Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego
Meditrans otrzyma od samorządu województwa mazowieckiego pomoc w
wysokości 1,2 mln zł.
Aktualności
Władze gminy podpisały właśnie umowę o współpracy partnerskiej z
miejscowością Wesełe na Zaporożu.
Rozmowa z dr Barbarą Namysłowską-Gabrysiak z Instytutu Prawa
Karnego Uniwersytetu Warszawskiego
Najczęstsza sytuacja w handlu ludźmi w Polsce jako kraju docelowym dla osób ze Wschodu, jak i miejsca pochodzenia ofiar, czyli Polek, które jadą na Zachód, to wykorzystanie krytycznego położenia. Kobiety są często podstępem nakłaniane do wyjazdu pod pretekstem pracy: sprzątaczki, tancerki, opiekunki do osób starszych, a na miejscu - albo jeszcze w drodze - okazuje się, że jest to praca polegająca na świadczeniu usług seksualnych. Kiedy kobiety chcą zrezygnować, pojawia się przemoc. Klasyczne porwania zdarzają się rzadko. W swojej praktyce miałam przypadek porwania podstępem. Kilkunastoletnia Bułgarka z bardzo biednej rodziny poszła z chłopakiem na dyskotekę. Dwóch panów, Polak i Bułgar, zaproponowało jej pracę w szwalni, płatną ok. 1 tys. euro miesięcznie oraz mieszkanie i wyżywienie w Polsce. Wsiadła z nimi do samochodu. Przywieźli ją pod Poznań i uwięzili. Dowiedziała się, że nie ma mowy o szyciu. Miała jednak dużo szczęścia. Kiedy do domu, w którym była przetrzymywana, ktoś zapukał, oprawcy wepchnęli ją do łazienki. Udało jej się uciec przez okno.
Najczęstsza sytuacja w handlu ludźmi w Polsce jako kraju docelowym dla osób ze Wschodu, jak i miejsca pochodzenia ofiar, czyli Polek, które jadą na Zachód, to wykorzystanie krytycznego położenia. Kobiety są często podstępem nakłaniane do wyjazdu pod pretekstem pracy: sprzątaczki, tancerki, opiekunki do osób starszych, a na miejscu - albo jeszcze w drodze - okazuje się, że jest to praca polegająca na świadczeniu usług seksualnych. Kiedy kobiety chcą zrezygnować, pojawia się przemoc. Klasyczne porwania zdarzają się rzadko. W swojej praktyce miałam przypadek porwania podstępem. Kilkunastoletnia Bułgarka z bardzo biednej rodziny poszła z chłopakiem na dyskotekę. Dwóch panów, Polak i Bułgar, zaproponowało jej pracę w szwalni, płatną ok. 1 tys. euro miesięcznie oraz mieszkanie i wyżywienie w Polsce. Wsiadła z nimi do samochodu. Przywieźli ją pod Poznań i uwięzili. Dowiedziała się, że nie ma mowy o szyciu. Miała jednak dużo szczęścia. Kiedy do domu, w którym była przetrzymywana, ktoś zapukał, oprawcy wepchnęli ją do łazienki. Udało jej się uciec przez okno.
GOK w Ulanie oraz „Straszydełka” - gospodarze XX Wojewódzkiego
Przeglądu Teatrów Dziecięcych i Młodzieżowych Powiatu Radzyńskiego -
zapraszają do udziału w jubileuszowej edycji wydarzenia.
Caritas Diecezji Siedleckiej już po raz czwarty bierze udział w
międzynarodowej kampanii dobroczynnej Kilometry Dobra. Organizacja,
jako jedna z wielu, włącza się w szereg zbiórek, z których dochód
wspiera różne cele organizacji partnerskich.
Rozmowa z Małgorzatą Terlikowską, redaktorką, etyczką, mamą
pięciorga dzieci, autorką książki „Dzięki Bogu jestem
zakonnicą!”
