Kwiecień był dramatyczny: 85% mniej pasażerów i 40% mniej
przejechanych kilometrów - wyliczał Jacek Dmowski, prezes Miejskiego
Przedsiębiorstwa Komunikacji w Siedlcach.
15 czerwca ruszy Telewizja Radzyń. W jej ramach powstaną: strona
internetowa, kanał na YouTube oraz aplikacja na telefon, będą
transmitowane programy.
Rozmowa z Pawłem Kwaśniakiem, koordynatorem projektu Samorządowej
Karty Praw Rodzin z ramienia koalicji organizacji prorodzinnych
We współczesnej kulturze, a także praktyce życia codziennego wielu państw Europy zachodniej i naszego kraju, coraz częściej występują ataki na rodzinę powodowane bardzo niebezpiecznymi ideologiami. Podważają one naturalny porządek społeczny, w którym mamy dwie płcie: kobiety i mężczyzny, zaś rodzina oparta na ich małżeństwie, otwarta na przyjęcie i wychowanie dzieci, jest filarem ładu społecznego. Oczywiście, w Polsce mamy wiele miejsc, w których ten ład jest respektowany. Z drugiej strony jako organizacje społeczne mamy szereg sygnałów z różnych stron Polski o wchodzeniu do szkół, przedszkoli organizacji, które proponują prowadzenie z dziećmi czy młodzieżą tzw. lekcji równościowych albo zajęć z tolerancji. Niestety, bardzo często podczas nich prowadzona jest ordynarna edukacja seksualna w zupełnym oderwaniu od takich pojęć, jak miłość czy odpowiedzialność. Dominuje hedonizm i użycie drugiego człowieka do zaspokojenia swoich potrzeb. Z wielu miejsc mamy sygnały, że dyrektorzy placówek edukacyjnych nie zwracają się do rodziców o wyrażenie zgody na udział ich dzieci w takich zajęciach. A jest to podstawowy obowiązek pedagogów. Karta zatem zobowiązuje samorząd jako organ prowadzący do uwrażliwiania dyrektorów, nauczycieli i samych rodziców na te kwestie.
We współczesnej kulturze, a także praktyce życia codziennego wielu państw Europy zachodniej i naszego kraju, coraz częściej występują ataki na rodzinę powodowane bardzo niebezpiecznymi ideologiami. Podważają one naturalny porządek społeczny, w którym mamy dwie płcie: kobiety i mężczyzny, zaś rodzina oparta na ich małżeństwie, otwarta na przyjęcie i wychowanie dzieci, jest filarem ładu społecznego. Oczywiście, w Polsce mamy wiele miejsc, w których ten ład jest respektowany. Z drugiej strony jako organizacje społeczne mamy szereg sygnałów z różnych stron Polski o wchodzeniu do szkół, przedszkoli organizacji, które proponują prowadzenie z dziećmi czy młodzieżą tzw. lekcji równościowych albo zajęć z tolerancji. Niestety, bardzo często podczas nich prowadzona jest ordynarna edukacja seksualna w zupełnym oderwaniu od takich pojęć, jak miłość czy odpowiedzialność. Dominuje hedonizm i użycie drugiego człowieka do zaspokojenia swoich potrzeb. Z wielu miejsc mamy sygnały, że dyrektorzy placówek edukacyjnych nie zwracają się do rodziców o wyrażenie zgody na udział ich dzieci w takich zajęciach. A jest to podstawowy obowiązek pedagogów. Karta zatem zobowiązuje samorząd jako organ prowadzący do uwrażliwiania dyrektorów, nauczycieli i samych rodziców na te kwestie.
Duszpasterstwo Młodzieży Diecezji Siedleckiej zaprasza do udziału w
Diecezjalnym Spotkaniu Młodych. Tegoroczna edycja, zaplanowana na 20
czerwca w Pratulinie - przeniesie się do sieci internetowej.
Mimo trwającej pandemii, w parafii Najświętszego Zbawiciela w Rykach
udało się wykonać nowy parking. Powierzchnia parkingu liczy 2,2 tys.
m2. Może na nim parkować 100 samochodów.
Zbyt szybkie i niespodziewane to Twoje odejście, Księże Piotrze!
