Rozmaitości
20/2020 (1294) 2020-05-13
Produkcją owocową Waldemar Zienkiewicz zajmuje się niemal od 20 lat. To dzięki niemu i innym, którzy porwali się na uprawę aronii gmina Huszlew zyskała miano zagłębia tych owoców.

Wójt gminy Huszlew Stanisław Stefaniuk, pytany o „wizytówkę” typowo rolniczej gminy, którą zarządza, stwierdza, że tak rzeczywiście było. - Wiem, że wielu plantatorów zrezygnowało z racji problemów ze zbytem. Wyprodukować to nie problem, ale sprzedać z zarobkiem to już sztuka - tłumaczy. W jego ocenie z dawnego areału przeznaczonego w gminie na aronie, została zaledwie trzecia część. W. Zienkiewicz nie zgadza się z tą opinią. - Nie sądzę, żeby różnica była tak znaczna. Owszem, ten krajobraz cały czas się zmienia, ale obok likwidowanych starych nasadzeń pojawiają się nowe - oponuje. W. Zienkiewicz zaczynał w 1986 r. od wiśni, o czym przypomina trzyhektarowy sad rosnący do dzisiaj. Rok później posadził aronię. - We wschodniej Polsce byliśmy pierwsi z produkcją towarową aronii. Rynek zbytu? Nie istniał. Dopiero później powstała spółka „Aronia”, która następnie przekształciła się w „Agrico”, działająca dzisiaj pod szyldem Krajowego Zrzeszenia Plantatorów Aronii „Aronia Polska”. W skład zarządu KZPA wchodzi m.in. W. Zienkiewicz, dzisiaj - aroniowy potentat.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Jedna osoba trafiła do izolatorium, a sześć odbywa kwarantannę domową. Testy przeprowadzone w Domu Pomocy Społecznej im. s. Heleny Drozdowskiej w Leopoldowie wykryły jeden przypadek zakażenia koronawirusem.

Względny spokój w jedynej na terenie powiatu ryckiego placówce zajmującej się seniorami naruszyła wizyta terytorialsów. Lubelska Brygada Wojsk Obrony Terytorialnej od 30 kwietnia odwiedza wszystkie domy pomocy społecznej w województwie i pobiera wymazy od ich pracowników. 4 maja przyszła kolej na Leopoldów. - Przyjechało do nas dwóch żołnierzy. Jeden sprawdzał dane pracowników, a drugi dokonywał wymazów - informuje dyrektor DPS Justyna Szabłowska. W sumie sprawdzono 35-osobową grupę personelu. Rezultat wykonanych testów był znany już następnego dnia. Zarażenie COVID-19 zostało potwierdzone u jednej z pracownic kuchni. Kobieta do tej pory nie wykazywała żadnych oznak zakażenia. Nie miała też podwyższonej temperatury. - Przed pobieraniem wymazów była na urlopie od 30 kwietnia do 4 maja - dodaje J. Szabłowska. Na szczęście charakter pracy zarażonej kobiety nie sprzyjał kontaktom z pensjonariuszami DPS. Stąd nie było konieczności poddawania ich testom. Ale ze względów ostrożności cały dział kuchni został zamknięty. Jego pracownicy (sześć osób) przebywają obecnie na kwarantannie domowej i oczekują na powtórne testy. Natomiast kobieta z koronawirusem znajduje się w izolatorium.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Siedleccy radni zdecydowali o przedłużeniu przedsiębiorcom terminów płatności rat i wprowadzili zwolnienia w podatku od nieruchomości. Przegłosowane ulgi zmusiły także do zmian w budżecie.