Chciałam przede wszystkim pokazać, że habit nie zabija kobiecości. Czy to kobieta świecka, czy zakonnica - każda ma takie same emocje, pragnienia, z którymi musi sobie radzić. Przepiękne są świadectwa sióstr dotyczące kwestii macierzyństwa. Dla nich to była bardzo duża ofiara złożona Panu Bogu. W pewnym momencie każda walczyła z niespełnionym instynktem macierzyńskim. Siostra Magdalena, antonianka, która pracuje w domu samotnej matki, śmieje się, że dzięki obecności maleńkich dzieci w domu siostry mogą doświadczyć na własnej skórze, czym jest macierzyństwo. Kiedy mama z jakiegoś powodu nie może zajmować się swoim dzieckiem, pomagają siostry. One karmią maluszki, przewijają, wstają do nich w nocy. Siostra Tymoteusza z Broniszewic z dumą mówi, że jej podopieczni - niepełnosprawni chłopcy - mówią do niej „mamo”. Z kolei siostra, która pracuje w domu dziecka, opowiadała mi, jak silne emocje przeżyła, kiedy jej pierwsza podopieczna trafiła do adopcji. Czuła wtedy, że pęka jej serce i nie mogła opanować płaczu.
Chciałam przede wszystkim pokazać, że habit nie zabija kobiecości. Czy to kobieta świecka, czy zakonnica - każda ma takie same emocje, pragnienia, z którymi musi sobie radzić. Przepiękne są świadectwa sióstr dotyczące kwestii macierzyństwa. Dla nich to była bardzo duża ofiara złożona Panu Bogu. W pewnym momencie każda walczyła z niespełnionym instynktem macierzyńskim. Siostra Magdalena, antonianka, która pracuje w domu samotnej matki, śmieje się, że dzięki obecności maleńkich dzieci w domu siostry mogą doświadczyć na własnej skórze, czym jest macierzyństwo. Kiedy mama z jakiegoś powodu nie może zajmować się swoim dzieckiem, pomagają siostry. One karmią maluszki, przewijają, wstają do nich w nocy. Siostra Tymoteusza z Broniszewic z dumą mówi, że jej podopieczni - niepełnosprawni chłopcy - mówią do niej „mamo”. Z kolei siostra, która pracuje w domu dziecka, opowiadała mi, jak silne emocje przeżyła, kiedy jej pierwsza podopieczna trafiła do adopcji. Czuła wtedy, że pęka jej serce i nie mogła opanować płaczu.
28 lutego w sali widowiskowej Bialskiego Centrum Kultury odbył
się XVII Bal Karnawałowy Osób Niepełnosprawnych. W imprezie wzięło
udział ponad 350 osób.
Bal rozpoczął się po 10.00 i trwał aż do 16.00; uczestnicy tradycyjnie już bawili się w rytm przebojów zaproponowanych przez zespół No Problem. Parkiet był wypełniony non stop. Zabawę zainaugurowały pokazy taneczne. Swoje umiejętności zaprezentowali podopieczni bialskiej szkoły tańca Boogie Town. Kolejnym punktem balu był wspólny polonez. Taneczny korowód otwierali kierownik ŚDM Caritas w Białej Podlaskiej Anna Utka oraz prezydent miasta Michał Litwiniuk. - To już 17 edycja tego balu. Dziś gościmy podopiecznych z 20 placówek działających na terenie województwa lubelskiego i mazowieckiego. Ten bal nie może się nie odbyć! Uczestnicy są do niego bardzo przyzwyczajeni. Zanim roześlemy zaproszenia otrzymujemy mnóstwo zapytań o to, czy znów organizujemy bal w tłusty czwartek i czy dana placówka będzie na niego zaproszona. Jak widać, nie wypada nawet, byśmy pominęli tę imprezę. Ona jest naprawdę bardzo ważna, zresztą… jeśli nie my, to kto? - pyta z uśmiechem A. Utka.