Wiedzieliśmy, jak poważny jest stan Twojego zdrowia, że balansujesz
na granicy życia i śmierci. Niemniej nic nie wskazywało na to, że
będzie to akurat ten piątek. Zwłaszcza że następnego dnia planowałeś
wyjazd na dwutygodniową rekonwalescencję. Po Twoim powrocie mieliśmy
siąść do bieżących redakcyjnych spraw. Wspominałeś też o świętowaniu
swoich imienin pod koniec czerwca. Boża Opatrzność zdecydowała
inaczej…
Poznaliśmy się, kiedy ks. Piotr był kierownikiem Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę. I tak się składało, że co roku - na przełomie czerwca i lipca - ksiądz gościł w naszej redakcji, opowiadając o pielgrzymkowych przygotowaniach. Cieszył się, że podczas gdy inne diecezje odnotowują spadek liczby pątników, u nas obowiązuje tendencja wzrostowa. Podkreślał zarazem, że jest to owoc podjętej przed laty decyzji o pokutnym charakterze podlaskiego pielgrzymowania. Pytany, jak zmienia się ono z roku na rok, ks. Piotr wskazywał na coraz liczniejszy udział w pielgrzymce ludzi dorosłych, a nieraz też przedstawicieli kilku pokoleń z jednej rodziny. „Pielgrzymka to czas rekolekcji dla każdego” - powtarzał. Jako jej kierownik cieszył się z udogodnień technicznych, które z biegiem lat znacznie ułatwiały pielgrzymowanie. I zawsze przed wymarszem wyruszał na tzw. objazd trasy, odwiedzając wszystkie parafie, które po drodze miały gościć pielgrzymów. Z dumą dzielił się przy tym opinią, jaką przez lata wypracowała sobie nasza pielgrzymka. „O, Podlasie przyjechało!” - mówili na jego widok księża, podkreślając, że nasze grupy przechodzą wzorcowo.
Poznaliśmy się, kiedy ks. Piotr był kierownikiem Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę. I tak się składało, że co roku - na przełomie czerwca i lipca - ksiądz gościł w naszej redakcji, opowiadając o pielgrzymkowych przygotowaniach. Cieszył się, że podczas gdy inne diecezje odnotowują spadek liczby pątników, u nas obowiązuje tendencja wzrostowa. Podkreślał zarazem, że jest to owoc podjętej przed laty decyzji o pokutnym charakterze podlaskiego pielgrzymowania. Pytany, jak zmienia się ono z roku na rok, ks. Piotr wskazywał na coraz liczniejszy udział w pielgrzymce ludzi dorosłych, a nieraz też przedstawicieli kilku pokoleń z jednej rodziny. „Pielgrzymka to czas rekolekcji dla każdego” - powtarzał. Jako jej kierownik cieszył się z udogodnień technicznych, które z biegiem lat znacznie ułatwiały pielgrzymowanie. I zawsze przed wymarszem wyruszał na tzw. objazd trasy, odwiedzając wszystkie parafie, które po drodze miały gościć pielgrzymów. Z dumą dzielił się przy tym opinią, jaką przez lata wypracowała sobie nasza pielgrzymka. „O, Podlasie przyjechało!” - mówili na jego widok księża, podkreślając, że nasze grupy przechodzą wzorcowo.