Epidemia koronawirusa sprawiła, że wiele firm znalazło się w dramatycznym położeniu. Właściciele tych, które odnotowały spadek dochodów, sięgają po propozycje zawarte w rządowej tarczy antykryzysowej. Ulżyć przedsiębiorcom próbują też samorządy, wprowadzając własne rozwiązania ratunkowe. Podczas kwietniowej sesji radni miejscy przyjęli uchwałę w sprawie przedłużenia przedsiębiorcom terminu płatności rat oraz wprowadzenia zwolnień w podatku od nieruchomości, które obejmą trzy miesiące: kwiecień, maj i czerwiec. Przedsiębiorcy, którzy w kwietniu odnotowali spadek przychodów między 20 a 50% w stosunku do średniej z dwóch miesięcy, czyli stycznia i lutego, zapłacą proporcjonalnie mniejszy podatek. Ci, którzy stracili ponad połowę przychodów, nie zapłacą za drugi kwartał w ogóle. Z kolei przedsiębiorcy, którzy odnotowali spadki kilku- lub kilkunastoprocentowe, mogą liczyć na przedłużenie terminu płatności podatku do 30 września. - Ta pomoc skierowana jest do wszystkich przedsiębiorców na terenie Siedlec. Niezależnie od wielkości, stanu zatrudnienia i rodzaju prowadzonej działalności - tłumaczył Kazimierz Paryła, skarbnik miasta.
20/2020 (1294) 2020-05-13
A może i tysiąc. Polacy zawsze słynęli z tego, że mogło nam brakować wolności, kartek na cukier i mięso, benzyny, ale nigdy nie brakowało pomysłów na ulepszenie świata. Kogo trener kadry piłkarskiej powinien wystawić do pierwszej „jedenastki”? Co musi zrobić premier? Jakie leki ma przepisać lekarz? Jaki powinien być Kościół? Doskonale wiemy! Tych ostatnich dywagacji w minionym czasie znacząco się namnożyło.

Zamknięte kościoły w święta, ograniczona możliwość uczestnictwa wiernych w liturgii, przeniesienie aktywności duszpasterskiej do internetu - i pytania: co będzie z Kościołem, kiedy wszystko powróci do normalności? Tym żyjemy... Uda się „odkręcić” różne dyspensy i nieodpowiedzialne deklaracje? To wszystko generuje potężną falę dyskusji. Co je łączy? Generalnie dotyczą jego „personelu sfery naziemnej”, zewnętrznych praktyk (np. Komunia św. na rękę czy do ust?), krytyki tych, co uważają, że w świątyni można zarazić się koronawirusem łatwiej niż w „Biedronce” i odwrotnie - że nie można złapać go, bo konsekrowane ręce kapłana są aseptyczne. Jakby przyszłość Kościoła zależała wyłącznie od nas. Zapominamy, że „ludzka” cząstka Kościoła to tylko mały wycinek prawdy. Nader często odnosi się wrażenie - słuchając wynurzeń laików - iż jest to koteria, partia, o której losach decydują oni sami. Pan Bóg jest „średnio” do czegokolwiek potrzebny. Coraz częściej mamy do czynienia z upodabnianiem (redukowaniem?) chrześcijaństwa do humanizmu, który, rzecz jasna, jest piękny i potrzebny, ale nie zastąpi prawdy o krzyżu i kochającym „do końca” Bogu.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Ich życie pokazuje, w jak niezwykły sposób potrafili przeżywać codzienność, świadcząc o swojej wierze, miłości i wartościach chrześcijańskich - mówi Milena Kindziuk, autorka książki „Emilia i Karol Wojtyłowie. Rodzice św. Jana Pawła II”.

7 maja Kościół oficjalnie rozpoczął procesy beatyfikacyjne rodziców papieża. Pamięć o życiu Wojtyłów jest wciąż żywa w Wadowicach i środowisku krakowskim. Pomimo tego, że od ich śmierci minęło sporo czasu, mówi się o nich wiele. M. Kindziuk postanowiła odszukać świadków życia Emilii i Karola i opisać ich historię na nowo. A była to rodzina na wskroś chrześcijańska. Zaczynali dzień od Mszy św., modlili się przed każdym posiłkiem, a wieczorem ojciec czytał wszystkim Pismo Święte. Emilia Wojtyła to przykład kobiety, która bezwzględnie zaufała Bożej opatrzności. Za sprawą relacji z tamtych lat odkrywamy wielką odwagę, a wręcz heroizm matki papieża. E. Wojtyła była w drugim miesiącu ciąży z Karolem, kiedy od znanego ginekologa i położnika wadowickiego, doktora Jana Moskały, usłyszała diagnozę, że jej ciąża jest poważnie zagrożona i nie ma szans ani na jej donoszenie, ani na urodzenie żywego i zdrowego dziecka. Lekarz oznajmił, że kobieta, aby ratować siebie, powinna dokonać aborcji. M. Kindziuk, poszukując świadków tego zdarzenia, dotarła do ks. Jakuba Gila z Wadowic, który podzielił się z nią bardzo ważnymi wspomnieniami.
20/2020 (1294) 2020-05-13
100 rocznica urodzin Karola Wojtyły to zachęta do spojrzenia poprzez kronikarskie zapiski na cud, jakim było jego święte życie. To także okazja, by przypomnieć sobie niezwykłe wydarzenia - nawrócenia, odzyskane zdrowie, dar potomstwa - które swoją modlitwą wyprosił u Boga św. Jan Paweł II.