Bal rozpoczął się po 10.00 i trwał aż do 16.00; uczestnicy tradycyjnie już bawili się w rytm przebojów zaproponowanych przez zespół No Problem. Parkiet był wypełniony non stop. Zabawę zainaugurowały pokazy taneczne. Swoje umiejętności zaprezentowali podopieczni bialskiej szkoły tańca Boogie Town. Kolejnym punktem balu był wspólny polonez. Taneczny korowód otwierali kierownik ŚDM Caritas w Białej Podlaskiej Anna Utka oraz prezydent miasta Michał Litwiniuk. - To już 17 edycja tego balu. Dziś gościmy podopiecznych z 20 placówek działających na terenie województwa lubelskiego i mazowieckiego. Ten bal nie może się nie odbyć! Uczestnicy są do niego bardzo przyzwyczajeni. Zanim roześlemy zaproszenia otrzymujemy mnóstwo zapytań o to, czy znów organizujemy bal w tłusty czwartek i czy dana placówka będzie na niego zaproszona. Jak widać, nie wypada nawet, byśmy pominęli tę imprezę. Ona jest naprawdę bardzo ważna, zresztą… jeśli nie my, to kto? - pyta z uśmiechem A. Utka.
Blisko 9 mln zł kosztowała rozbudowa Miejsko-Gminnego Ośrodka
Kultury w Pilawie. Obiekt jest wizytówką miejscowości.
W uroczystym otwarciu placówki wzięli udział parlamentarzyści, przedstawiciele samorządów wojewódzkiego, powiatowego, gminnego. Burmistrz Pilawy Albina Łubian nie kryła wzruszenia i zadowolenia zarazem, że pomimo trudności udało się doprowadzić inwestycję do końca. - Budynek został przebudowany, jego powierzchnia zwiększyła się o ponad 70%. Istniejąca sala została tak zmodernizowana, że mogły powstać sala widowiskowo-konferencyjna dla 200 osób, a także biblioteka z czytelnią, sala biblioteczna dla dzieci, pracownia komputerowa, sale zajęciowe, pomieszczenia dla potrzeb orkiestry, kręgielnia, pizzeria. Zachowano tarasy, które zamierzamy wykorzystywać na plenery malarskie i kino plenerowe. Obiekt ma zainstalowane kolektory słoneczne i jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych - podkreślała.
W uroczystym otwarciu placówki wzięli udział parlamentarzyści, przedstawiciele samorządów wojewódzkiego, powiatowego, gminnego. Burmistrz Pilawy Albina Łubian nie kryła wzruszenia i zadowolenia zarazem, że pomimo trudności udało się doprowadzić inwestycję do końca. - Budynek został przebudowany, jego powierzchnia zwiększyła się o ponad 70%. Istniejąca sala została tak zmodernizowana, że mogły powstać sala widowiskowo-konferencyjna dla 200 osób, a także biblioteka z czytelnią, sala biblioteczna dla dzieci, pracownia komputerowa, sale zajęciowe, pomieszczenia dla potrzeb orkiestry, kręgielnia, pizzeria. Zachowano tarasy, które zamierzamy wykorzystywać na plenery malarskie i kino plenerowe. Obiekt ma zainstalowane kolektory słoneczne i jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych - podkreślała.
Hartowanie to jeden z najtańszych sposobów wzmocnienia odporności
i zapobiegania tzw. chorobom z zimna. Jak nauczyć się go krok po
kroku?
