Rozmaitości
11/2021 (1337) 2021-03-17
Choć ten sposób leczenia znany jest od starożytności, oficjalnie zezwolono na stosowanie go w 2005 r. Hirudoterapia, czyli leczenie różnorodnych dolegliwości zdrowotnych przy użyciu pijawek, pomaga przy m.in. bólach głowy, nadciśnieniu, cukrzycy, alergii czy chorobach tarczycy.

Dowodów na to, że pijawek w medycynie używano przed wiekami w Egipcie czy Chinach, nie brakuje. Rozkwit hirudoterapii przypadł na XVIII i XIX w. Rozwój medycyny, jaki nastąpił w XX w., mocno ograniczył te praktyki. Wynikało to z faktu, że pijawki, które stosowano do upuszczania krwi, pozyskiwano z rzek i jezior. Tam pożywiały się one krwią różnych organizmów i nie wiadomo było, z jakimi bakteriami czy wirusami mogły mieć kontakt. Jeśli zaraziły pacjenta, dochodziło nawet do zapalenia opon mózgowych, posocznicy czy śmierci. Jednak wyizolowanie z gruczołów śluzowych pijawek hirudyny i innych cennych związków na nowo rozbudziło zainteresowanie hirudoterapią. Dziś pijawki, których używają profesjonalne gabinety, hodowane są w certyfikowanych laboratoriach, co pozwala na zachowanie bezpieczeństwa. Nie można też stosować tej samej pijawki u dwóch osób.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Rozmowa z Iwoną Brodzik, dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej w Starych Kobiałkach, nagrodzoną tytułem Lubelski Bibliotekarz Roku 2020.

Do wyróżnień i nagród, które zdobyła Pani za swoją pracę, właśnie dołączyła kolejna. Została Pani Lubelskim Bibliotekarzem Roku 2020. Czym jest dla Pani ta nagroda? - Dla środowiska bibliotekarskiego to prestiżowe wyróżnienie. Dla mnie również. To poniekąd podsumowanie działalności naszej biblioteki przez pryzmat innych placówek. Jednak ta nagroda jest wyróżnieniem nie tylko dla mnie, ale także dla moich współpracowników i całej gminy. Razem zapracowaliśmy na tytuł Lubelskiego Bibliotekarza Roku 2020 Ponadto utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałam zawód. Choć, szczerze mówiąc, nigdy nie planowałam, że zostanę bibliotekarzem.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Medyczne Studium Zawodowe w Białej Podlaskiej rozpoczęło procedurę zmiany patrona. Powód? Niechlubna przeszłość Marii Minczewskiej.

Pochodząca z Zamościa Minczewska patronuje szkole policealnej od 1984 r. Wybrano ją, ponieważ - jak czytamy na facebookowym profilu studium - „była zasłużoną pielęgniarką, uczciwym człowiekiem, wielkim przyjacielem i doradcą młodzieży. Prowadząc bogate życie zawodowe, dawała świadectwo tego, że poświęcenie się i niesienie pomocy drugiemu człowiekowi nadaje życiu sens”. Kilka miesięcy temu na jaw wyszła przeszłość M. Minczewskiej, która okazała się komunistyczną konfidentką. - Przygotowując się w ubiegłym roku do konkursu na dyrektora szkoły, szukałam w internecie informacji na temat placówki, ponieważ nie byłam jej pracownikiem. Pierwsze wyniki, jakie znalazłam po wpisaniu nazwy w wyszukiwarkę, mocno mnie zaskoczyły.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Doświadczamy mocy modlitwy i siły wspólnoty, która jest dla nas jak rodzina - podkreśla Ludwik Woźniak, przełożony siedleckiej fraterni Zakonu Świeckich Dominikanów, zapraszając do grona tercjarzy osoby szukające w Kościele katolickim „czegoś więcej”.

