Historia
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Reduta wolnego świata

W ciągu dziewięciu miesięcy na polach Ukrainy legły w gruzach plany odbudowy rosyjskiego imperium. Sukcesy Ukraińców na froncie spowodowały, że Kreml zaczął z jeszcze większą brutalnością atakować cele cywilne. Moskwa ma przeciwko sobie jednak naród zdeterminowany w walce o wolność, całość i niepodległość, którego nie jest w stanie pokonać.

Eskalacja działań, która nastąpiła w lutym tego roku, zmieniła charakter toczonej od ośmiu lat wojny. Dzisiaj jest to konflikt Rosji z wolnym światem, którego ciężar prowadzenia spoczywa na Ukraińcach. Na potwierdzenie tego warto przytoczyć niedawną wypowiedź Jensa Stoltenberga, sekretarza generalnego NATO, który stwierdził: „My płacimy pieniędzmi, a Ukraińcy krwią”. Poświęceniu żołnierzy ukraińskich zawdzięczamy powstrzymanie marszu armii rosyjskiej na Europę. Pamiętajmy, że rok temu Moskwa żądała ograniczenia obecności i aktywności wojskowej NATO na terenie państw przyjętych do sojuszu po 1997 r.

Spełnienie tych roszczeń oznaczałoby ograniczenie suwerenności Rzeczpospolitej Polskiej i wzrost zagrożenia naszego bezpieczeństwa. W 2008 r., podczas wiecu w Tbilisi, prezydent Lech Kaczyński przestrzegał: „I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”.

 

Polityka ludobójstwa

Celem wojny jest eksterminacja narodu ukraińskiego. Przedstawiciele moskiewskiego reżimu manifestują kolonialną pogardą wobec Ukrainy. Nie tylko odmawiają prawa do istnienia samodzielnego państwa, ale również narodu ukraińskiego. Podobnie jak wcześniej ich poprzednicy czynili to wobec nas. Aleksander Puszkin w wierszu „Oszczercom Rosji” adresowanym do obywateli Francji sympatyzujących z Polakami walczącymi o wolność, pisał: „Zostawcie, to spór jest Słowian między sobą,/ Domowy stary spór”.

Zbrodni ludobójstwa na ludności cywilnej armia rosyjska dokonuje z całym okrucieństwem. Okupanci na zajętych terenach torturują, gwałcą i mordują. W wyzwalanych przez armię ukraińską miejscowościach odkrywane są masowe groby. Świat obiegły zdjęcia z Buczy, w której na ulicach leżały niepogrzebane zwłoki ludzkie, w tym również szczątki zwęglone na skutek ciałopalenia. Ataki przeciwko celom cywilnym mają nie tylko niszczyć infrastrukturę kraju, ale również wywoływać kolejne fale migracji. Taką strategię żołdacy rosyjscy stosowali w Czeczenii i Syrii.

Rosjanie w bestialski sposób traktują również jeńców. Bicie, maltretowanie i tortury są na porządku dziennym. Jeńcy są zmuszani do pracy. W obozach powszechnie brakuje żywności i opieki medycznej. Zabijanie i okaleczanie ich jest częstą praktyką. Głośno było o mordzie na jeńcach ukraińskich, którego armia rosyjska dopuściła się pod koniec lipca w Ołeniwce. W wyniku ostrzału rakietowego kolonii karnej zginęło kilkudziesięciu jeńców, a kolejnych kilkudziesięciu zostało rannych. Mordowanie pojmanych żołnierzy jest starą sowiecką i rosyjską praktyką. W 1940 r. strzałem w tył głowy zamordowano kilkanaście tysięcy oficerów polskich uznanych za wrogów państwa sowieckiego.

 

Polityczne skutki

Kilkudniowa operacja specjalna zamieniła się w długotrwałą wojnę, która może pogrzebać imperium. W jej wyniku Rosja ponosi koszty polityczne i gospodarcze. Polityka szantażu nuklearnego wobec całego świata zakończyła się niepowodzeniem. Głos w tej sprawie podczas ostatniego szczytu G20 zabrali prezydent USA Joe Biden i przywódca Chin Xi Jinping, którzy wspólnie uznali, że groźba użycia broni jądrowej jest „całkowicie nie do przyjęcia”. Putin ze zdaniem Pekinu musi się liczyć. Świadczy to o coraz większym uzależnianiu się Moskwy od swojego sąsiada. W interesie Chin leży jednak osłabienie zarówno Zachodu, jak i Rosji. Podobnie negatywne stanowisko wobec groźby użycia pocisków nuklearnych zajmują Indie. Rosję wspierają Iran i Korea Północna, czyli państwa terrorystyczne. Kreml musi szukać u nich pomocy, aby prowadzić dalej wojnę. Państwa te zainteresowane są osłabieniem USA. Iran ponadto liczy na pomoc rosyjską przy pracach nad bronią jądrową. To z kolei będzie miało wpływ na wzrost zagrożenia destabilizacji Bliskiego Wschodu.