Zimą, ale też obecnie, tj. w sezonie zimowo-wiosennym, przechodnie lekarskie dosłownie pękają w szwach od nadmiaru pacjentów. Kichamy, prychamy, mimo że - chuchając na zimne - staramy się wspierać odporność suplementami i zdrową dietą. Winowajcą jest słaba odporność? - Wielu z nas główną przyczynę przeziębień, grypy czy zapalenia płuc upatruje właśnie w zimnie, kiedy to pole do popisu mają bakterie i wirusy - mówi Beata Mońka, specjalista ds. żywienia. - Ze strachu przed chłodem ubieramy i siebie, i nasze dzieci ciepło, często za ciepło, w obawie, by nie zmarzły i nie zachorowały. Jesienią i zimą w niektórych domach temperatura powietrza dochodzi do ok. 30°C, co sprzyja przegrzaniu. Tymczasem właśnie przegrzewanie jest jednym z czynników zwiększających prawdopodobieństwo zapadalności na przeziębienia czy grypę - alarmuje. I jako niezwykle skuteczny środek zaradczy wskazuje… hartowanie!
Zimą, ale też obecnie, tj. w sezonie zimowo-wiosennym, przechodnie lekarskie dosłownie pękają w szwach od nadmiaru pacjentów. Kichamy, prychamy, mimo że - chuchając na zimne - staramy się wspierać odporność suplementami i zdrową dietą. Winowajcą jest słaba odporność? - Wielu z nas główną przyczynę przeziębień, grypy czy zapalenia płuc upatruje właśnie w zimnie, kiedy to pole do popisu mają bakterie i wirusy - mówi Beata Mońka, specjalista ds. żywienia. - Ze strachu przed chłodem ubieramy i siebie, i nasze dzieci ciepło, często za ciepło, w obawie, by nie zmarzły i nie zachorowały. Jesienią i zimą w niektórych domach temperatura powietrza dochodzi do ok. 30°C, co sprzyja przegrzaniu. Tymczasem właśnie przegrzewanie jest jednym z czynników zwiększających prawdopodobieństwo zapadalności na przeziębienia czy grypę - alarmuje. I jako niezwykle skuteczny środek zaradczy wskazuje… hartowanie!
Przyczyną gaśnięcia świateł na ulicach nie były oszczędności
wprowadzone przez prezydenta miasta, a akty wandalizmu.
Przed kilkunastoma dniami mieszkańców zaniepokoiły ciemności zapadające w różnych częściach Siedlec. W sieci pojawiły się nawet komentarze, że gasnące po zmierzchu latarnie to skutek oszczędności w wydatkach miasta. Temat gasnącego oświetlenia został wywołany przez radnych podczas lutowej sesji rady miasta. - Pojawiły się głosy, że prowadzimy oszczędności. To nieprawda. Nie ma żadnych oszczędności na oświetleniu - stwierdził Wojciech Cylwik, naczelnik wydziału dróg. Dodał, że od sześciu lat nie było żadnej korekty w systemie oświetlenia. Latarnie zapalają się ok. 20 minut po zachodzie słońca w zimie i parę minut później latem. - W jednym z przypadków dzień był bardzo pochmurny i deszczowy, było więc ciemniej, a zegar astronomiczny w latarniach włącza oświetlenie o określonej godzinie - wyjaśniał naczelnik. Niestety, w innym z przypadków doszło do celowego działania.
Przed kilkunastoma dniami mieszkańców zaniepokoiły ciemności zapadające w różnych częściach Siedlec. W sieci pojawiły się nawet komentarze, że gasnące po zmierzchu latarnie to skutek oszczędności w wydatkach miasta. Temat gasnącego oświetlenia został wywołany przez radnych podczas lutowej sesji rady miasta. - Pojawiły się głosy, że prowadzimy oszczędności. To nieprawda. Nie ma żadnych oszczędności na oświetleniu - stwierdził Wojciech Cylwik, naczelnik wydziału dróg. Dodał, że od sześciu lat nie było żadnej korekty w systemie oświetlenia. Latarnie zapalają się ok. 20 minut po zachodzie słońca w zimie i parę minut później latem. - W jednym z przypadków dzień był bardzo pochmurny i deszczowy, było więc ciemniej, a zegar astronomiczny w latarniach włącza oświetlenie o określonej godzinie - wyjaśniał naczelnik. Niestety, w innym z przypadków doszło do celowego działania.