Zachęta dołączenia do świeckiej, tj. trzeciej po zakonnikach i mniszkach gałęzi zakonu spotyka się czasami z nieufnością podbudowaną niewiedzą. - Wstąpić do zakonu? - dziwią się pytani. - Osobę niezorientowaną mogą nękać kwestie formalnej przynależności, niestraszne, gdy wejdzie się w strukturę konkretnej wspólnoty - zaznacza Ludwik Woźniak z Zakonu Świeckich Dominikanów z Siedlec. O ile w przeszłości tercjarstwo było bardzo rozpowszechnioną wśród świeckich formą rozwoju duchowości w nawiązaniu do reguły zakonu ścisłego, dzisiaj wymaga popularyzowania. „Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy odkryli duchowość dominikańską i pragną na niej opierać swoje chrześcijaństwo po to, by móc świadczyć wśród innych o obecności Chrystusa. Świadomi swoich słabości opieramy się na wspólnocie, którą jest cały Zakon i poszczególne fraternie, z ich całą tradycją i bogactwem duchowym” - czytamy na stronie swieccy.dominikanie.pl.
11/2021 (1337) 2021-03-17
W życiu ks. Franciszka Blachnickiego było sporo znaków, że ma czegoś dokonać: ułaskawienie go jest jedynym znanym wypadkiem niewykonania przez hitlerowców na harcerzu orzeczonej kary śmierci, przebywał w tym samym bunkrze, co o. M. Kolbe…



Cudem przeżył wojnę, pobyt w Auschwitz. Za działalność konspiracyjną przeciw hitlerowskiej Rzeszy został skazany na karę śmierci i po czterech miesiącach oczekiwania na wykonanie wyroku został ułaskawiony. Karę śmierci zamieniono mu na dziesięć lat więzienia po zakończeniu wojny. To w gestapowskiej celi przeżył nawrócenie i podjął decyzję, że swoje życie odda na służbę Bogu. Jak postanowił, tak zrobił. Kiedy rozpoczynał swoją duszpasterską posługę, Kościół katolicki w Polsce znajdował się w trudnym położeniu. Komuniści robili wszystko, by odciągnąć od niego Polaków. Historycy zgodnie przyznają, że gdyby nie kardynał Stefan Wyszyński, św. Jan Paweł II i właśnie ks. F. Blachnicki, polski Kościół wyglądałby dziś zupełnie inaczej. O ile o roli dwóch pierwszych wiemy dużo, trzecia postać gdzieś nam umyka.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Rozmowa z Arkadiuszem Kulpą, malarzem, opiekunem Galerii „Oranżeria” w Radzyniu Podlaskim.

Z wykształcenia jest Pan prawnikiem, ale w zawodzie nie pracuje. Czyli sztuka wygrała z prawem? - Sztuka nie konkurowała z prawem, bo nawet pracując w zawodzie, znalazłbym dla niej czas. Po studiach dotarło do mnie, że prawo nie jest tym, czym chciałbym się zajmować. Nie żałuję, iż poświęciłem mu pięć lat nauki, ale dzisiaj, z perspektywy czasu, być może wybrałbym inny kierunek. I nie jestem pewien, czy byłby to wydział artystyczny. Tworzyć można i bez dyplomu. Prowadzę Galerię „Oranżeria” działającą w strukturach Radzyńskiego Ośrodka Kultury i organizowałem wystawy wielu malarzy „samouków”, którzy warsztat malarski mają opanowany w stopniu mistrzowskim i w niczym nie ustępują absolwentom uczelni artystycznych.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Ciężka praca, wytrwałość i pasja - to przepis na sukces dęblinianki Mercedes Szulen, która mimo młodego wieku stawia śmiałe kroki ku wielkiej karierze.

Taniec jest jedną z największych pasji 14-latki. - Dzięki niemu mogę wyrazić swoje uczucia i dzielić się emocjami - podkreśla dziewczyna. Dziś ma za sobą dziesiątki występów zarówno w konkursach krajowych, jak i zagranicznych. Z wielu przywozi statuetki i dyplomy. Ale nie spoczywa na laurach i wciąż doskonali swoje umiejętności. Przygodę z muzyką i tańcem Mercedes rozpoczęła się w bardzo wczesnym dzieciństwie. Miała zaledwie pięć lat, gdy trafiła pod opiekę instruktor Małgorzaty Knieć-Sprawki w Małej Rewii Tanecznej Miejskiego Domu Kultury w Dęblinie. To ona pierwsza dostrzegła potencjał dziewczynki. Wcześniej Mercedes ćwiczyła taekwondo. - Córka od urodzenia była żywiołowa. Zaczęła chodzić w dziewiątym miesiącu życia i mam wrażenie, że od tego momentu ani razu się nie zatrzymała. W wieku trzech lat jej próby robienia piruetów dostrzegł przyjaciel rodziny, a jednocześnie choreograf Zespołu Ludowego „Anilana” w Łodzi.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Jeśli pierwsze tygodnie Wielkiego Postu przeciekły nam przez palce i zabrakło nam siły woli, by wyrwać się z kołowrotu codzienności i ukryć z Jezusem w modlitewnej pustelni, to mamy jeszcze w zanadrzu Wielki Tydzień bogaty w okazje do modlitwy.

