowiązywała mnie do przestrzegania Prawa Harcerskiego, w tym do unikania używek – wspomina Piotr Pawluk, harcerz w latach 2002-2007. Tego samego zdania są rodzice wychowanków DHiH. – Uważam, że harcerstwo to dla rodziców ogromna pomoc w wychowaniu dzieci. Wiem, że mogę absolutnie ufać moim synom. Są szczerzy i prawdomówni. Uczą mnie, że trzeba być wiernym ideałom – relacjonuje Barbara Chwesiuk, mama dwóch dorosłych harcerzy. 

Ks. Tomasz Kostecki jako młody chłopak był członkiem międzyrzeckiego DHiH, obecnie sam jest duszpasterzem środowiska harcerskiego: – To dziedzictwo i pasja, które musiałem przejąć. Mamy teraz zupełnie inne czasy, zrzeszamy zupełnie innych ludzi – młodzież żyjącą w świecie, w którym jest bardzo mocno rozdmuchane „ego”. Słowo nie ma zbyt dużej wartości, dlatego praca z młodymi ludźmi idzie znacznie wolniej. Trudniej wykrzesać to dobro, co nie znaczy, że powinniśmy przestać; dziedzictwo należy kontynuować – akcentuje. 

O owocach minionego spotkania jest również przekonany ks. M. Daniluk: – To, czego doświadczyliśmy, i to, co zobaczyliśmy, najlepiej świadczy o owocach działania DHiH. Na zjazd przybyły szczęśliwe, trwałe i silne Bogiem rodziny, a wśród nich ponad 70 dzieci wychowywanych w duchu wartości. Serce się raduje, że są to ludzie głębokiej wiary, otwarci i bardzo społeczni. Emanuje z nich radość, gdyż prezentują inny styl życia. I w każdej sytuacji potrafią iść „pod prąd” – mówi duszpasterz.

Beata Wawryniuk