 

Rozpad posowieckiego świata

Porażki rosyjskie pogłębiły proces dezintegracji obszaru posowieckiego. W Azji Centralnej wzmocnieniu uległa pozycja Chin. Kazachstan, chroniąc się przed imperialnymi zapędami Moskwy, zacieśnia współpracę ze swoim wschodnim sąsiadem. Pekin i Astana deklarują chęć zawiązania partnerstwa strategicznego między obu państwami. To zbliżenie z Pekinem pozwala prezydentowi Kasym-Żomart Tokajewowi publicznie składać oświadczenia o uznawaniu przez Kazachstan integralności terytorialnej Ukrainy, w tym również w obecności Putina.

Słabość Rosji powoduje, że wzrasta napięcie pomiędzy Tadżykistanem a Kirgistanem, członkami zdominowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Konflikt graniczny pomiędzy obu państwami wprawdzie trwa od dawna, ale obecna sytuacja polityczna sprawia, że również tu aktywną rolę w zakresie bezpieczeństwa zaczynają odgrywać Chiny. We wrześniu, podczas wizyty w Samarkandzie, Xi Jinping zadeklarował wsparcie w ochronie niepodległości, suwerenności i bezpieczeństwa Kirgistanu. Jednocześnie ostrzegł inne państwa przed ingerowaniem w wewnętrzne sprawy tego kraju. Dzięki takim zapewnieniom Kirgistan zaczął śmielej realizować politykę derusyfikacji polegającej na usuwaniu nazw rosyjskich z przestrzeni publicznej. W ostatnich dniach spotkało to się z nerwową reakcją Moskwy, która ostrzegła władze tego kraju przed „wkroczeniem na drogę Ukrainy”.

Podobne problemy Kreml zaczyna mieć na południowym Kaukazie. Z tą różnicą, że państwami odgrywającymi aktywną rolę w tym regionie są Turcja i Iran. Na listopadowym szczycie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym podpisania dokumentu końcowego odmówił Nikol Paszynian, premier Armenii. Powodem było to, że sojusz nie udzielił pomocy jego krajowi po raz kolejny zaatakowanemu przez Azerbejdżan. Zbliżenie pomiędzy Ankarą i Baku rodzi obawy Ormian, wobec których Moskwa jest nieszczera. Kreml przede wszystkim interesuje rozluźnienie więzów Turcji z NATO, stąd bierze się wstrzemięźliwe zachowanie wobec sojusznika Azerbejdżanu.

 

Osaczony Łukaszenka

Jedynym sukcesem Putina jest stworzenie z Białorusi militarnej kolonii rosyjskiej, która pełni obecnie rolę lotniskowca. W lutym z jej terenów podjęto nieudaną próbę zdobycia Kijowa. Niestety groźba przeprowadzenia nowej ofensywy z tego obszaru jest nadal prawdopodobna. Z tego powodu armia ukraińska zmuszona jest utrzymywać część swoich sił na granicy z Białorusią, co utrudnia prowadzenie działań ofensywnych na wschodzie. Łukaszenka broni się jednak przed wysłaniem wojska białoruskiego na front. Boi się, że krok ten może doprowadzić do ponownego buntu społeczeństwa przeciwko jego reżimowi. Tym bardziej nie są to bezpodstawne obawy, że na Białorusi działają partyzanci kolejowi, a w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy walczą ochotnicze jednostki białoruskie. Trudno jednak dzisiaj przewidzieć, czy presja Kremla będzie na tyle silna, żeby zmusić Łukaszenkę do pełnego włączenia się w prowadzenie działań wojennych.

 

Nadciąga zima

Dzisiaj największy problem, oprócz walk na froncie, stanowi przetrwanie przez ludność cywilną zimy. Po zajęciu Chersonia przez armię ukraińską jeden z mieszkańców tego miasta ciesząc się, mówił: „Jesteśmy wolni. Nie mamy teraz prądu, wody, ogrzewania centralnego, zasięgu telefonii komórkowej, internetu, ale nie ma też Rosjan! I jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu! Przetrwamy wszystko”.

To od nas wszystkich zależy, aby ludność w kraju ogarniętym wojną przetrwała ten szczególnie trudny czas. Już 7 kwietnia, w drugim miesiącu eskalacji działań rosyjskich, Sejm Rzeczpospolitej Polskiej przyjął uchwałę, w której czytamy: „Nikt, kto ceni wolność, prawa i godność człowieka, reguły demokracji i fundamenty cywilizacji, nie ma prawa przejść obojętnie wobec tragedii Ukraińców”.

Rosja wojnę przegrywa, ale jeszcze jej nie przegrała. Z tego powodu konieczne jest wsparcie wysiłku wojennego Ukrainy, ponieważ brak z naszej strony pomocy, co podkreśla szef Pentagonu Lloyd Austin, „może doprowadzić do świata tyranii i chaosu”.

Witold Bobryk