Region
14/2021 (1340) 2021-04-07
Rozmowa z rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorstw Adamem Abramowiczem.

​Panie Rzeczniku, przedsiębiorcy są na skraju wytrzymałości. Wielu z nich podkreśla, że po tym lockdownie już się nie podniesie i część z nich otwiera swoje biznesy, stosując różne fortele. Czy dziwi Pana ten bunt przedsiębiorców?

Nie dziwi. Wiele branż nie może funkcjonować od października, a niektóre, jak np. targi, właściwie od marca ubiegłego roku. To musi rodzić frustracje, zwłaszcza że nie wszyscy przedsiębiorcy są objęci tarczami lub otrzymali wsparcie w takim zakresie, które pozwala im przetrwać ten czas. Jestem zwolennikiem otwierania gospodarki przy reżimach sanitarnych i uzależniania skali otwarcia od aktualnej sytuacji epidemicznej. Gdyby rząd zapowiedział jakieś ograniczenia po kilku miesiącach względnie normalnej działalności, reakcja przedsiębiorców byłaby bardziej spokojna. Firmy chcą znać perspektywę, co się musi stać, aby ponownie mogły się otworzyć.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Patrzyła na białe kółko, które ksiądz wyjął ze złotej szafy. Poczuła falę ciepła przenikającą całe ciało. Serce biło jak oszalałe. Łzy płynęły ciurkiem. Bezwiednie uklękła. Miała wtedy 30 lat. To była jej pierwsza adoracja.

Trwała Msza z modlitwą o uzdrowienie. W gronie wiernych była Marta, zdeklarowana ateistka, która od 23 lat nie przekroczyła progu kościoła. - Przyjęłam chrzest i I Komunię św., ale nigdy nie praktykowałam. Mój dom był skrajnie antyklerykalny - zaczyna swoją opowieść Marta Przybyła. - Na katechezę chodziłam po to, by wytykać księdzu „zbrodnie Kościoła”, o których opowiadał mi ojciec. Nie przyjmowaliśmy kapłana po kolędzie, nie nosiliśmy nawet koszyczka ze święconką. W podstawówce jako jedyna z klasy odmówiłam przyjęcia sakramentu bierzmowania. Nie byłam akceptowana przez rówieśników. Pochodzili z bogatych domów, a u nas z pieniędzmi zawsze było krucho. Bardzo to przeżywałam - przyznaje. Miała swój świat. Fascynowała się złem, ubierała na czarno, słuchała ciężkiej muzyki z bluźnierczymi i satanistycznymi tekstami. Interesowała się okultyzmem, satanizmem i spirytyzmem. Zgłębiała przebieg czarnej mszy.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Jak najprościej pokonać człowieka? Związać go: jego myśli, pragnienia, dążenia, zdolność wyrażania, chęć dociekania prawdy. Albo inaczej: spętać strachem, nienawiścią, chciwością, gonitwą za pieniędzmi bądź pragnieniem znaczenia. Nikt i nic nie będą się już wtedy liczyć. I nie będzie żadnych granic, żadnego tabu, którego nie dałoby się przekroczyć.

Św. Łukasz w 12 rozdziale swojej Ewangelii zamieszcza dość dziwaczny dialog Jezusa z faryzeuszami. Oskarżają Go o to, że mocą Belzebuba wyrzuca złe duchy. „Jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi” - odpowiada Chrystus (Łk 12,29). Mniejsza o absurdalne oskarżenie. W zdaniu jest zawarta poważniejsza przestroga. Jak najprościej pokonać człowieka - „mocarza”, bo przecież za takich lubimy się uważać? Najpierw trzeba go związać: jego myśli, pragnienia, dążenia, chęć dociekania prawdy. Albo inaczej: spętać strachem, nienawiścią, chciwością, gonitwą za pieniędzmi, znaczeniem, tytułami. Ograniczyć pole manewru w taki sposób, by za bezcelowe uważał starania o „jakieś tam niebo” czy świętość. Nic nie utrzyma człowieka w niewoli tak mocno, jak grzech. Nikt i nic nie będzie się już wtedy liczyć. I nie będzie żadnych granic, żadnego wstydu, którego nie mógłby przekroczyć.
14/2021 (1340) 2021-04-07
„Jesienna sukienka” ma kilka wymiarów. Jesień to moja ulubiona pora roku. Sentymentalna, niosąca przecudne barwy i jednocześnie świadomość umierania, ale i nadziei, że przyjdzie wiosna.

