Historia
Rekwizycje wojsk saskich w latach

Rekwizycje wojsk saskich w latach

Ponieważ szlachta podlaska zgłaszała gotowość poparcia wyprawy Grudzińskiego, August II polecił Pociejowi wycofać wojsko litewskie z Podlasia (uczynił to również dla odwrócenia uwagi od wojsk saskich, które czyniły niewiele mniej szkody od litewskich) i wydał edykt przeciwko „praktykantom szwedzkim”, grożąc surowymi sankcjami.

Niewątpliwie w kierunku pacyfikacyjnym działał też kasztelan lubelski, właściciel Szaniaw, Adam Szaniawski. Przyczyniło się to do chwilowego uspokojenia nastrojów.

31 grudnia 1712 r. ponownie zebrał się zalimitowany sejm. Województwo podlaskie reprezentowali ci sami posłowie, co przed limitą. Szczególną determinacją wykazał się poseł Józef Zambrzycki, który tamował obrady, dopóki nie obiecano, że Podlasie i Mazowsze otrzymają wynagrodzenie za szkody poczynione przez wojsko litewskie 21 lutego 1713 r. Sejm został jednak zerwany przez stronnika Pocieja posła Puzynę. „Ja tylko tę korzyść odebrałem” – zapisał chorąży mielnicki W. Kuczyński – „żem reskrypt na odebranie żyta do Ekonomii Brzeskiej i Grodzieńskiej za żyto przedtem na wojsko saskie przeze mnie dane, od KJM otrzymał, za osobliwą promocją JMP Ossolińskiego regenta koronnego, starosty drohickiego jako kolegi mego. Zboże to też (…) na wiosnę spławiłem do Gdańska, które płaciło florenów 100 mniej więcej”. Szlachta łukowska tymczasem komentowała fakt, że młody Grzybowski starosta sulejowski po śmierci swego ojca, kasztelana inowrocławskiego, zajechał dobra Żelisze niedaleko Siedlec, rzekomo z tytułu opieki.

Sianokosy tego roku nie udały się, gdyż wiosna oraz lato były obfite w deszcze, więc łąki nie mogły być skoszone. Zapowiadał się nieurodzaj. Ceny żyta spławianego do Gdańska poszły w górę. Największym zmartwieniem szlachty podlaskiej było to, że poczynając od lata 1713 r. August II rozmieszczał w Rzeczypospolitej nowe kontyngenty swych wojsk. Jak zapisał Kuczyński, (rzekomo) „z powodu bezpieczeństwa osoby swojej KJM do Polski sprowadził wojska saskiego kilkanaście tysięcy, dla których wydał uniwersały na prowiant na sumbstynencję zimową, na których ziemia drohicka na prowiant deklarowała florenów 30 tys.”.

Od 1713 r. stacjonował w woj. lubelskim regiment saski płk. Grotha, który w sposób bezwzględny ściągał kontrybucję. Laudum sejmiku lubelskiego 23 października obszernie informowało o zapłaconej takiej kontrybucji. Pociej próbował się ratować nielegalną emisją dodatkowych pieniędzy. W połowie grudnia w jego włodawskich dobrach została odkryta tajna mennica, która produkowała fałszywe monety polskie i cesarskie. Potężny hetman postarał się jednak o zatuszowanie sprawy, zanim trafiła pod obrady trybunału.

Sejmik lubelski z 8 stycznia 1714 r. znowu narzekał na saskie oddziały egzekucyjne i wysłał posłów do prymasa Szembeka z prośbą o interwencję. W Drohiczynie przednówek stał się obrazem nędzy, jakiej to miasto nie pamiętało od kilkudziesięciu lat. W ślad za brakiem żywności wybuchła epidemia tyfusu spowodowanego głodem i nieprzestrzeganiem higieny. Dziesiątkował on okoliczną ludność przez kilka miesięcy. Drohiccy jezuici, franciszkanie i benedyktyni żywili u swych furt setki nędzarzy dziennie. Niosąc pomoc duchową umierającym i chorym, sami narażali się na zakażenie i śmierć. Wiadomo, że w wyniku epidemii tyfusu zmarło 4 jezuitów: Wawrzyniec Masłowski, Cyprian Ładowski, Maciej Piesorowski i Paweł Zawistowski. Zaraził się także superior zakonu Józef Masini, jeżdżący z pomocą po okolicznych domostwach. Najpierw walczył ze śmiercią, a po przejściu ciężkiej choroby przez całe życie odczuwał jej dolegliwości.

Jak zapisał Kuczyński, latem nastąpiły nowe kontrybucje saskie, „które za odjechaniem KJM do Saksoniej, komisariat saski nadal nakładał, pierwszej kontrybucjej z dymu skarbowego podług roku 1661 tynfów 12, powtórnej kontrybucjej z dymu tegoż tynfów 25, ale za moją legacją przez wielkie instancje ustąpiono tynfów 11 z dymu. Wielu się libertowali per respektum, drudzy przez legację. Pod którymi lud jęczał przy ustawicznych przechodach wojsk litewskich, koronnych i moskiewskich”. W laudum sejmiku lubelskiego 10 kwietnia szlachta łukowska narzekała, że „województwo do ostatniej zguby fortun zostało doprowadzone”. Do maja kontrybucja ta wyniosła 900 tys. złp. Wiktoryn Kuczyński nadmieniał o spustoszeniu okolic nad dolnym Bugiem: „Odebrałem Sterdynię, a potem i Chądzynek w niwecz spustoszone, chłopów bez wołów, grunta bez zasiewów, żelaza wszystkie poodzierane”. W czerwcu zdesperowana szlachta łukowska i lubelska zwróciła się do województwa ruskiego i wołyńskiego z propozycją wspólnej narady, „jakby się z tych nieszczęść i opresji ruin i dezolacji od auxiliarnego wojska wybić i wyłamać”.

Tymczasem doszły wieści, że K. S. Radziwiłł spotkał się w Saksonii z Augustem II, a na Litwie ujawniono listy Pocieja do Piotra I zapraszające do Wielkiego Księstwa Litewskiego nowe wojska rosyjskie. Sam Pociej przybył z Brześcia na czele oddziału wojska do Łęcznej na spotkanie z hetmanem Sieniawskim, który jednak to zignorował. Zdezorientowana szlachta, niesłusznie obwiniając pana Białej o zdradę (choć raczej pertraktował o zachowanie w spokoju swych dóbr) nosiła się z zamiarem najazdu na jego rezydencję i ukarania go. Na szczęście nie doszło do tego, ale na sejmiku 17 września obywatele województwa lubelskiego powołali wyprawę dymową (1 pachołka z 12 dymów), oddali ją do dyspozycji płk. pospolitego ruszenia Jana Tarły oraz wybrali posłów do porozumiewania się z województwem sandomierskim.

W listopadzie przejechało przez Podlasie do Warszawy poselstwo litewskie z żądaniem wycofania z Rzeczypospolitej saskiego korpusu, a w grudniu hetman L. K. Pociej zjawił się na czele 2 tys. żołnierzy i zatrzymał się w zakupionym niedawno przez siebie Mińsku Mazowieckim. Szykował się potężny bunt przeciw królowi Augustowi II Mocnemu.

Józef Geresz