Świadectwa osób z całego świata ukazały się w wyjątkowej publikacji „100 cudów na 100-lecie urodzin św. Jana Pawła II”. Niech będą zachętą do ufnej modlitwy w naszych potrzebach i wezwaniem do świętości, do której wszyscy jesteśmy zaproszeni. Do beatyfikacji i kanonizacji Jana Pawła II wystarczyły dwa dobrze zbadane i niewyjaśnione medycznie uzdrowienia. Ale podobnych zdarzeń naliczono już 250. Pierwszy cud - uznany w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II - dotyczył uzdrowienia siostry Marie Simon-Pierre Normand ze zgromadzenia Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego, która podobnie jak papież cierpiała na chorobę Parkinsona. „Cud dokonał się w moim ciele dwa miesiące po śmierci Jana Pawła II. Od razu powróciłam do normalnego życia. Nic mnie już nie spowalnia!” - napisała w swoim świadectwie. Siostra Marie zaznaczyła, że „od chwili, w której zgodziłam się, aby całe zgromadzenie modliło się za wstawiennictwem Jana Pawła II o moje uzdrowienie, wiedziałam, że jeśli prośby zostaną wysłuchane, pójdę tą drogą aż do końca, bez względu na wszystko. Tak, do końca, aby Jan Paweł II uznany został za błogosławionego, a potem też za świętego. Aż do końca dla Kościoła”.
20/2020 (1294) 2020-05-13
O wielkości św. Jana Pawła II sporo mówią encykliki i homilie, ale najmocniejsze świadectwo dają o nim ludzie. Posłuchajmy tych, którzy znaleźli się w bliskim promieniowaniu jego świętości.

- Codziennie, po jutrzni wzywam wstawiennictwa najbliższych mi świętych. Pierwsze miejsce po Matce Bożej zajmuje Jan Paweł II, którego spotykałem i któremu spłacam dług wdzięczności za to, że uczył mnie powszechności i miłości do Kościoła - zaznacza nasz biskup nominat Grzegorz Suchodolski. W rozmowie wylicza najważniejsze spotkania z Papieżem Polakiem. - Jego postać odcisnęła się mocno na mojej decyzji o kapłaństwie. W 1981 r. poznawaliśmy Karola Wojtyłę jako Jana Pawła II. Jego wybór na Stolicę Piotrową poszerzył nasze horyzonty poznawcze. Zacząłem patrzeć na wiarę i Kościół jako na coś więcej niż doświadczenie rodzinnego domu i parafii. Do tego doszły wydarzenia związane z zamachem na życie papieża. Do dziś pamiętam modlitwę całego świata, a zwłaszcza narodu polskiego o życie i zdrowie dla Ojca Świętego. To wszystko sprawiło, że zrodziło się we mnie wewnętrzne wołanie: „Pójdź za Mną!”. Odpowiedziałem na nie już w grudniu 1981 r., kiedy byłem w klasie maturalnej - wspomina bp G. Suchodolski.
20/2020 (1294) 2020-05-13
„Promocja - najlepsza oferta! Gwarantowany sukces!” - to nie reklama supermarketu czy spot promocyjny wchodzącego na rynek produktu.