„Jesienna sukienka” to mówi także o moim wieku i stanowi podsumowanie twórczości- tak o swoim najnowszym tomiku poezji powiedziała Anna Wasak, radzynianka, która natchnienie do napisania wiersza potrafi odnaleźć w zwykłej kropli rosy. Wydawcą publikacji jest Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Jej promocja - ze względu na obostrzenia związane z pandemią - odbyła się 28 marca na kanale youtube Telewizji Radzyń. Spotkaniemające formę wywiadu poprowadziła Renata Sieromska, która pytała A. Wasak m.in. o to, co ją inspiruje, skąd czerpie natchnienie i jak chciałaby być przedstawiana na wieczorach autorskich. - Po prostu A. Wasak. Niech mówią o mnie moje wiersze - odpowiedziała autorka. Poetka określiła siebie jako kobietę o wielu rolach w życiu. Jednak zawsze robiła coś, co ją fascynowało. - Przez osiem lat uczyłam w szkole języka polskiego. Bardzo mi się to podobało.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Ci, którzy kochają literaturę, nie rozstają się z ulubionymi pisarzami nawet w okresie pandemii. Są i tacy, którzy nie tylko czytają, ale również tworzą swoje własne teksty.

W czasach przymusowego przebywania w domach książki można wykorzystać do walki z izolacją i mimo społecznego dystansu poznawać świat. Mieszkańcom gminy Ryki (i nie tylko) znana jest twórczość lokalnej poetki Janiny Ostrzyżek. A to za sprawą spotkań z jej udziałem, podczas których prezentuje swoje tomiki i omawia dorobek literacki znanych polskich autorów. Jak sama mówi, należy do pokolenia, które mniej korzysta z internetu, czytając przede wszystkim słowo zapisane na papierze. - Książkę nie tylko się czyta, ale ma się przyjemność z trzymania jej w ręku - zaznacza. J. Ostrzyżek, która wydała tomiki: „Codzienność” i „Po Drugiej Stronie”, podejmuje przede wszystkim tematy egzystencjalne. W jej utworach czytelnik znajdzie również nawiązanie do okolicznej przyrody Starej Dąbi. W poetce pozostała także tęsknota za krajobrazem rodzinnej nadwiślańskiej wioski Kaliszany w parafii Piotrawin. W wierszach odbija się dom rodzinny z kochającym ojcem i mamą, która nadal jest przy niej. - Kiedy miałam 20 lat, napisałam wiersz „Marzenia o domu”.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Najpiękniejszą rzeczą, jaką jeden człowiek może ofiarować drugiemu, to obudzić w nim godność i poczucie wolności - tą myślą kieruje się ks. Mirosław Tosza, założyciel wspólnoty „Betlejem”, której celem jest niesienie pomocy osobom bezdomnym, uzależnionym i ubogim.

Dzięki jego staraniom udało się pozyskać i wyremontować budynek starej, zrujnowanej szkoły podstawowej w Jaworznie, która od 2000 r. jest domem księdza i bezdomnych. Inspiracją do nazwania tego miejsca „Betlejem” była książka „Niewygodne Ewangelie” Alessandra Pronzatto, włoskiego księdza, który pisze o pierwszej adoracji w historii Kościoła. „Adoracji, do której zostali zaproszeni ubodzy pasterze, ludzie pogubieni, wywodzący się właśnie z tego szemranego środowiska. To był wybór Boga, żeby pierwszymi, którzy Go przywitają na ziemi i oddadzą Mu hołd, byli ubodzy” - mówi ks. M. Tosza w książce „Dzisiaj w Betlejem”. „I przez trzydzieści trzy lata On był w tym szalenie konsekwentny, bo umarł też między ubogimi - dwoma łotrami, bezimiennymi przestępcami. Spotkania z Jezusem zmieniają tych, którzy przychodzą z dobrą intencją. O tym piszą Mateusz i Łukasz, podkreślając, że pasterze odeszli z radością, a mędrcy inną drogą. Tak samo definiujemy nasze Betlejem: jako miejsce spotkania zmieniającego ludzi ubogich i bogatych, prostych i mędrców”.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Od ponad 30 lat o. Stanisław Kazek OMI jest misjonarzem na Madagaskarze. Przez trzy dekady prowadził ludzi do Boga przez ewangelizację, posługę sakramentami oraz działalność charytatywną. O współczesnych wyzwaniach pracy misjonarskiej rozmawia z nim o. Błażej Mielcarek OMI.

Madagaskar to specyficzna wyspa, gdzie jest wiele gatunków roślin i zwierząt występujących tylko w tym miejscu na świecie. Jak żyje się w takim miejscu?

Na wyspie można spotkać niezwykłe okazy zwierząt: lemury, kameleony. Jest tam 350 gatunków gadów endemicznie żyjących tylko na Madagaskarze i 6 tys. gatunków roślin, których nie możemy spotkać nigdzie indziej na świecie. Jednak teren Madagaskaru jest poważnie wyeksploatowany przez działalność człowieka: wiele z połaci lasu zostało wypalonych pod przyszłe pola ryżowe i w wyniku pozyskania węgla drzewnego ze spalonych drzew.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Prawie dwa miesiące niczym nieskrępowanej wolności i spokoju. To dużo czasu i doskonałe warunki, żeby założyć gniazdo. Pod moją nieobecność na balkonie zadomowił się szary, skrzydlaty dziki lokator.