Tym, których odstręcza perspektywa dłuższej modlitwy, ponieważ mają problem z wyciszeniem i zebraniem myśli, pomocą może okazać się duchowa oferta Ojców Pustyni zwana hezychią lub „modlitwą serca”. Praktykowana od III w. w środowisku chrześcijańskich pustelników modlitwa posiada niezwykłą zdolność wprowadzania modlącego się w stan wewnętrznego wyciszenia (gr. hezychia to tyle, co wyciszenie, spoczynek), a następnie zjednoczenia z Bogiem. Filoteusz, przełożony klasztoru Gorejącego Krzewu na Synaju, w trzecim rozdziale dzieła „O czujności” pisze: „Bardzo rzadko można spotkać ludzi, których rozum pozostaje w stanie wyciszenia. Jest to cecha jedynie czyniących wszystko, aby przybliżyć się do Bożej łaski i pociechy. „Słowa Filoteusza nie straciły nic ze swej aktualności, ponieważ i dziś coraz trudniej o ludzi wyciszonych, zintegrowanych wewnętrznie, opanowanych, niedziałających pod wpływem impulsu czy afektu.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Thomas Edison - znany szerszej publiczności choćby z opatentowania żarówki - miał kiedyś powiedzieć, że „jeśli istnieje sposób na to, by zrobić coś lepiej, to trzeba go znaleźć”.

Wszyscy chcemy żyć w lepszym świecie. Chcemy pozytywnych zmian. Pragniemy, by nowe, kreatywne i nieszablonowe rozwiązania stawały się również naszym udziałem. Tego rodzaju tęsknoty nasilają się zwłaszcza teraz, w dobie koronawirusa. I tu naprzeciw naszym oczekiwaniom - zresztą nie po raz pierwszy - wychodzą chińscy naukowcy.Otóż ci sami spece, którzy podobno wypuścili z laboratorium śmiertelnego wirusa, teraz opatentowali nowatorski sposób testowania ludzi na obecność zarazy w organizmie. Nowa metoda badania na obecność Covid-19 w organizmie człowieka jest niezwykle prosta. Wystarczy wsadzić do odbytu na głębokość kilku centymetrów zakończony jakąś gąbką patyk, wykonać kilka obrotów, wyjąć, i po wszystkim…
11/2021 (1337) 2021-03-17
Być może okrutnie to zabrzmi, lecz wydaje mi się, że dobrze jest, iż Michael Jackson dzisiaj spoczywa w grobie. Gdyby żył, byłby najbardziej sekowaną osobą w świecie lub też musiałby przejść kolejne, zapewne bolesne operacje plastyczne.

Grzechem jego byłoby to, iż nie wierzy w mesjanistyczną i pełną prorockiej mocy względem świata misję ludności czarnoskórej, ciemiężonej przez dominującą rasę białą chociażby nazwami pewnych akwenów morskich. Co więcej, skazywanie na infamię nieżyjącego już wokalisty byłoby dodatkowo uzasadnione tym, iż podjął on skuteczną terapię przemiany czarnego na białe, czym mógł wesprzeć uzasadnienie tezy, iż kolor skóry nie jest tendencją wrodzoną, z którą człowiek walczyć nie może. Obawiam się, że gdyby ta sprawa dotarła do tępawych na szczęście łepetyn dzisiejszych wojowników o „sprawiedliwość dziejową i społeczną”, wówczas doszłoby do scen iście z rewolucji francuskiej, która lubowała się w wykopywaniu zwłok ludzi zmarłych kilka wieków wcześniej, ich symboliczną dekapitacją i wrzucaniem do dołów ze zwierzęcym nawozem (działo się to w Bazylice Saint Denis i dotyczyło francuskich monarchów).