Rozmowa z s. Marzeną Kucharską z Domu Prowincjalnego Zgromadzenia
Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim przy ul. Kawęczyńskiej w
Warszawie
Ks. Krzysztof Wons SDS w książce „Ewangelia czytana życiem” napisał, że Brat Albert nie był teoretykiem, ale praktykiem Ewangelii. On jej nie tłumaczył, w jego nielicznych zapiskach znajdziemy dosłownie kilka bardzo krótkich tekstów, ponieważ on Ewangelię od razu przekładał na życie, codzienność. Brat Albert pokazał, jak czynić miłosierdzie, a mógł to robić tylko dlatego, że sam je dostrzegł. Miłosierdzie ma przecież jedno oblicze, choć odbite w tysiącach ludzkich twarzy. Jest to oblicze Chrystusa cierpiącego - Ecce Homo. Oblicze przez prawie 11 lat malowane na płótnie przez Adama - artystę i nigdy nieukończone jako obraz. Dlaczego niedokończone? Bo Albert Chmielowski dostrzegł Chrystusa w twarzach ludzi, od których my nieraz odwracamy się ze wstrętem, i zaczął w nich malować Jego obraz. Ludzi, których społeczeństwo wyrzuciło poza margines. Albertyńskie miłosierdzie to dostrzeganie w opuszczonym i biednym człowieku obrazu znieważonego Chrystusa, w czym Brat Albert był mistrzem. Pewnego razu wystarczyły dwa słowa skierowane do niszczonego nałogiem człowieka: „kochany pijaku!”, by uratowały jego życie. A podobnych sytuacji było i jest wiele…
Ks. Krzysztof Wons SDS w książce „Ewangelia czytana życiem” napisał, że Brat Albert nie był teoretykiem, ale praktykiem Ewangelii. On jej nie tłumaczył, w jego nielicznych zapiskach znajdziemy dosłownie kilka bardzo krótkich tekstów, ponieważ on Ewangelię od razu przekładał na życie, codzienność. Brat Albert pokazał, jak czynić miłosierdzie, a mógł to robić tylko dlatego, że sam je dostrzegł. Miłosierdzie ma przecież jedno oblicze, choć odbite w tysiącach ludzkich twarzy. Jest to oblicze Chrystusa cierpiącego - Ecce Homo. Oblicze przez prawie 11 lat malowane na płótnie przez Adama - artystę i nigdy nieukończone jako obraz. Dlaczego niedokończone? Bo Albert Chmielowski dostrzegł Chrystusa w twarzach ludzi, od których my nieraz odwracamy się ze wstrętem, i zaczął w nich malować Jego obraz. Ludzi, których społeczeństwo wyrzuciło poza margines. Albertyńskie miłosierdzie to dostrzeganie w opuszczonym i biednym człowieku obrazu znieważonego Chrystusa, w czym Brat Albert był mistrzem. Pewnego razu wystarczyły dwa słowa skierowane do niszczonego nałogiem człowieka: „kochany pijaku!”, by uratowały jego życie. A podobnych sytuacji było i jest wiele…
Dawniej w każdej wiejskiej kuchni wisiały suszone pęczki ziół,
które nadawały domowi aromat, a przy tym były stosowane na różne
dolegliwości. Dziś wiedza o właściwościach roślin nie jest
powszechna, dlatego warto jej poszukiwać.
Wiosną, kiedy brakowało pożywienia po ciężkich zimach, mieszkańcy wsi korzystali z pokrzywy i komosy, czyli lebiody, sporządzając z tych roślin zupy. Z młodej pokrzywy i mniszka sporządzano również sałatki. Jadano w tym okresie także szczaw, który zbierano na łąkach. Do najważniejszych ziół, z których robiono nalewki - z przeznaczeniem do leczenia - był piołun, tysięcznik, bukwica czy dziurawiec. Piołun podawano przy słabym trawieniu, małym apetycie u dzieci, bólach żołądka oraz zatruciach. Tysiącznik miał podobne zastosowanie, a zwijane i zalewane alkoholem liście bukwicy stosowano jako okłady na trudno gojące się rany. - Pamiętam, jak w moim rodzinnym domu napychało się do butelek liście piołunu i dodawało alkohol - opowiada Kazimiera Pawluk, urodzona w 1936 r. w Dołhobrodach w gm. Hanna. - Do dziś tak robię, mimo że upłynęło tyle lat. Takiego specyfiku używam do smarowania nóg. Ale piołun przypomina mi przede wszystkim lata dzieciństwa - wtedy mama podawała mi napar z gotowanych liści tej rośliny do picia. Miał pomóc na wzmocnienie apetytu.