Takie hasło znajduje się na stronie internetowej kijowskiej kliniki BioTexCom, definiującej się jako Centrum Reprodukcji Ludzkiej, gdzie można legalnie kupić dziecko. W klinice zamawia się dziecko, które urodzi zastępcza matka. Najwięcej przyjeżdża Włochów. Nie stać ich na amerykańskie surogatki, ale nie brakuje też Francuzów, Holendrów, Niemców. Cena - od 9,9 tys. euro „za sztukę”. W rzeczywistości jest dużo drożej - choć też znacznie taniej niż np. w kalifornijskiej agencji Growing Generations (klienci to m.in. Elton John, Sarah Jessika Parker), oferującej swoje usługi przede wszystkim parom homoseksualnym. Tutaj za „usługę” trzeba zapłacić od 130 tys. dolarów w górę, w zależności od „opcji” (jak w salonie samochodowym). Zazwyczaj agencje proponują też potencjalnym rodzicom pakiet „All Inclusive Economy” (w Kijowie to tylko 29 tys. euro), w który wliczone są koszty podróży, wynajem mieszkania, tłumacz, koszty prawne itp. Taniej jest w Indiach i Nepalu (od 20 tys. dolarów z dziecko). Potęgą w nowej „branży” staje się Kambodża - przyjeżdżają do niej głównie bogaci Australijczycy. Z kolei Ukraina (europejski lider w surogacji) gwarantuje, że „towar” będzie biały.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Wielu publicystów prześciga się dzisiaj w roztrząsaniu skutków obostrzeń, jakie zastosowano w walce z koronawirusem, a szczególnie ich wpływu na kondycję społeczną, ekonomiczną, polityczną czy kościelną Polaków i w ogóle świata.

Dominuje nastrój apokaliptyczny, wieszczący ogólny upadek, a najpewniej kryzys na niespotykaną skalę. Pod wpływem tych „analiz” można odnieść wrażenie, iż rację mieli preppersi, którzy w imię własnych zasad szykują się na każdy możliwy scenariusz rozwoju sytuacji w świecie, gromadząc odpowiednie zapasy i ucząc się niełatwej sztuki przetrwania w ekstremalnych warunkach, przy czym budowanie przydomowych bunkrów i schronów wydaje się w tym przypadku normalnością. Cóż, wygląda na to, że my, Polacy, do apokaliptycznego pojmowania świata raczej jesteśmy przez ostatnią dekadę cokolwiek przyzwyczajeni. Każda znajdująca się w opozycji partia ową zagładę wieszczy na potęgę. I nie dotyczy to tylko dzisiejszego stanu polskiej sceny politycznej. Rysowanie skutków rządów przeciwników w kolorycie objawień św. Jana na wyspie Patmos jawi się jako zasadniczy sposób istnienia polskiej opozycji maści wszelakiej. Problem w tym, że sytuacja wokół pandemii nie tyle wykreowała czy też wzbudziła jakieś następstwa (choć nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że przeszła ona bezobjawowo), ile raczej odsłoniła skrywany stan społeczny i cywilizacyjny.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Jak można kroczyć za świętym papieżem, pokazują życiorysy wielu ludzi, a ich świadectwa niosą przesłanie dla młodego pokolenia.

Jedną z osób, którym dane było żyć w czasie, kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadał nasz rodak - św. Jan Paweł II, jest emerytowana nauczycielka z włodawskiego gimnazjum, katechetka Teresa Szczygielska. W 1978 r. pani Teresa była młodą mężatką i matką półtorarocznego syna Grzegorza. Z 16 października, kiedy usłyszała wiadomość telewizyjną, że Karol Wojtyła został wybrany papieżem, zachowała wspomnienie radości i spontaniczności spikerów, która - jak wyznaje - „stała się radością mojego narodu, moją radością”. Potem wsłuchiwała się wraz z mężem i rodzicami w kolejne medialne doniesienia dotyczące posługi papieskiej. - Płakaliśmy ze wzruszenia, kiedy nastąpił ten historyczny uścisk, dziś znany tylko ze zdjęć, dwóch wielkich polskich świętych - mówi. Z rodziną słuchała też Radia Wolna Europa, skąd można było dowiedzieć się więcej, ponieważ relacje z Rzymu w polskich mediach były dość skąpe. Potem oglądali relację z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski i widzieli „las krzyży uniesionych w górę”. Ufając głęboko w duchowe zjednoczenie papieża i kardynała, poprzez lektury pogłębiała wiedzę o tym niezwykłym człowieku, który przyjął posługę jako dar i tajemnicę. Dzięki siostrom loretankom pani Teresa zakupiła kilka książek, m.in. „Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia” czy „Jan Paweł II - rodowód”. - W maju, po zamachu na Ojca Świętego, kiedy umierał prymas Wyszyński, byliśmy z mężem na Jasnej Górze - wspomina. - Przejmujący był Apel Jasnogórski, podczas którego modliliśmy się o uratowanie Jana Pawła II i o uzdrowienie prymasa. Płakaliśmy wszyscy.