Komentarze
Refleksje sierpniowe

Refleksje sierpniowe

Tegoroczne lato zdecydowanie nie rozpieszcza nas upałami. Pal sześć urlopowe wrażenia, ale naprawdę niewesoła jest sytuacja rolników. O tej porze powinno być już w zasadzie po żniwach, tymczasem na większości pół nadal stoi niezebrane zboże.

Kilka dni pogody powoduje, że na polach natychmiast pojawiają się kombajny – jednak sam w miniony weekend widziałem, jak burzowa chmura i ulewny deszcz przerwały żniwa dokładnie w połowie pola. Zresztą, nie na każde pole da się wjechać. Są miejsca, gdzie w bruzdach stoi dosłownie woda. W tej sytuacji nie dziwi frustracja i przygnębienie rolników oraz obawa o tegoroczne plony, a co za tym idzie – o kolejny wzrost cen mąki i chleba. Smutno w tej sytuacji wyglądają dożynkowe obchody, które już gdzieniegdzie się rozpoczęły. Trudno się dziwić – zaplanowane były z dużym wyprzedzeniem i nikt nie przewidział obecnej sytuacji. Nie da się jednak ukryć, że to radość przez łzy; że więcej w tym świętowaniu niepokoju niż prawdziwej radości z zebranych plonów. Bo jakże tu się cieszyć, gdy mimo połowy sierpnia żniwa tak na dobre jeszcze się nie zaczęły? I chyba naprawdę trzeba modlitewnego „szturmu” do nieba, aby to trudne doświadczenie zakończyło się jednak możliwością zebrania zbóż (a raczej tego, co jeszcze z nich pozostało).

Połowa sierpnia to także wspomnienie roku 1920 i „cudu nad Wisłą”, to jest zwycięskiej bitwy z wojskami bolszewickimi. O ile w kategoriach militarnych można zachwycać się strategicznym kunsztem polskiego dowództwa, to jednak w kategoriach duchowych trudno nie dostrzec tu opieki Bożej Opatrzności i wstawiennictwa Maryi. W formie ustnych przekazów krążyły nawet opowieści (dziś już trudne do zweryfikowania), że żołnierze sowieccy uciekający spod Warszawy opowiadali o wizji Kobiety, która osłaniała miasto swym płaszczem, a Jej widok był tak dla nich przerażający, iż pozbawił ich całkowicie woli walki i bojowego ducha. Objawiająca się Niewiasta miała postać patronki Warszawy – Matki Bożej Łaskawej. Pisze o tym więcej jezuita, ks. Józef Maria Bartnik, który zadał sobie trud zebrania jeszcze dostępnych świadectw i materiałów. Tak czy inaczej, nie da się zignorować faktu wstawiennictwa Maryi i Jej roli w odniesionym zwycięstwie. Tak dzieje się zawsze, gdy zaufanie Bogu, postawa nawrócenia i żarliwej modlitwy spotka się z ludzkim wysiłkiem, nawet jeśli wydaje się, że te ludzkie siły nic nie znaczą. Może dziś trzeba mocniej pamiętać o powiedzeniu św. Ignacego Loyoli: „Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie. Ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga”.

I na zakończenie refleksja o szybkości upływu czasu i ludzkim przemijaniu… 15 sierpnia minie rok od śmierci śp. ks. prałata Eugeniusza Matyski – długoletniego proboszcza mojej rodzinnej parafii Osieck. Zmarł dość niespodziewanie, bo mimo podeszłego wieku i choroby funkcjonował zwyczajnie do ostatnich dni, pełniąc kapłańską posługę, na ile pozwalały mu siły. Zmarł w uroczystość Wniebowzięcia NMP, której był gorliwym czcicielem. Ostatnich kilkanaście lat jego życia to emerytura, choć zawsze obruszał się na to słowo. Podkreślał, że od kapłaństwa nie ma emerytury. Przy jego konfesjonale w osieckim kościele stała zawsze długa kolejka, ilekroć w nim zasiadał. Czytelnicy „Echa” pamiętają zapewne także jego artykuły – wspomnienia o zasłużonych dla diecezji zmarłych kapłanach, których sylwetki przybliżał, przywołując ich postaci i pokazując, że Pan Bóg w każdym czasie daje Kościołowi gorliwych kapłanów. Modlę się codziennie, by dobry Bóg obdarzył go życiem wiecznym.

Ks. Andrzej Adamski