Wiosną, kiedy brakowało pożywienia po ciężkich zimach, mieszkańcy wsi korzystali z pokrzywy i komosy, czyli lebiody, sporządzając z tych roślin zupy. Z młodej pokrzywy i mniszka sporządzano również sałatki. Jadano w tym okresie także szczaw, który zbierano na łąkach. Do najważniejszych ziół, z których robiono nalewki - z przeznaczeniem do leczenia - był piołun, tysięcznik, bukwica czy dziurawiec. Piołun podawano przy słabym trawieniu, małym apetycie u dzieci, bólach żołądka oraz zatruciach. Tysiącznik miał podobne zastosowanie, a zwijane i zalewane alkoholem liście bukwicy stosowano jako okłady na trudno gojące się rany. - Pamiętam, jak w moim rodzinnym domu napychało się do butelek liście piołunu i dodawało alkohol - opowiada Kazimiera Pawluk, urodzona w 1936 r. w Dołhobrodach w gm. Hanna. - Do dziś tak robię, mimo że upłynęło tyle lat. Takiego specyfiku używam do smarowania nóg. Ale piołun przypomina mi przede wszystkim lata dzieciństwa - wtedy mama podawała mi napar z gotowanych liści tej rośliny do picia. Miał pomóc na wzmocnienie apetytu.
Rozmowa z dr. hab. Stanisławem Plutą, prof. IO, z Zakładu Hodowli
Roślin Ogrodniczych w Instytucie Ogrodnictwa w Skierniewicach.
Obserwujemy rozwój intensywnych nasadzeń nowych odmian jabłoni w różnych rejonach Polski, głównie na Mazowszu (Grójec, Warka), w okolicach Sandomierza, Białej Rawskiej (woj. łódzkie) i innych. Rejon grójecko-warecki jest pospolicie nazywany „największym sadem Europy”. W ostatnich 20-30 latach nastąpił ogromny postęp w rozwoju polskiego sadownictwa, zarówno w ujęciu ilościowym (powierzchnia nasadzeń), jak i jakościowym (nowe odmiany, podkładki i technologie produkcji). Na początku wzorce brane były z USA, potem z Belgii, Holandii (obecnie Niderlandów), do praktyki sadowniczej wdrażane były także wyniki badań w IO w Skierniewicach. Aktualnie możemy pochwalić się wieloma nowoczesnymi i intensywnymi sadami i plantacjami w naszym kraju, jak również produkcją jabłek, której poziom zapewnia nam pierwsze miejsce w Europie i trzecią, czwartą lokatę w świecie. Także postęp hodowlany w postaci nowych, wartościowych odmian, jak i nowe technologie uprawy przyczyniły się do tak dużej rocznej produkcji jabłek (ponad 4 mln ton). Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć prof. Szczepana Pieniążka - prekursora rozwoju sadów jabłoniowych i ogólnie sadownictwa w naszym kraju oraz założyciela Instytutu Sadownictwa, potem Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa - ISK (obecnie IO) w Skierniewicach i wieloletniego dyrektora tego powszechnie znanego w kraju i zagranicą ośrodka naukowego.
Obserwujemy rozwój intensywnych nasadzeń nowych odmian jabłoni w różnych rejonach Polski, głównie na Mazowszu (Grójec, Warka), w okolicach Sandomierza, Białej Rawskiej (woj. łódzkie) i innych. Rejon grójecko-warecki jest pospolicie nazywany „największym sadem Europy”. W ostatnich 20-30 latach nastąpił ogromny postęp w rozwoju polskiego sadownictwa, zarówno w ujęciu ilościowym (powierzchnia nasadzeń), jak i jakościowym (nowe odmiany, podkładki i technologie produkcji). Na początku wzorce brane były z USA, potem z Belgii, Holandii (obecnie Niderlandów), do praktyki sadowniczej wdrażane były także wyniki badań w IO w Skierniewicach. Aktualnie możemy pochwalić się wieloma nowoczesnymi i intensywnymi sadami i plantacjami w naszym kraju, jak również produkcją jabłek, której poziom zapewnia nam pierwsze miejsce w Europie i trzecią, czwartą lokatę w świecie. Także postęp hodowlany w postaci nowych, wartościowych odmian, jak i nowe technologie uprawy przyczyniły się do tak dużej rocznej produkcji jabłek (ponad 4 mln ton). Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć prof. Szczepana Pieniążka - prekursora rozwoju sadów jabłoniowych i ogólnie sadownictwa w naszym kraju oraz założyciela Instytutu Sadownictwa, potem Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa - ISK (obecnie IO) w Skierniewicach i wieloletniego dyrektora tego powszechnie znanego w kraju i zagranicą ośrodka naukowego.