Zaanektowanie pustej doniczki odbyło się bez żadnych wcześniejszych pertraktacji ani nawet ostrzeżenia. Po prostu zostałam postawiona przed faktem dokonanym. A co z tym dalej się wiąże - przed walką z odchodami i odgłosami porannego gruchania. Postanowiłam więc pozbyć się nieproszonego gościa. I to na tyle skutecznie, żeby zniechęcić go do ponownych odwiedzin i moszczenia się na moich kilku metrach kwadratowych dodatkowej powierzchni zapewniającej dostęp do świeżego powietrza. Tylko jak? - Strzelać - stwierdził bez zastanowienia kolega zapytany o radę. - Poproś kogoś z koła łowieckiego i niech z wiatrówki ostatecznie rozwiąże kwestię gołębi. Albo zamontuj kolce na balustradzie. Kiedy dodałam, że chcę to zrobić w sposób humanitarny, a nie dodatkowo mieć na głowie patrol ekologów, znajomy zaczął mnie uspokajać: - Gołębie cechuje doskonały wzrok. Nie siadają tam, gdzie znajdują się kolce. Gdyby takie „instalacje” naprawdę powodowały śmierć ptaków, i to w męczarniach, to martwe gołębie trzeba by co rusz z nich ściągać.
14/2021 (1340) 2021-04-07
Już zapewne po przeczytaniu tytułu niektórzy z czytelników pomyślą, iż tematem niniejszego felietonu będzie poszukiwanie we współczesności kolejnych objawów światowego spisku masonów, Żydów i cyklistów.

Czy takowy spisek istnieje, trudno powiedzieć. Biorąc pod uwagę zwykłe prawdopodobieństwo, wykluczyć go nie można. Zresztą historia i tak wskazuje, że „egzotyczne” koalicje dość często pojawiały się na arenie dziejów w celu przeprowadzenia jakichś interesów. Jednak biorąc pod uwagę jedynie zbieżność interesów, jeśli by takowa wystąpiła, to połączenie w jednym działaniu Żydów i cyklistów jawi się jako zdecydowanie mało prawdopodobne. Więc o czymże w takim przypadku pisać? Otóż pewne działania podejmowane w ramach naszego świata wykazują dość daleko idące podobieństwo celów. W tym sensie może warto się im przyjrzeć. Głośno ostatnio było o działaniach podjętych przez brytyjską policję wobec kościelnej społeczności polskiej w jednej z parafii w Anglii. Otóż w środku nabożeństwa wielkopiątkowego (jak wynika z nagrania, działo się to pomiędzy modlitwą wiernych a adoracją krzyża) do świątyni wkroczyło dwoje policjantów, którzy zażądali natychmiastowego przerwania liturgii i rozejścia się wiernych do domów.
14/2021 (1340) 2021-04-07
10 kwietnia 1831 r. wojska polskie pokonały Rosjan w bitwie pod Iganiami. Dzięki planom operacyjnym i refleksowi dowódcy gen. Ignacego Prądzyńskiego polskie oddziały powstańcze szybko uporały się z armią gen. Jerzego Rosena. W tym roku przypada 190 rocznica tej spektakularnej bitwy.

Pomnik wg projektu Jana Mucharskiego upamiętniający to wydarzenie usytuowany jest przy drodze krajowej nr 2, pomiędzy zabudowaniami a stacją paliw. Został odsłonięty we wrześniu 1931 r. Ma kształt graniastosłupa o wysokości około 8 m, zwieńcza go kula, na której siedzi orzeł ze skrzydłami rozpostartymi do lotu. Na froncie pomnika umieszczony jest Krzyż Virtuti Militari, zaś na jego bokach wyryte są napisy informujące o polskich bohaterskich pułkach i ich dowódcach. Na terenie koło pomnika stoi również wierna rekonstrukcja napoleońskiej armaty. Były one polem bitwy, szczęśliwej dla Polaków wiosennej kampanii powstańczej 1831 r. Nieprzypadkowo właśnie w tym miejscu doszło do walki. Jak czytamy w rysie historycznym na stronie www.naszeiganie.org, armie polska i rosyjska chętnie przemieszczały się po nowoczesnym trakcie brzeskim „z głazów ubitym”. Arteria zbudowana w latach 1820-1823, łącząca Warszawę i Brześć, była drogą strategiczną. Pozwalała na ruch wojsk nawet w okresie roztopów, gdy w błocie innych traktów Królestwa Polskiego grzęzły armaty, a żołnierze gubili buty.